Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - pawel

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10 ... 129
106
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 02, 2023, 10:39:07 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Ewangelia twierdzi, że kiedy będziemy się modlić, to unikniemy strasznych rzeczy. A przecież ludzie się gorliwie modlą i one przychodzą… A może nie chodzi, w czuwaniu i modlitwie, o których mówi Jezus, o ochronienie swojego życia, ale całkiem o coś innego? A może w ogóle nie chodzi o to, co my rozumiemy przez słowo „modlitwa”. 
W każdej miłości przychodzi rutyna. Jest wiele par, które dawno temu stały przy ołtarzu i przeżywało wielkie wzruszenie, chyba nie ma osoby, która by choć raz nie powiedziała komuś: „kocham cię. A jednak zobaczcie, są tacy, co przyzwyczaili się do miłości. Stała się dla wielu z nas wręcz ciężarem. Nasza wiara jest czymś podobnym. Albo się gdzieś wypaliła, stała się ciężarem, a może być też tak, jak w wielu relacjach z miłością – nigdy jej nie było.  To, że ludzie, którzy stali przed ołtarzem lata temu, dziś nie mają już żaru sprzed lat wcale nie musi być ich winą. To, że są ludzie, którzy pomylili miłość z silnym uczuciem, nie jest ich winą. To, że nasza wiara stała się ciężarem, albo nigdy jej w nas nie było – nie jest winą.
I to jest pierwsza rzecz na adwent, który jutro zaczniemy: nie chodzi o poczucie winy czy samooskarżenie się. Uwierzcie mi, w Jezusie nie ma nic z tych rzeczy. Świetnie to rozumieli pierwsi chrześcijanie, którzy wołali: „Marana tha” - Przyjdź Panie Jezu. Oni tęsknili za Nim, tęsknili za Jego Osobą, chcieli już Nim być. I o to chodzi w tych nadchodzących trzech tygodniach – byśmy zatęsknili, odświeżyli miłość i wiarę. 
Niektórzy, w których miłość zrutyniała, doznają pewnego dnia przebudzenia i próbują na nowo pokochać. Pokochać już nie tak piękną kobietę jaką była kiedyś, już nie tak silnego mężczyznę jakim był kiedyś. Są ludzie, którzy odkrywają drugiego na nowo. Albo jeszcze inaczej, widzą, że ta wieloletnia rutyna była właśnie miłością.  Obudźmy dziś, w sobie, tęsknotę, tak mocno. Z serca. A co nam szkodzi, zamknąć teraz oczy i powiedzieć Panu Jezusowi: „Przyjdź już do mnie. Teraz właśnie, obudź moje serce do kochania”.
Nie wiem, co jest w waszym życiu, może bardzo właśnie kochacie, może właśnie bardzo wierzycie. A może już nie potraficie kochać i wierzyć. To, w tym momencie nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, by pozwolić sobie na szaleństwo tęsknoty. 
Zatęsknić to zobaczyć, że to, co obiecał Jezus w dzisiejszej Ewangelii – działa. „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego i stanąć przed Synem Człowieczym”. To o miłość chodzi. Ona daje siłę do tego, że w najbardziej koszmarnym momencie jakim jest cierpienie i śmierć człowiek jest jakby ponad tym. 
Gdzieś mniej więcej w połowie kwietnia 2017 roku, w Puckim hospicjum odchodził Pan Kazimierz, gołębiarz, samotny mężczyzna. Kilka dni przed śmiercią, koledzy przywieźli jego ukochane gołębie. Był z tymi i z tym, co kochał. Kiedy umierał byłem z nim, trzymałem swoją dłoń na jego sercu. Czułem jak jego serce przestało bić. Umarł w spokoju. Stanął przed Synem Człowieczym w spokoju. Nie uniknął cierpienia i śmierci, ale był spokojny. Bo kochał i był kochany. I wierzył w Jezusa. Nie był religijnym, a na pewno nie robił wielu rzeczy, które my robimy. On już tylko wierzył i kochał. 
Adwent jest po to, by zatęsknić. I zawołać z serca: Marana tha!

107
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 01, 2023, 10:08:30 am  »
Św. Bernard z Clairvaux (1091–1153)
mnich cysterski, doktor Kościoła
Kazanie 74 do Pieśni nad Pieśniami (Sermones super Cantica Canticorum) (© Evangelizo.org)

„Kiedy ujrzycie to, wiedzcie, że Królestwo Boże jest blisko”
„Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28). Błogosławiony ten, który żyje przez Niego, porusza się w Nim i w Nim pokłada swoje życie. Zapytacie się mnie, skoro ślady jego przyjścia nie mogą być odkryte, skąd mogłem wiedzieć, że jest obecny? Bo jest On żywy i skuteczny (Hbr 4, 12); zaledwie był we mnie, kiedy obudził moją uśpioną duszę. Ożywił, zmiękczył i pobudził moje serce, które było w uśpieniu i twarde jak kamień (Ez 36, 26). Zaczął wyrywać i plewić, budować i sadzić, podlewać moją suszę, oświecać moje ciemności, otwierać to, co zamknięte, rozpalać mój chłód i „prostować krzywe ścieżki i wygładzać ostre drogi” (Iz 40, 4, wg Wlg) mojej duszy tak, że mogła „błogosławić Pana i całe moje wnętrze – święte imię Jego” (Ps 103, 1).
Słowo Oblubieniec przyszło do mnie więcej niż raz, ale nigdy nie dało znaku swego wejścia… To przez odruch mojego serca poczułem, że było tam. Rozpoznałem jego siłę i moc, bo moje złe skłonności i moje pożądania się uspokoiły. Dyskutowanie lub oskarżanie moich niejasnych uczuć doprowadziło mnie do podziwiania głębi Jego mądrości. Doświadczyłem Jego łagodności i dobroci za każdym postępem w moim życiu. Widząc „odnowienie się człowieka wewnętrznego” (1 Kor 4, 16), mojego ducha w głębi mnie, odkryłem nieco z Jego piękna. Ogarniając wreszcie tę całość, zadrżałem przed nieskończonością Jego wielkości.

108
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 30, 2023, 11:35:21 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (czwartek, 30.11.2023)

Obraz: W święto św. Andrzeja, apostoła, ewangelista Mateusz zabiera nas nad brzeg Jeziora Galilejskiego. Oczyma wyobraźni zobaczę pierwszych uczniów, jak ‘zarzucają sieć w jezioro’ i słyszą słowa powołania. Zobaczę, jak ‘zostawiają sieci, łódź’ i idą za Panem.

Myśl: Opis wezwania pierwszych uczniów u Mateusza ukazuje istotę każdego Bożego powołania. Ono nie jest naszą inicjatywą. Podstawowe jest ‘wezwanie’ przez Jezusa. Pójście za Panem wymaga radykalnego oderwania się i podjęcie ryzyka (uczniowie zostawiają łódź, sieci, dotychczasowe zajęcia, relacje, zabezpieczenia). Podjęcie powołania to nie osiągnięcie celu, ale wyruszenie w drogę, pierwszy krok. Uczeń musi czuć więź z Panem i podejmować Jego misję do świata (bycie ‘rybakiem ludzi’). Powołanie ucznia nie odbywa się w jakiejś ‘świętej’ przestrzeni, ale w codzienności, w trudzie, pośród zwyczajnych czynności.

Emocja: „Oni natychmiast”. Uczniowie nie zostali powołani dla siebie, ale by stać się ‘rybakami ludzi’, przygotowywać ich na czasy ostateczne, zbierać ich na sąd Boży. To jest ich przyszła misja, której jeszcze sobie nie wyobrażają. Idą ‘natychmiast’ z odwagą, bo Jezus dał im ‘nową perspektywę’ życia.

Wezwanie: Poproszę o łaskę odwagi, by uwierzyć słowu wezwania i pójść za Jezusem. Podziękuję za pragnienia i za odkryte i wybrane powołanie. Przypomnę sobie okoliczności swojego ‘powołania’. Odmówię: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”.

109
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 29, 2023, 08:58:28 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do ewangelii na dziś (29 listopada 2023 r.):

Obraz: Jesteśmy wraz z Jezusem i tymi, którzy Mu towarzyszyli w Jerozolimie. Posłucham słów Pana, który tłumaczy słuchającym sens nadchodzących wydarzeń: zburzenia świątyni, ‘końca świata’. Zatrzymam się nad tym, co przyciągnie moją uwagę.

Myśl: Słowa Jezusa realizują się w Jego pokoleniu i są prawdziwe dla przyszłych. Uczeń idzie śladami Mistrza. Składa przez to świadectwo przynależności do Niego. Pan zachęca, aby nie ‘obmyślać naprzód’ obrony. Lęk prowadzi do zbytniego skoncentrowania na sobie, do zdrady (jak Judasz), do zaparcia się (jak Piotr), do ucieczki i zagubienia (jak pozostali uczniowie). Przeciwstawiamy się lękowi wierząc, że nasze życie ‘należy do Pana’. Giniemy nie z powodu zła wyrządzanego przez innych, ale przez skoncentrowanie na sobie i oderwanie wzroku od ‘spojrzenia’ na Pana.

Emocja: Być w nienawiści u wszystkich. Ważny jest tutaj ‘motyw’ tego znienawidzenia przez innych. Jest nim tylko ‘Jego imię’, a nie cokolwiek innego, np. walka o wpływy, znaczenie, władzę, postawienie na swoim.

Wezwanie: Poproszę o łaskę zrozumienia, że koniec świata ma sens w zamyśle Boga. Podziękuję za słowo uspokojenia i pocieszenia.
Patrząc na Jezusa wiszącego na krzyżu, uczynię jakiś gest uszanowania i uwielbienia.

110
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 28, 2023, 09:20:13 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (wtorek, 28.11.2023)

Obraz: W ostatnich dniach roku liturgicznego towarzyszą nam ‘apokaliptyczne’ obrazy. Posłucham słów Jezusa. Przyjrzę się swoim skojarzeniom i odczuciom. Jezus przygotowuje mnie do zrozumienia tego, co jest najgłębszym sensem naszej rzeczywistości.

Myśl: Rozważaliśmy w poprzednich rozdziałach ewangelii tzw. ‘małą apokalipsę’, która dotyczyła jednostkowych losów człowieka, ‘mojej’ historii. ‘Duża apokalipsa’, o której mówi Jezus dotyczy wszechświata, ‘naszej’ historii. Osiągnie ona kres u końca świata. Apokalipsa to nie opis ‘katastrofy’, choć często mamy takie skojarzenia. To ‘objawienie’ tego, co nieznane. To nie jakieś tajemnicze i dziwne sekrety. Chodzi o zrozumienie najgłębszego sensu rzeczywistości, o zdjęcie zasłony lęków i fałszywych wyobrażeń z naszych oczu.

Emocja: „Straszne zjawiska i wielkie znaki”. Żyjemy często wyobrażeniami iście z horrorów. To jednak nie jest intencja zapowiedzi Jezusa. Istotą jest zachować wierność wobec Pana. Wszystko, co prowadzi do paniki i wprowadza w błąd jest pokusą i działaniem złego.

Wezwanie: Poproszę o łaskę ufności w patrzeniu na przyszłość i perspektywę ‘końca’. Podziękuję za dar uspokojenia i uwolnienia od lęków. Po chwili adoracji oddam cześć krzyżowi, bo on jest właściwą perspektywą ‘apokalipsy’ świata.


Grzegorz Kramer SJ

Już wiem, co znaczy bać się, co znaczy paraliżujący strach, który nie pozwala wystawić nosa z pokoju, który sprawia, że odwołuje spotkania i zadania. Już wiem, co znaczy bać się o swoje życie, nie dlatego, że ktoś mi wprost zagraża, ale że przez zagrożenie od kogoś (czy racjonalne, to już inna kwestia) doprowadza do myśli najczarniejszych.
Dlatego wkurza mnie dzisiejszy tekst Ewangelii (Łk 21, 5-11), kiedy Jezus kreśli wizje strasznych rzeczy: wojen, prześladowań, nienawiści. I dodaje, żeby się wtedy nie bać, i że to wszystko jest koniecznością.
Z jednej strony mnie wkurza, a z drugiej cieszę się, że jest taki realistyczny, że nie oszukuje, że nie ma zła, że zła nie doświadczamy. Ono jest realne. Tak naprawdę jest wszędzie, próbuje wykorzystać każdą szczelinę, by nas dosięgnąć i widać jak na dłoni, że ma jeden cel: sparaliżować człowieka. Na każdym poziomie: fizycznym, psychicznym i duchowym. Odciąć nas od nadziei, od patrzenia ku szerokim perspektywom.
Realizm tego tekstu jest też obecny w tym, kiedy Jezus ostrzega, by za tym nie iść. By nie karmić swojego lęku, szukając kolejnych powodów. To już jest bardzo trudne.
Znajduję w tym tylko jedno „pocieszenie”, jest nim moment, kiedy On sam się też bał, kiedy oblał Go krwawy pot.
Ta Ewangelia przypomina mi, że cokolwiek byśmy innym nie chcieli pokazać, jakąkolwiek maskę założyć, to każdy i każda z nas się boi. Osobiście wolę wchodzić w relacje z ludźmi, którzy nie boją się swojego lęku. Nie cierpię wchodzić w relacje z ludźmi, którzy zakładają maski odważnych, niezłomnych i karmią się strachem innych.

111
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 27, 2023, 08:58:18 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Czytam dziś o ubogiej wdowie (Łk 21, 1-4), tej, która wrzuciła do skarbony w świątyni, dwa pieniążki, czyli wszystko, co miała. Jezus ją dostrzegł. Ja od kilkudziesięciu lat słyszę, przy okazji tej Ewangelii o tym, że powinienem całkowicie zaufać Bogu. I ciągle nie wiem, co ten piękny zwrot znaczy. Jak to zmierzyć? Co znaczy, że ufam tylko Jemu, całkowicie Jemu? Dopóki żyję, stawiam na siebie, swoje zdolności, doświadczenie, to, co mam, kim jestem. Pewnie, że wiem i życie mi to mocno pokazało, że potrzebuję innych, że nie jestem samowystarczalny, że myślenie i gadanie, że jestem mocarzem jest utopią, nawet nie pychą, ale groteską. Ale czy to doświadczenie i ta świadomość są już całkowitym zaufaniem? Mam wątpliwość.
Nie wiem, więc jak ugryźć w praktyce ten tekst.
Ta kobieta jest pokazana na tle tych, co dawali z tego, co im zbywało. I znów, teoretycznie rozumiem, ale co znaczy to w praktyce? Co znaczy nie dawać z tego, co mi zbywa? Czy nie jest tak, że wszyscy, najpierw jemy, myjemy się, dbamy o siebie, nawet jeśli to jest skromne, a później dopiero dajemy innym? 
Z Ewangelią, w moim życiu, jest tak, że z latami, coraz mniej ją rozumiem i mam wrażenie, że coraz dalej od niej jestem. Może dlatego, że z biegiem lat moje deklaracje bladną, są coraz słabsze, a wychodzi jak… ludzki jestem. W sensie, że rządzą mną ludzkie mechanizmy, bo jakie inne miałyby rządzić?
Nie wiem, tak sobie dziś pomyślałem, siedząc w fotelu i patrząc na mój czerwony krzyż, że może właśnie to jest moja nędza. Przecież ona tez musiała czuć się podle, wcale nie była usatysfakcjonowana i świadoma tego, co On o Niej myślał. Po prostu przyszła do świątyni i wrzuciła dwa pieniążki, bez rozkmin, czy to wszystko, czy nie. Czy ufa Bogu całkowicie, czy nie. To On, o niej to powiedział.

112
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 24, 2023, 10:24:36 am  »
Św. Katarzyna ze Sieny (1347–1380)
tercjarka dominikańska, doktor Kościoła, współpatronka Europy
List 133. do brata R. de Capoue, nr 74 (© Evangelizo.org)

Tajemnica prześladowań oczyszcza Kościół
Bóg objawił mi swoje tajemnice w szczególny sposób i dał mi poznać pewne godne podziwu rzeczy. […] Bóg wyjaśnił mi przede wszystkim tajemnicę prześladowań, które obecnie cierpi Kościół święty, oraz jego odnowienie i wywyższenie w nadchodzących czasach.
Aby dać mi do zrozumienia, że okoliczności, w jakich znajduje się obecnie Kościół, są dozwolone dla przywrócenia jego świetności, Najwyższa Prawda zacytowała mi dwa słowa, które znajdują się w świętej Ewangelii: „Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia”. Następnie Nasz Pan dodał: „Lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18,7). Jakby mówił: pozwalam na ten czas prześladowań, aby wyrwać ciernie, którymi otoczona jest moja Oblubienica, ale nie pozwalam na grzeszne myśli ludzi.
Czy wiesz, co robię? Robię tak, jak robiłem, gdy byłem na świecie; zrobiłem bicz ze sznura i wypędziłem tych, którzy kupowali i sprzedawali w Świątyni, nie chcąc, aby dom mojego Ojca stał się jaskinią złodziei. Mówię wam, że teraz czynię to samo. Czynię plagę ze stworzeń i tą plagą wypędzam nieczystych, chciwych, skąpych i dumnych kupców, którzy sprzedają i kupują dary Ducha Świętego. I rzeczywiście, biczem prześladowania stworzeń Pan nasz ich wypędził, a siłą ucisku oderwał ich od haniebnego i nieuregulowanego życia. […]
Ze zła wyrządzonego przez złych chrześcijan, prześladujących Oblubienicę Chrystusa powinna narodzić się cześć, światło i woń cnoty dla tej Oblubienicy. I to było tak łagodne, że wydawało mi się, że nie ma porównania między obrazą a nieskończoną dobrocią, jaką Bóg okazał swojej Oblubienicy. Wtedy radowałam się, skakałam z radości i widziałam tak wyraźnie ten czas, który miał nadejść, że wydawało mi się, że go posiadam, delektuję się nim. […] Były tam tajemnice tak wielkie, że język nie może ich wypowiedzieć, serce nie może ich zrozumieć, a oko nie może ich zobaczyć.

113
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 23, 2023, 09:53:20 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Dzisiejszy fragment, to nie jest tekst o złym Bogu, który mści się za brak nawrócenia. To tekst opowiadający o Bogu, który kocha człowieka, płacze nad jego wyborami i przewiduje konsekwencje ludzkich wyborów.
Jezus zapłakał na Jerozolimą. Jednak to nie jest płacz rozpaczy, czarnej wizji, przekleństwa. Już w Apokalipsie to czytamy: „Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy”. Płacz Jezusa to płacz miłości, płacz kogoś, komu bardzo zależy. 
Kiedy Jezus płacze, to nie jest to płacz odrzucenia Jerozolimy, czyli każdego z nas, bo jesteśmy Świętym Miastem Pana. To jest płacz, który jest znakiem wierności Boga. On nie odrzuca. On jest jak matka, która widzi pogubione dziecko i nigdy nie przestaje mieć nadziei i działać, by dziecko ocalić. 
Czasem bierzemy z Jezusa pierwszą część zdania: „o gdybyś poznał czas nawiedzenie” i robimy sobie i innym wyrzut, że nie ma efektów. Jednak Jezus dodaje: „zostało to zakryte przed tobą”. Nie wszystko widzę ja, ale inni też nie wszystko widzą. „Teraz widzimy jakby w zwierciadle”. Jezus nie dziwi się moim słabością i grzechom, On nad nimi płacze, ale powtórzę, z miłości i troską. I wiarą, że przyjdzie Dzień Zwycięstwa.

114
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 22, 2023, 09:41:29 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Gra słów.
W niedzielę czytaliśmy Ewangelię o ludziach, którzy otrzymali pieniądze do pomnożenia, wtedy użyto jednostki monetarnej: talent, który w języku polskim znaczy zdolności. Dziś czytamy tę samą opowieść w wersji z inną jednostką monetarną: minami. W języku polskim to słowo też ma swoje znaczenie, militarystyczne. Mina może człowiekowi zrobić krzywdę, rozsadzić go, okaleczyć, po prostu doprowadzić do totalnej destrukcji. 
Łącząc te dwa teksty i „zabawę” słowami, dochodzimy do oczywistego wniosku, że każdy dar (życie, powołanie, zdolności, wiara, pozycja) może być czymś co prowadzi do rozwoju (życia), ale może w pewnym momencie być czymś, co mnie zniszczy.
W życiu, nie chodzi o to, by wiarę, powołanie, dary wszelakie, przechować w nienaruszonym stanie, zachować status quo, być wiernym temu, co było. Powtarza się dziś obraz Boga, który chce zbierać z miejsc, w których nie położył. On jest Bogiem rozwoju, inwestycji i przemiany. A kiedy wchodzi się w taką logikę, trzeba założyć błąd, a nawet chwilowe straty. Ważny jest progres, bo gdy go nie ma pojawia się regres, pozorny spokój, bezpieczeństwo. Jednak ostatecznie to człowieka rozsadza.

115
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 21, 2023, 09:47:58 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Ówcześni celnicy działali w innych realiach niż współczesne, tak naprawdę to oni ustalali jak wysokie mają być ostatecznie podatki i od kogo je ściągać. Nie ma się czemu dziwić, że byli znienawidzeni przez ludzi, niejeden z nich miał przyklejoną łatkę złodzieja. Zacheusz jako zwierzchnik poborców podatkowych miał więcej możliwości do ograbiania ludzi, stąd jego wielkie bogactwo.
W Zacheuszu było coś, co łączy go z nami. Jego imię znaczyło „czysty”. Nie wiemy, dlaczego takie imię otrzymał, ale jest ono obrazem każdego z nas. Z natury swej jesteśmy dobrzy, a jednak w naszym życiu pojawiają się grzechy, co więcej, w naszej codzienności ciągle pojawiają się okazje do grzechu.
Do tego człowieka „zaprzyjaźnionego” z grzechem Jezus przychodzi w gościnę i postanawia zjeść kolację. Co więcej, sam chce tego spotkania, to od Niego wychodzi inicjatywa. Przyjście Boga do człowieka nie jest nagrodą ani żadną zasługą. Niby to oczywiste, a jednak ciągle w naszych rozmowach wychodzi, że czujemy się lepsi od grzeszników. Pewnie, że nie mówimy tego wprost, ale podkreślając często czyjąś grzeszność i gorszość; wcale nam nie zależy na prawdzie. Jest to ukrytą opcją na rzecz samousprawiedliwienia.
Inną wspólną cechą z Zacheuszem jest drzewo… Wszedł na nie z ciekawości, bo chciał zbadać, co to za jeden, ten Jezus. Dokładnie jak my, większa część naszej relacji z Nim to ciekawość. Ciekawość może prowadzić do nawrócenia, ale nie musi. Można się zatrzymać na tym etapie, bo on zasadniczo niczego od nas nie wymaga i pozwala zostać na etapie komentatora. To słowo Jezusa doprowadza do nawrócenia Zacheusza.
Człowiek przez grzech buduje sobie rzeczywistość, która sprawia, że ląduje na drzewie, stamtąd patrzy na innych i wmawia wszystkim, że jego punkt widzenia jest lepszy, nie zauważając, że oddala się od innych. Jednak, paradoksalnie jest to też szansą, bo Bóg patrzy na grzesznika „z dołu”, nie „z góry”. Wiemy, co znaczy, kiedy ktoś na nas patrzy z góry, czujemy ten wzrok sprawiający, że czujemy się gorsi, osądzeni, a nawet potępieni. Bóg patrzy z dołu, na tym polega Wcielenie, a w konsekwencji Jego Miłosierdzie do człowieka. Bóg nie brzydzi się człowiekiem z jego grzesznością, wręcz przeciwnie - uniża się przed nami, by nas sobą nie przytłaczać, wykorzystuje to wszystko, co w nas jest odblaskiem Jego dobroci, by nas sobą zaciekawić.
Szczegóły są ubogie, drugorzędne: trochę ciekawości, pozorna wielkość małego Zacheusza, wyrażona wejściem na drzewo, ale na tym Bóg buduje coś wielkiego. Tak jest przy każdym nawróceniu - szczegóły nie są ważne, jak przy powrocie młodszego syna, Boga nie interesują nasze grzechy, postanowienia. Jego interesuje nasz powrót, On się cieszy tym, że chcemy zejść z drzewa, by być z Nim na równi, bo po to stał się człowiekiem.

116
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 20, 2023, 09:30:49 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Jednym z zarzutów, które można obecnie usłyszeć w Kościele, to ten, że tzw. progresiści (nigdy do końca nie wiem, co ludzie mają na myśli używając takich określeń) stawiają człowieka w centrum, że w „nowej religii” (tak można czasem usłyszeć od bardziej radykalnego w konserwatyzmie skrzydła Kościoła), Bóg zszedł na drugi plan.
No, dobra – czasem się zastanawiam nad tym, że może mają rację, że dziś cały świat tyle mówi o człowieku i może się wydawać, że rzeczywiście w Kościele stanął na pierwszym miejscu. Może wypływa to z tego, że kiedy Kościół powstawał, rzeczywiście człowiek (ubogi, chory, z marginesu) nic nie znaczył, a pojawienie się Kościoła zmieniało tę rzeczywistość. Jednak dziś, po dwudziestu wiekach ten kontrast zaniknął.
No więc, dumam sobie jak to z tym jest i zaglądam do dzisiejszej Ewangelii. A tam, co? Tak człowiek jest w centrum. To człowieka, wcielony Bóg pyta: co chcesz, bym ci uczynił? Bóg pyta człowieka, co jest jego pragnieniem. No i mamy klops. Kiedy część Kościoła chce powiedzieć: człowiek nie jest ważny, bo ważny jest Bóg, Jezus uczy nas innej optyki: człowiek, jego potrzeby i jego zdanie interesują Boga. Jezus, który jest człowiekiem i Bogiem, nie ma z tym problemu, bo Bóg nie ma kompleksów, nie czuje się zagrożony w swojej pozycji Boga. Zresztą to bardzo ludzkie, myśleć o zagrożonej pozycji. Bóg nie ma z tym problemu, bo cały jest dla człowieka, bo człowiek, choć nie nadaje sensu istnienia Boga, to jednak jest kimś, kogo Bóg ukochał. Stał się jednym z nas.
Każdy rodzic wie, że choć dziecko staje się centrum rodziny, to przecież nie czuje się zagrożony, bo zna potrzeby dziecka, bo wie, że dziecko potrzebuje uwagi bycia w centrum, bo to nic innego jak wyrażenie potrzeby bezpieczeństwa i miłości. A my jesteśmy dziećmi Boga, który jest mądrym rodzicem, nie zakompleksionym. Rodzicem, który daje warunki do wzrostu, pielęgnuje, cieszy się z sukcesów, jest wsłuchany w pragnienia swojego dziecka.
Nie bój się krzyczeć na i do Boga, nie bój się tych, co mówią: zachowujesz się niegodnie, bo Bóg to powaga i majestat, że twoje ludzkie życie jest prochem i nic nie znaczy. Nie bój się tego, że On się przy tobie zatrzymuje i pyta cię o twoje potrzeby i pragnienia. Nie robi tego, by cię kontrolować, ale byś wiedział, że jesteś ważny, że to, co przeżywasz Jego dotyka. Ba! Nie bój się być oczkiem w głowie Boga. On lubi się tobą zajmować, wbrew temu, co możesz usłyszeć od niektórych Jego wyznawców.

117
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 17, 2023, 11:26:20 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (Poniedziałek, 17.11.2023)

Obraz: Opis końca świata jest trudny do wyobrażenia i wywołuje wiele lęków. Posłucham tej Jezusowej zapowiedzi sądu ostatecznego. Przyjrzę się swoim skojarzeniom i obawom. Jezus opisuje realizującą się apokalipsę w teraźniejszej codzienności. Ta historia, w której jestem zanurzony, jest czasem zbawienia.

Myśl: Czas i przestrzeń określają ludzkie życie. Ale Królestwo Boże wymyka się tym kategoriom. Jest w każdym czasie i miejscu. Jezus zachęca nas do porzucenia tęsknot za zabezpieczeniami przeszłości i obaw przed przyszłością. Chce, byśmy byli czujni i wierni w teraźniejszości. Gdy próbujemy "zbawić się" sami, gubimy się. Jeśli zatracamy się z miłości, zbawiamy siebie. Całe nasze życie jest "miejscem" i "czasem" na wybieranie królestwa Bożego. Dwoje, którzy są zabierani z podobnej sytuacji, spotyka inny los. Zbawienie nie zależy bowiem od tego, "co" się robi, ale "jak".

Emocja: Tu i teraz. "Wyjście" - ratowanie się ze swojego pokolenia nie ma być ucieczką, ale życiem inną mentalnością. Mamy być w świecie, ale nie ze świata. Nie chodzi o to, by wyrwać się z tego miejsca i czasu. Królestwo Boże ma "miejsce i czas" nie gdzieś i kiedyś, ale "tu i teraz".

Wezwanie: Poproszę o łaskę spokoju w patrzeniu na rzeczy ostateczne. Podziękuję za znaki przychodzącego Królestwa. Uczynię jakiś znak uwielbienia i oddania.

118
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 16, 2023, 10:37:06 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Przywódcy starej religii chcą od Jezusa uzyskać precyzyjną odpowiedź na pytanie, kiedy przyjdzie Królestwo Boże. A Jezus odpowiada po swojemu. Bardzo nieprecyzyjnie, że Królestwo Boże jest już pośród nich. Ostatecznie to On jest Królestwem.
Ludzie chcą wiedzieć: kiedy, jak, gdzie; wolno – nie wolno, komu wolno, jak wolno, kiedy. Ludzie religijni chcą jasnych granic. A granice zawsze kogoś wykluczają, zawsze ograniczają. Wtedy pojawiają się prorocy zagłady i gwałtu. A ci zawsze byli obecni przy każdej religii. Niestety dołączyli również do chrześcijaństwa i straszą tłumy, a one kochają ich słuchać. Rzecz w tym, że Jezus przestrzega za sensacyjnością i prorokami, którzy mówią ludziom, że „oto tu, albo tam”. Zresztą, o wiele łatwiej krzyczeć o końcu, zagładzie, problemach niż zająć się problemami, za które się odpowiada. Łatwiej mówić: „tam jest problem” niż zaprowadzić Królestwo u siebie.
Cudowne jest pierwsze czytanie o Mądrości, która ostatecznie jest Bogiem. Mądrość, Bóg ogarnia i przenika wszystko, jest wszędzie. Nie „gdzieś” czy „kiedyś”, ale wszędzie i zawsze.
Bóg naprawdę nie ma problemu z każdym aspektem naszego człowieczeństwa. To my mamy problem z innymi ludźmi. Bo albo ich nie rozumiemy, albo się ich boimy, albo uważamy za innych (niespełniających naszych norm). Wtedy łatwo przychodzi powiedzieć, że są „poza”, że nie mogą być „z nami”, dopóki nie spełnią oczekiwań i norm. Zapominamy, że Bóg przenika każdego człowieka i wtedy łatwo nam powiedzieć: „Bóg nie jest z wami, będzie, ale dopiero po spełnieniu warunków”.

119
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 15, 2023, 09:27:19 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Bardzo symbolicznie odczytuję tę Ewangelię (Łk 17, 11-19). Tych dziesięciu trędowatych to obraz Kościoła.
Jako Kościół możemy spotkać Jezusa tylko na drodze do Jerozolimy. Miejsca, w którym cała ludzka logika padła, w którym ten, który jest Wszechmogącym staje się zabitym. To jest nasza perspektywa, ale i pryzmat, przez który mamy patrzeć na swoje życie. W drodze szedł przez pogranicze Samarii, a więc przez rejony, do których pobożni nie chadzali, ze względu na niewiernych Samarytan. To jest moja perspektywa. Iść w stronę umierania, ciągłego tracenia siebie, a po drodze mam nie omijać „trudnych”. I, co ważne, on ich nie szedł umoralniać, szedł, bo był otwarty na kontakty z nimi, co wiemy z innych miejsc Ewangelii.
Kościół – ja i ty – to osoby ciągle przez Boga obdarowywane, ciągle uzdrawiane z trądu. I w tym naszym Kościele powtarza się ten sam problem. Tylko nieliczni dostrzegają dobro, które się w ich życiu wydarza. Większość jest skoncentrowana najpierw na sobie i swoich chorobach, a kiedy przychodzi uzdrowienie, na swojej nowej jakości życia.
Ten jeden, który się odwrócił, jest obrazem człowieka, który pozwolił, by zostało uzdrowione jego serce. On odzyskał nie tylko zdrowie i ciało, ale także pragnienia. Człowiek, który pragnie, widzi Źródło pragnień i do Niego wraca, by dziękować, by szukać nowych inspiracji.
Ktoś mnie kiedyś zapytał o to, czy nie boję się tego, że pokazuję zbyt dobrego Boga. Moja odpowiedź brzmi: „boję się, że pokazuję Boga zbyt mało dobrego”. Bóg jest naprawdę bardzo dobry, jest cierpliwy dla nas. Całe głoszenie Boga musi się do tego sprowadzić – do pokazania temu obolałemu od grzechu i trądu światu, że Bóg do niego przychodzi (Samaria) i idzie za niego na krzyż, a po drodze okazuje swoją dobroć, dając zdrowie i nowe życie.
Wiara to zdolność wracania do Boga.

120
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 14, 2023, 09:50:29 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Nie, to nie jest Ewangelia, która nagle nas sprowadza do parteru. Bo, przecież ktoś może powiedzieć: fajnie, nasłuchaliśmy się, że jesteśmy dziećmi Boga, jesteśmy ważni, kochani i wyjątkowi, ale ostatecznie Bóg sprowadza nas do parteru, przypominając nam, że jesteśmy sługami, do tego sługami nieużytecznymi.
Nie, dalej jesteśmy dziećmi Boga i to nigdy się nie zmienia. W tym tekście, Ewangelia (Łk 17, 7-10) przypomina nam o bardzo ważnej, a zarazem trudnej sprawie. O nieabsolutyzowaniu siebie i tego, co się robi i kim się jest.  Każdy, kto robił cokolwiek ważnego, rządził, przewodził czy liderował, wie jak trudno jest zostawić za sobą poczucie, że było się ważnym, odpowiedzialnym i decyzyjnym. Z moich obserwacji wynika, że podobnie mają rodzice w stosunku do swoich dzieci czy ludzie w związkach, kiedy odkrywają, że związek to nie rządzenie drugim.
Z drugiej strony, ten tekst może być pomocny w przebijaniu balonu z napisem „EGO”, u tych wszystkich, którzy z racji profesji lubią mówić o służeniu innym. Nie tylko ludzie Kościoła kochają tę narrację. Politycy, lekarze, nauczyciele, również używają tego słowa w opisywaniu swojej codziennej pracy. Tylko, że ta służba, łącznie z tą kościelną, wiąże się z wynagrodzeniem. Ona jest płatna, jak każda inna. Dlatego warto wracać do tekstu dzisiejszej Ewangelii, by z swojego służenia nie zrobić bożka, który staje się najważniejszy.
Mówiąc krótko Jezus, nie sprowadza nas tą przypowieścią do parteru, ale uczy nas dobrego dystansu.

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10 ... 129