46
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 26, 2024, 09:15:35 am »
Grzegorz Kramer SJ
Pan powiedział: "nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni".
Dużo ostatnio o tym myślę. Dużo myślę o tym, że jako Kościół często sądzimy innych. Ilu my ludzi osądziliśmy i wyrzuciliśmy z naszego Kościoła i ilu próbujemy usunąć z naszego horyzontu...
Całe mnóstwo ludzi ma z powodu naszych sądów chore poczucie winy. Zgubiliśmy coś, co jest trudniejsze od osądzania - przebaczenie.
Dużo też myślę o mojej porażce, wydawało mi się w mojej pysze, że jestem od tego wolniejszy od innych, że nie osądzam. Ale nie. Osądzam, bardzo często osądzam, tylko innych, niż inni. Staję po drugiej stronie barykady i osądzam „tamtych”. Porażka.
Mówią mi, że mi jako spowiednikowi, nie może zależeć bardziej na rozgrzeszeniu niż penitentowi. Jak to nie? Czyż Jezusowi bardziej nie zależy na odpuszczeniu mi grzechów niż mnie samemu?
Jako spowiednik muszę zrobić wszystko, by znaleźć możliwość rozgrzeszenia, a nie by znaleźć coś, co sprawi, że tego nie zrobię. Muszę szukać każdej możliwej szczelinki przez którą wejdzie Miłosierdzie, a nie szukać wielkich przeszkód, które je zatrzymają.
Tak, moment kiedy spowiadam jest momentem, w którym udaje mi się coraz mniej osądzać, a coraz częściej darmo dawać. Darmo, bo nie ze swojego. Nie osądzać, bo ja nie wiem, co jest w drugim człowieku. Ba! On, ona – sami nie wiedzą. Więc jedyne, co mogę, to dać, a on czy ona – wziąć. Bez sądzenia.
Nie, łaska Boże się nie zmarnuje, i nie potrzebuje naszych – ludzkich ran i ograniczeń. Jest zawsze i wszędzie, za darmo i dla każdego.
Pan powiedział: "nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni".
Dużo ostatnio o tym myślę. Dużo myślę o tym, że jako Kościół często sądzimy innych. Ilu my ludzi osądziliśmy i wyrzuciliśmy z naszego Kościoła i ilu próbujemy usunąć z naszego horyzontu...
Całe mnóstwo ludzi ma z powodu naszych sądów chore poczucie winy. Zgubiliśmy coś, co jest trudniejsze od osądzania - przebaczenie.
Dużo też myślę o mojej porażce, wydawało mi się w mojej pysze, że jestem od tego wolniejszy od innych, że nie osądzam. Ale nie. Osądzam, bardzo często osądzam, tylko innych, niż inni. Staję po drugiej stronie barykady i osądzam „tamtych”. Porażka.
Mówią mi, że mi jako spowiednikowi, nie może zależeć bardziej na rozgrzeszeniu niż penitentowi. Jak to nie? Czyż Jezusowi bardziej nie zależy na odpuszczeniu mi grzechów niż mnie samemu?
Jako spowiednik muszę zrobić wszystko, by znaleźć możliwość rozgrzeszenia, a nie by znaleźć coś, co sprawi, że tego nie zrobię. Muszę szukać każdej możliwej szczelinki przez którą wejdzie Miłosierdzie, a nie szukać wielkich przeszkód, które je zatrzymają.
Tak, moment kiedy spowiadam jest momentem, w którym udaje mi się coraz mniej osądzać, a coraz częściej darmo dawać. Darmo, bo nie ze swojego. Nie osądzać, bo ja nie wiem, co jest w drugim człowieku. Ba! On, ona – sami nie wiedzą. Więc jedyne, co mogę, to dać, a on czy ona – wziąć. Bez sądzenia.
Nie, łaska Boże się nie zmarnuje, i nie potrzebuje naszych – ludzkich ran i ograniczeń. Jest zawsze i wszędzie, za darmo i dla każdego.