1
Droga / Odp: Droga
« dnia: Maj 09, 2024, 08:35:53 am »
Grzegorz Kramer SJ
Tekst dzisiejszej Ewangelii przypomina nam bardzo ludzką kwestię. Smutek nie musi być czymś złym. Oczywiście nie ma tu mowy o długim, przeciągającym się stanie, który warto omówić z lekarzem.
Mowa tu o smutku, który jest reakcją na brak czegoś (lub kogoś), co (lub ktoś) jest dla nas ważne.
Jezus odchodzi, żegna się z apostołami i pomaga im nazwać to, co się w nich dzieje. Są smutni. Wskazuje, że to całkiem normalna sprawa.
Wielki banał, ale mamy prawo do smutku. Utopią jest zdanie, że chrześcijanin, człowiek wierzący, zawsze jest lub powinien być radosny i uśmiechnięty. To nie jest naturalne i jest bardzo nieludzkie. Człowiek, również wierzący, ma prawo do całej gamy uczuć, a nie tylko do niektórych, a niektóre musi zwalczać albo udawać, że ich nie ma. Bycie wierzącym, nie sprawia, że wyrzekamy się naszej ludzkiej natury. Jasne, że wiara, a wcześniej ludzka dojrzałość motywuje nas do świadomego i dojrzałego przezywania uczuć, ale ich z nas nie wykrawa.
W zdaniu: „wy będziecie się smucić, a świat będzie się cieszyć”, jest też bardzo podstawowa prawda: uczucia, które ja przeżywam są moje. I w drugą stroną – to, co przeżywają inni, jest ich. To też ważne przypomnienie w świecie ludzi wierzących: każdy z nas jest inny i ma swoją dynamikę przeżywania różnych spraw związanych z wiarą. Ktoś może być na tym samym spotkaniu (Mszy, wspólnej modlitwie, itp.) smutny, a ktoś radosny. Muszę się nauczyć respektowania prawa do przeżywania uczuć przez inne osoby. Po prostu, ktoś inny jest na innym etapie życia, właśnie przeżywa całkiem coś innego. I warto też przypomnieć sobie, że jeśli ktoś jest smutny, nie znaczy, że jest daleko od Jezusa, a ten kto na Mszy lub wspólnotowym spotkaniu ma uśmiech na twarzy jest blisko Jezusa. Duchowość to nie uczuciowość.
Nie bój się przeżywać smutku i dawaj, sobie i innym, przestrzeń i czas na jego przeżywanie. Jeśli go przezywasz, nie znaczy, że straciłeś wiarę w Boga. I powtórzę, że jeśli smutek utrzymuje się długo, to poproś o pomoc specjalistę. To nie jest zdrada Boga. Gdy boli cię serce, to idziesz do kardiologa.
Tekst dzisiejszej Ewangelii przypomina nam bardzo ludzką kwestię. Smutek nie musi być czymś złym. Oczywiście nie ma tu mowy o długim, przeciągającym się stanie, który warto omówić z lekarzem.
Mowa tu o smutku, który jest reakcją na brak czegoś (lub kogoś), co (lub ktoś) jest dla nas ważne.
Jezus odchodzi, żegna się z apostołami i pomaga im nazwać to, co się w nich dzieje. Są smutni. Wskazuje, że to całkiem normalna sprawa.
Wielki banał, ale mamy prawo do smutku. Utopią jest zdanie, że chrześcijanin, człowiek wierzący, zawsze jest lub powinien być radosny i uśmiechnięty. To nie jest naturalne i jest bardzo nieludzkie. Człowiek, również wierzący, ma prawo do całej gamy uczuć, a nie tylko do niektórych, a niektóre musi zwalczać albo udawać, że ich nie ma. Bycie wierzącym, nie sprawia, że wyrzekamy się naszej ludzkiej natury. Jasne, że wiara, a wcześniej ludzka dojrzałość motywuje nas do świadomego i dojrzałego przezywania uczuć, ale ich z nas nie wykrawa.
W zdaniu: „wy będziecie się smucić, a świat będzie się cieszyć”, jest też bardzo podstawowa prawda: uczucia, które ja przeżywam są moje. I w drugą stroną – to, co przeżywają inni, jest ich. To też ważne przypomnienie w świecie ludzi wierzących: każdy z nas jest inny i ma swoją dynamikę przeżywania różnych spraw związanych z wiarą. Ktoś może być na tym samym spotkaniu (Mszy, wspólnej modlitwie, itp.) smutny, a ktoś radosny. Muszę się nauczyć respektowania prawa do przeżywania uczuć przez inne osoby. Po prostu, ktoś inny jest na innym etapie życia, właśnie przeżywa całkiem coś innego. I warto też przypomnieć sobie, że jeśli ktoś jest smutny, nie znaczy, że jest daleko od Jezusa, a ten kto na Mszy lub wspólnotowym spotkaniu ma uśmiech na twarzy jest blisko Jezusa. Duchowość to nie uczuciowość.
Nie bój się przeżywać smutku i dawaj, sobie i innym, przestrzeń i czas na jego przeżywanie. Jeśli go przezywasz, nie znaczy, że straciłeś wiarę w Boga. I powtórzę, że jeśli smutek utrzymuje się długo, to poproś o pomoc specjalistę. To nie jest zdrada Boga. Gdy boli cię serce, to idziesz do kardiologa.