[Komentarz Mieczysława Łusiaka SJ]
Uczniowie prowokowali Jezusa do gniewu, wyrażonego ukaraniem złych ludzi. Dziś też Bóg jest tak prowokowany. Na przykład wtedy, gdy mówimy: "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". Chętnie tak prowokujemy Boga, gdy chodzi o kogoś innego. Kiedy sami coś przeskrobiemy, wówczas szybko wzmagamy naszą pobożność, w nadziei, że Bóg przestanie się gniewać. Tymczasem On z gniewem nie ma nic wspólnego. Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy.
Nie prowokujmy Boga do gniewu, bo On się nie da sprowokować.
[Komentarz Grzegorza Kramera SJ]
Ile lat my za Panem Jezusem idziemy? Słuchamy Go, modlimy się, czytamy Pismo, mądre książki, słuchamy coraz lepszych kaznodziejów, niektórzy z nas są już po wielu kursach duchowości i tak naprawdę nic się nie nauczyliśmy. Jak Ci dwaj bracia.
Przecież znają Jezusa dobrze, słuchali Jego nauk, zapewne słyszeli choćby te wszystkie zdania, w których mówi o pokorze, a kiedy przychodzi co do czego, chcą zrzucić gromy z nieba na ludzi, którzy nie okazali się być wobec nich uczynni. Wcale im nie chodziło przecież o chwałę Boga, o czystość religii. Nie jestem pewien nawet, czy chodziło im chociaż o Jezusa. Jestem przekonany, że najbardziej chodziło o ich urażoną dumę.
Jezus, który mówił przede wszystkim do apostołów o "miłowaniu nieprzyjaciół", bo miłowanie tych, co ich miłują - jest oczywiste, nawet poganie tak czynią, teraz okazał się przez nich w ogóle nie zrozumiały. Jego nauczanie nie wyrobiło w nich zmiany ich postępowania.
Zobaczcie ile razy jest tak w naszym życiu, że mówimy o "świętym oburzeniu", o tym, że trzeba niewierzących, choćby tych, co głosowali przeciw życiu w Sejmie, napiętnować? Ile razy w naszych rodzinach, wspólnotach zakonnych, każdego dnia zsyłamy gromy na innych. Tylko dlatego, że nie chcą nas, albo naszych poglądów przyjąć.
Ten fragment jest też o pokorze Jezusa, pokorze nie nauczanej słowami, ale konkretnym działaniem. Jest tak w naszym życiu, że my jesteśmy bardzo życzliwi w stosunku do tych, którzy ładnie wyglądają, pachną, mają pieniądze (i chcą się nimi z nami podzielić), w jakiś sposób od nich zależymy (albo tak się nam zdaje). Gorzej jest już z tymi, którzy wcale wobec nas nie są ani mili, ani nie mają pieniędzy i pięknego zapachu. Wtedy zmieniamy postępowanie, znika nas uśmiech z twarzy, pojawiają się "usprawiedliwione oceny", złośliwość, wymowne milczenie itp. A Jezus przyjmuje to, że nie został przyjęty i nie robi scen. Idzie dalej.
Jest taka sentencja: "Twoja religia ujawnia się w tym, co robisz po wysłuchaniu kazania".