Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - pawel

Strony: 1 ... 3 4 [5] 6 7 ... 129
61
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 09, 2024, 01:51:25 pm  »
Grzegorz Kramer SJ
 
Jezus bierze nas na bok, osobno. To pierwsze zaproszenie, odejdźmy z Nim na bok, nie chciejmy doświadczyć Boga w pośpiechu. Znajdźmy miejsce i czas na to spotkanie. Mnie osobiście po takim wezwaniu, często włącza się stary mechanizm lenistwa, nie mam czasu, nie umiem się modlić, to w tej chwili nie jest dla mnie. Jeszcze komuś innemu może się pojawić inne ostrzeżenie, jak zacznę się modlić tak na serio, to może się okazać, że Bóg zażąda czegoś ode mnie; bym z czegoś zrezygnował, bym zmieniła swoje myślenie, przyzwyczajenie, które przecież jest takie dla mnie dobre i przyjemne. Ale! Gdyby chodziło tak naprawdę o nasze zmysły, nie tylko duchowość, o mówienie i słyszenie, gdyby nam ich zabrakło, to powiedzmy sobie szczerze, że nie tylko zaczęlibyśmy się modlić, ale nawet bylibyśmy skłonni zrezygnować z wielu spraw w naszym życiu. Czas na modlitwę, to nie kwestia jakichś obiektywnych przeszkód, to kwestia motywacji.
Po tym, kiedy Jezus bierze głuchoniemego na bok, mówi do niego: „otwórz się”. Uzdrawiając go, nie powiedział: „otwieram cię”. Powiedział: „otwórz się”. Mamy w sobie klucz do siebie. Tym kluczem jest wolna wola. Sam decyduję, czy otwieram się na Boga, czy nie. Bóg nie jest włamywaczem, który wchodzi wbrew woli człowieka. Zapewne nie raz wolelibyśmy, by Bóg dokonał swoistego gwałtu na naszej woli, by przyszedł i raz na zawsze wszystko pozmieniał. Jednak w takim myśleniu wcale nie zależy nam na relacji z Bogiem, na Nim samym, a zależy nam bardziej na nas, na tym, byśmy mieli święty spokój, byśmy – choć to bardzo lubimy – nie musieli decydować, być odpowiedzialnymi.
Klucz do naszego zamknięcia mamy w sobie. Nie potrzeba tu żadnych wielkich, magicznych środków, wielkich rekolekcji, wielkich mistycznych przeżyć. I wiecie, gdzie on jest? Jest w tym, czego najbardziej boimy się oddać. W tym, co dziś najbardziej jest do nas przyklejone. Tam jest klucz do otwarcia serca, otwarcia życia na Jezusa. Naszego życia. Ci spośród nas, którzy się boją, którym się nie chce, którym wydaje się to, co mówię, strasznie zagmatwane, przypominam słowa Izajasza: „Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg przychodzi”.

62
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 08, 2024, 09:30:08 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Trudna Ewangelia jest na dziś.
Jezus ostro traktuje kobietę. Przynajmniej z perspektywy naszych, europejskich relacji z XXI w. Jednak tak zapewne ówcześni Żydzi widzieli pogan – byli właśnie jak psy, jak ktoś kto nie jest równy panom.
Ona musiała czuć, że nie jest dla Jezusa psem, że On jej tak nie traktuje, dlatego w swojej rozpaczy, z wiarą przychodzi do Niego. Przecież schował się w jakimś domu, zapewne szukał spokoju, a ona go zakłóca, a jednak ją przyjął, rozmawia z nią. To może być taki moment, s którym włącza się mechanizm w naszym życiu, kiedy wszystko mi mówi, że jestem psem. Ludzie, wydarzenia, pamięć, grzechy, słabości. On zawsze patrzy inaczej. 
Ona jest bezczelna. Jezus nawiązując do tego, że Żydzi nazywali nie swoich – psami, sama siebie porównuje do szczenięcia. A więc nie jest kimś, kto się obraża, ale pamięta, że ma cel, że jest przed nią zadanie – zdrowie córeczki. Tak widzę ten fragment: cokolwiek się dzieje, pamiętaj o celu, bądź bezczelny, nie daj się zbić z tropu. 
Niesamowite jest to, że ona jest poganką, a przychodzi z wielką wiarą do Jezusa. Ta jej wiara nie spełniała kryteriów, które często stawiamy sobie i innym w chrześcijaństwie i Kościele. Zaryzykowałbym, że to trochę wiara magiczna (jak u kobiety, które dotknęła szat Jezusa), ważne, że w swojej beznadziejnej sytuacji przychodzi do Jezusa. To się liczy. 
Jezus, choć pokazuje, że najpierw przyszedł do Żydów, to jednak przez uzdrowienie pogańskiego dziecka, pokazuje, że przyszedł do wszystkich. Mamy iść do wszystkich. To jak wiemy wcale nie jest takie proste. Bo skoro Ewangelia to Dobra Nowina i mam ją ogłosić każdemu, również temu, którego uważam za poganina, to muszę często schować swoje urazy do kieszeni. 
Ba! Ona – poganka dostrzegła w Jezusie coś, czego nie dostrzegli Jego ziomkowie – pobożni Żydzi. Jak często my – pobożni chrześcijanie nie widzimy w Jezusie nadziei, którą przeczuwają ludzie niewierzący, albo według nas niegodni ze względu na swój grzech.  I ostatnia myśl. Czasem my – wierzący – wyciągamy ten tekst o psach, by kogoś poniżyć, powiedzieć mu gdzie jest jego – niewierzącego – miejsce. Warto zobaczyć i trzeba to zrobić, że Jezus uzdrowił jednak córeczkę. Jak już kogoś nazwiemy psem, to uzdrówmy mu dziecko… 
Bez względu na to czy żyjemy z kimś czy sami, warto zauważyć ważne słowo: opuszcza. Żeby być szczęśliwym zbudować coś, co daje radość, ale i cierpienie – trzeba opuścić. Podjąć decyzję o wędrówce, to się wiąże z bólem, z decyzją, z wyborem. Ona też musiała podjąć decyzję, zaryzykować, wyruszyć. I osiągnęła cel. Wielu z nas pozostaje, nie rusza.

63
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 07, 2024, 09:18:59 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Kilka lat temu napisałem komentarz do spalenia książek o przygodach Harrego Pottera. Oparłem go na fragmencie dzisiejszego fragmentu Ewangelii (Mk 7, 14-23).
Chrześcijaństwo uczy mnie, że mam patrzeć na świat, a więc na ludzi i wszystko, co jest stworzone, z miłością i bez lęku.
Jezus w Ewangelii pokazał coś bardzo trudnego, powiedział, że zło nie jest na zewnątrz, ale wewnątrz człowieka, to z ludzkiego serca pochodzą złe motywacje, które doprowadzają do zbrodni. Innym razem powiedział, że jak chcesz się modlić to zamknij się w izdebce. On w ogóle bardzo kazał zwracać uwagę na to, co wewnątrz nas się dzieje. I bynajmniej nie chodziło mu o nasze flaki...
Jezus to był ktoś, kto pewnego razu wziął swoich uczniów w okolice Cezarei Filipowej i tam wokół pogańskich bożków zapytał ich za kogo Go uważają. Tam właśnie, wokół pogańskiego świata, wyznali wiarę w to, że jest Mesjaszem.
Chrześcijanin ma wszystkie narzędzia do tego, by się nie bać, a swojej odwagi nie musieć udowadniać manifestowaniem paleniem książek i innych przedmiotów. Nie, Hary Potter nie sprawia, że ktoś jest opętany, ale za to może nas łatwo opętać obsesja na tle złego ducha, który już sam w sobie nie jest obsesją, a realnym stworzeniem. Z tym, że jeśli ktoś wierzy w Stwórcę, to wie, że żadne stworzenie mu nie zagraża. Nawet gdyby ono było ofiarowane złemu. Bo z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nie z przedmiotów.
Widziałem zdjęcia (z palenia książek) i ogarnął mnie smutek, że Eucharystia jest wykorzystana do guseł, do taniego zabiegu spalenia książek i innych przedmiotów. Kościół nauczył mnie, że jedyne ognisko przed kościołem, od którego w ornacie odpala się ogień, to ognisko nocy Paschy, kiedy od ognia odpala się ogień zapalający ogień najważniejszej świecy, która ma mi przypominać o Zmartwychwstałym, który jest większy od wszelkiego zła.
Tak, o wiele łatwiej jest spalić kilka przedmiotów i powiedzieć jesteśmy posłuszni słowu, o wiele trudniej jest przeczytać i wypełnić, że najważniejsza jest miłość, bez której człowiek może robić wielkie rzeczy, ale jest cymbałem brzmiącym.
Nie bój się człowieku Harrego, różowego parasola (a nawet tęczowego), maski z Afryki, nie bój się książek, bój się wiary bez rozumu, wiary, która opiera się na emocjach, chwilowych przedstawieniach. Bój się wiary, która szuka zła, a nie dobra, która bardziej wierzy w moc szatana niż Boga, który jest Panem wszystkiego.

64
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 06, 2024, 11:13:01 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Kościół, wspólnoty kościelne, społeczeństwa, bardzo lubią ludzi „czystych”, to znaczy pasujących do ich założeń. Takich, którzy poprawnie funkcjonują. Przestrzegają praw, zasad, nie sprawiają kłopotów, płacą daniny i podatki. Nawet takich, którzy nadużywają prawa, ale po to, by zachować stabilność tych wspólnot. Ważne jest, by nic nie nadszarpywało ich monolitu.
Czytam dzisiejszą Ewangelię i widzę jak Jezus się na takie coś wkurza, jak bardzo nie zgadza się na taki schemat myślenia i działania. Odwołuje się do Izajasz, by pokazać, że to ukochany sposób niektórych ludzi, wspólnot i społeczności.
Taki sposób działania doprowadza do tego, że część ludzi odpada poza margines, jest jednym z elementów popadania w choroby, również psychiczne i społeczne. W tych chorych sposobach postrzegania siebie i działania, wspólnoty te, potrafią wypychać wszystkich tych, którzy są zbędni, są balastem. Nawet najbliższych, bo zawsze znajdzie się jakiś przepis czy prawo, które można wykorzystać do budowania swojego wygodnego świata, w którym niekoniecznie można mieć ochotę, by znalazł się w nim ktoś słabszy, „inny”, z trudniejszymi poglądami czy takimi, które drażnią większość. 
Wtedy łatwo obruszyć się na dziecko w kościele, osobę starszą, która nie wyłączyła telefonu, niepokornego zakonnika czy polityka, który jest uczciwy. Oczywiście przykładów są setki. Ważne jest, by wyłapać ten schemat, dbania o zewnętrzną formę, ustanawiania praw i praktyk, które pomagają pozbyć się „trudnego elementu”, nie licząc się z tym, co z nim się stanie.

65
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 05, 2024, 10:01:07 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (5 lutego 2024 r.)

Obraz: Jesteśmy razem z uczniami w "łódce", symbolu wspólnoty Kościoła, przeprawiając się do ziemi pogan. Tam Jezus zostaje natychmiast "rozpoznany". Zewsząd znoszeni są chorzy i potrzebujący, aby "dotknąć" Pana i odzyskać zdrowie. Przyjrzę się tym osobom.

Myśl: Uczniowie przerazili się burzy na jeziorze i nie rozpoznali zbliżającego się do łodzi Jezusa. Gdy znalazł się On pośród nich, burza się uspokoiła i wszyscy bezpiecznie przybili do brzegu. Apostołowie przekonali się, że z Jezusem łatwo pokonuje się wszelkiego rodzaju "nawałnice". W ziemi pogan Jezus zostaje szybko rozpoznany. W przeciwieństwie do uczniów, ludzie mają "wyczucie Boga", który nie skąpi swego miłosierdzia. Wraca obraz "dotknięcia" Jezusa. On przynosi ocalenie, jak wcześniej kobiecie cierpiącej na krwotok i córce Jaira.

Emocja: "Dotknąć choćby frędzli płaszcza Jezusa". Doświadczenia religijnego nie można sprowadzić tylko do przeżycia duchowego. Ono ma także wymiar fizyczny, cielesny, niemalże "palpacyjny". Jest w tym zagrożenie "przesądem", ale bez "fizyczności" religia staje się "anielska" a nie ludzka.

Wezwanie: Poproszę o łaskę "rozpoznania" Jezusa, przede wszystkim w Eucharystii. Podziękuję Panu za Jego łaskę, która umacnia mnie w wierze. Zaplanuję sobie czas na lekturę fragmentu Pisma Świętego.

66
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 02, 2024, 09:18:03 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Warto wrócić do istoty tego święta. To Jezus jest ofiarowany w świątyni Ojcu. To Bóg poświęca się dla nas, my jedynie możemy przyjmować Jego poświęcenie. Co najfajniejsze, był zwykły rytuał, w każdej żydowskiej rodzinie. Może właśnie do tego trzeba wrócić, że Jezus poświęca się dla nas, ale nie robi z tego wielkiego „halo”, On po prostu nas kocha. A w miłości nie chodzi o wielkie słowa i deklaracje, ale o bycie przy drugim. W tym, co dziś świętujemy, chodzi o to, byśmy odkryli (na nowo), że należymy do Abby, do Tatusia, że jesteśmy kochani. A ofiarowanie się Jemu, wraz z Jezusem, to nie akt naszego „poświęcenia”, ale przyjęcie Jego poświęcenia dla nas. Nie, to nie jest wywyższaniem się Boga nad człowiekiem, to zabezpieczenie przed naszą ludzką i głupią pychą, której się wydaje, że niektórzy są lepsi.

67
Droga / Odp: Droga
« dnia: Luty 01, 2024, 10:14:47 am  »
Grzegorz Kramer SJ

W moim życiu jest mnóstwo hałasu: ludzie, muzyka, Internet, media, czasem już gubię się w tym harmidrze. Niby wiem, że to wszystko można wyłączyć, a jednak jest różnie. I właśnie w takim mętliku bardzo lubię pójść do konfesjonału. Zostawić to wszystko i wejść z Nim, w INNY (?) świat, w którym mogę zostawić cały ten szum i posłuchać historii ludzi, którzy próbują do Niego wracać. Łapię wtedy dystans, bo okazuje się, że to wszystko, co dzieje się w tym całym hałasie i ruchu, choć bardzo ważne i dobre, staje się niczym w porównaniu z Nim. Spada do rangi środka, nie celu - porządkuje się.
Myślę, że każdy z nas ma swoje święte Miasto, taką rzeczywistość, która nie tyle jest ucieczką od codzienności, ale jest wejściem w istotę tego, czym naprawdę jest życie. To może być bardzo intymne bycie z małżonkiem, rozmowa z drugim człowiekiem, który jest „mój”, to może być spotkanie z pacjentem, czytanie książki, ale przede wszystkim to jest Eucharystia i modlitwa. Odejście od wszystkiego, po to by spotkać Boga.
Jezus wysyła po dwóch. Myślę, że to nie jest tylko kwestia tego, że w dwóch jest raźniej, potrzebujemy drugiego człowieka. Drugi człowiek, we wspólnym zadaniu jest też dobrą szkołą siebie samego i pokory. Łatwo „gwiazdorzyć”, kiedy się jest samemu. Drugi uczy prawdziwego, codziennego dialogu, odkrywania swoich słabości i mobilizuje do pracy.
Potrzebujemy współpracy innych, od poziomu codziennych, prozaicznych spraw, gdzie opieramy się na pomocy i pracy innych ludzi (sklepy, komunikacja itp.) do naszych osobistych relacji i zadań. Jezus wysyłając ich po dwóch doskonale wiedział, jakie jest ludzkie serce. Wiedział, że choć jest często egoistyczne, tak naprawdę potrzebuje, by mieć do kogo otworzyć gębę.
Wysyła nas w drużynie. Wiesz, kto jest twoją drużyną? Nie szukaj ludzi, których sobie dobierasz. Jezus wysłał apostołów po tym jak sam ich dobrał. Zobacz wkoło ciebie, kogo tobie dobiera, nie kogo ty chcesz. Był świadomy tego, że wysyła ich na wojnę. Głoszenie Ewangelii, mówienie o Bogu to jest wojna. To nie jest klasyczne nauczanie wiedzy czy technik o tym, jak lepiej żyć. To jest głoszenie Słowa, które stało się Ciałem – Jezusa. To jest wojna ze złym duchem. Nie z drugim człowiekiem, bo człowiekowi mamy głosić Ewangelię. Nie można pomylić go z wrogiem. Głoszenie Zmartwychwstałego Pana to nie jest katecheza w przedszkolu z dzieciakami. To jest, jak mówi ten tekst, wyrzucanie złych duchów i uzdrawianie chorych. Jeśli to się nie dzieje w naszym życiu, trzeba się pytać siebie samego i tych, z którymi jestem posłany, o to, czy głosimy Jezusa, czy siebie?
Po to nas Jezus zabiera w miejsca ciche i oderwane od codziennego zgiełku, byśmy później poszli z powrotem do tych miejsc z Dobrą Nowiną. Jeśli będziemy chcieli od razu wyjść, to pójdziemy na wojnę, ale to nie będzie wojna o Niego, ale o siebie. O swoje wartości, o swoje poczucie bezpieczeństwa. Bez osobistego spotkania z Panem, każde nasze głoszenie będzie walką z człowiekiem, który myśli inaczej, a nie z diabłem, który jest prawdziwym przeciwnikiem.
Nie dziw się, kiedy cię nie przyjmą. On to przewidział. Owszem, dał możliwość strząśnięcia pyłu z nóg, ale zauważ, że Ewangelista nie odnotował takiego przypadku, wręcz przeciwnie, zanotował to, że oni robili cuda. A więc najpierw zrób cud, a dopiero później (ewentualnie) zabieraj się za strząsanie pyłu z nóg.

68
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 31, 2024, 09:45:37 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (31 stycznia 2024 r.)

Obraz: Jezus wraca znad Jeziora Galilejskiego, z Kafarnaum, gdzie działał, do swego rodzinnego Nazaretu. Przychodzi do swoich, ale oni "powątpiewają" o Nim. Przyjrzę się tym spotkaniom. Posłucham tego, co mówią ludzie i sam Jezus. Zatrzymam się nad tym, co przyciągnie moją uwagę.

Myśl: Przyjrzę się ludziom, którzy z podziwem patrzą na Jezusa i są zadziwieni Jego mądrością. Zobaczę też tych, którzy powątpiewają w Niego i lekceważą Jego działanie. Nam czasami wydaje się, że gdybyśmy mogli spotkać Jezusa osobiście, być świadkami Jego nauczania i cudów, uwierzylibyśmy Mu! To jest nieprawda. Współcześni Jezusa widzieli Go, słyszeli i właśnie dlatego Go odrzucili. My jesteśmy "mistrzami" w kreowaniu oczekiwań, wymyślamy naszych "bohaterów", "bogów" na miarę naszych fantazji. Wiara nie jest jednak przyjęciem Boga, jak Go sobie wyobrażamy, lecz zgodą na to, że Bóg, którego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jest człowiekiem w Jezusie.

Emocja: "Powątpiewać o Nim". Możemy wiedzieć wszystko o Jezusie: co robił, mówił, kim był. Ale to nie wystarczy, by spotkać się z Nim. Zwątpienie jest kamieniem, o który się potykamy. To jest choroba naszej wyobraźni. Nie chcemy uwierzyć w Niego, jaki jest. Chcemy wpasować Go w nasze wyobrażenia. Nie różnimy się od Jego sąsiadów i krewnych.

Wezwanie: Poproszę o łaskę wiary w to, że wielkość i moc Boga jest widoczna w Jego staniu się człowiekiem. Podziękuję za Jego człowieczeństwo, które sprawia, że mogę "dotknąć" Jego Bóstwa. Uczynię jakiś gest uszanowania i pokory.

69
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 30, 2024, 09:57:51 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Ta kobieta bardzo cierpi, nie tylko fizyczne, według Prawa była nieczysta, wiele rzeczy było jej zabronionych. Cierpi fizycznie, psychicznie i duchowo od 12 lat, więc od zawsze. Jest zdeterminowana, odwiedziła wielu lekarzy i nic się nie zmieniło. Dotyka się z determinacją, nie tylko z wiarą, ale właśnie z determinacją i zostaje natychmiast uzdrowiona. Może trzeba czasem sobie przypomnieć, że wiara to nie jest system myślowy, że wiara potrzebuje także znaków, gestów i uczuć. Dlatego Bóg daje Ducha, żebyśmy nie tylko przeżywali wszystko rozumowo, ale poszli na żywioł, nie zamykali wszystkiego w kanonach i przepisach. Duch wieje, gdzie i jak chce, a więc nie mam prawa mówić Mu, że gdzieś może, a gdzieś nie może działać.
Kto się mnie dotknął? – pyta Jezus. On jest świadomy. Jednak w tej historii jest coś niesamowitego. On, kiedy się dowiaduje, kto się Go dotknął, wcale nie krzyczy. Mówi: „twoja wiara cię uzdrowiła”. Właśnie. Nieważne jest, dlaczego z Bogiem zaczynamy, ważne, dlaczego przy Nim zostajemy. Nawet z takiego magicznego traktowania Boga, On ma moc uczynić coś wielkiego.
Jair, człowiek znaczący. Jednak zdarza się w jego życiu coś, co każe mu zapomnieć o konwenansach, o swojej pozycji. Cierpienie dziecka. Są takie sytuacje, w których nie obchodzą nas opinie, którymi na co dzień się przejmujemy. Przychodzi do Jezusa, jakiegoś nauczyciela i on, przełożony synagogi, pada przed Nim. I prosi by przyszedł, bo córeczka mu umiera.
Jezus dochodzi do domu Jaira. Zastaje tłum zgromadzony przy zwłokach. Płaczą. Jednak zanim tam dotrą, słyszą słowa: „po co trudzisz Nauczyciela, ona już umarła”. Wielu jest takich koło nas, ba, nawet w nas są takie głosy, co mówią: „nie ma sensu”. Jest sens. Nie wiemy, czy Jair działał w szoku po tej wiadomości, czy jeszcze bardziej wierzył, ale nie mówi Jezusowi, by zrezygnował. Idą dalej. „Nie bój się, wierz tylko”. Ile razy w takim momencie tracimy wiarę? Coś się sypie, a my podkulamy ogon i pozwalamy, by lęk ogarniał wszystko. Nie mówię tego z wyrzutem, ale byśmy sobie przypomnieli jak łatwo można dać się nabrać.
Naśmiewali się z Niego. Pobożni ludzie zapewne odczuwają, po usłyszeniu tego zdania, swoiste oburzenie na tych, co się śmieją. Ale zobaczcie, czy i nasza reakcja nie byłaby taka? Mogli poczuć się źle, bo mogli pomyśleć, że Jezus z nich kpi. Widzi nieżywą dziewczynkę i się pyta, czemu płaczą? Zapewne niejeden pomyślał: „gdyby Tobie umarło dziecko, to byś się głupio nie pytał”. Jednak w tym czysto ludzkim odruchu, który można usprawiedliwić, zapewne – jak to w życiu – jest i drugie dno. Naśmiewanie się z Boga. Łatwo wyznawać idę Boga wtedy, kiedy sobie radzimy. Kiedy wszystko jakoś się kręci. Kiedy krótko mówiąc, wiara nas nic nie kosztuje. Wtedy można jakoś na Boga się zgodzić. Jednak, kiedy stajemy przed decyzjami granicznymi, jak wtedy właśnie u Jaira, to łatwo przejść na drugą stronę. Wyśmiać Boga i wszystko to, co On proponuje. Śmiech wcale nie musi być dosłowny. Nasze kompromisy, nasze poluzowanie w małych rzeczach, usprawiedliwianie słabości. Po prostu nietraktowanie Boga poważnie. To jest śmiech z Boga. Bo my wiemy lepiej. Oni wiedzieli lepiej, my wiemy lepiej, oni się śmiali i my się śmiejemy. Tylko ojciec córeczki wierzył.
Chciałbym zwrócić uwagę tylko na jedną cechę Jezusa, która w tych tekstach się pojawia. Wrażliwość. Nie delikatność, ale wrażliwość. Wrażliwy na ból drugiego, wrażliwy, bo czuje dotknięcie i wrażliwy, bo po wskrzeszeniu dziewczynki każe ją nakarmić. On nie chce się zajmować tylko Twoją duszą. Jego interesuje całe Twoje życie. Tylko Mu pozwól do niego wejść.

70
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 29, 2024, 10:09:45 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Komentarz do Słowa.
Szkoda mi tych świń z dzisiejszej Ewangelii. Świnie to całkiem miłe (i smaczne) stworzenia, które nie wiedzieć dlaczego stały się dla niektórych z nas, synonimem wcielonego zła. W sumie po lekturze tej perykopy już możemy się trochę domyślać. 
Ten wątek ze świniami pokazuje, jaki jest diabeł - jest zachłanny, on „musi” coś mieć, posiadać, być panem, ale też trudno mu być ze sobą samym. Najpierw pokazuje kłamstwo, że Bóg czegoś chce, a później zdradza samego siebie, że jest zachłanny. Ta zachłanność go gubi - świnie doprowadzone do szaleństwa rzucają się ze skarpy. 
Bóg ani nie potrzebuje rozgłosu, ani nie potrzebuje tego, byśmy Mu coś dawali, a już na pewno nie „musi” posiadać. I bynajmniej nie dlatego, że wszystko do Niego należy. On nie ma tych przymusów, bo jest miłością, a ona nigdy niczego nie chce. A przecież ciągle, my - chrześcijanie powtarzamy, że Go naśladujemy. Może dziś warto ćwiczyć tę cechę Boga, że musi mieć, że potrafi dobrze przeżywać Siebie samego.
Szkoda mi tych świń, bo stały się obrazem tego, co się dzieje, kiedy słuchamy złego ducha. Ktoś lub coś koło nas staje się ofiarą.

71
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 26, 2024, 10:51:15 am  »
Grzegorz Kramer
poerdtSsnol8hu00401ag76iu8i2m0 06u4563311t810mcf2h3cn071at4g  ·
Chrystus powiedział, że mamy prosić o nowych robotników. Tu nie chodzi o to przecież, że z jednej strony mówi: „proście, a może wam dam, albo ilu sobie uprosicie, tylu będzie”. To byłaby kolejna zagrywka silniejszego ze słabszym. Dla mnie to jest raczej kwestia tego, że ten tekst każe mi otworzyć swoje serce na świadomość tego, że nie jestem w tej robocie sam, to jest wielka sprawa, a właścicielem plonów jest Ktoś inny i nie ja siałem - to nie jest mój prywatny folwark, ani też nie jest to mój ogródeczek, w którym mam się okopać ze swoją wizją. Mam zrobić swoją robotę.
Ewangelia nie jest tekstem do rozważania. Ona jest Słowem, które się robi. Kiedy jej nie robię, ona umiera, staje się pustym frazesem, jeszcze jednym podręcznikiem pt.: "Jak żyć?". Jak ją robić? Iść przed siebie i głosić POKÓJ, głosić, czyli robić. Drugim zadaniem jest głoszenie Królestwa Bożego, nie słowami, ale uzdrowieniami.
Jezus już stwierdził, że pójdziemy "jak owce między wilki", a więc naszym zadaniem nie jest pokazywanie palcem, kto wilkiem jest. To już zrobił Jezus, my mamy inne zadanie. Wielu z nas traci mnóstwo czasu na identyfikacje wilka. Dziś wielu chrześcijan lepiej potrafi identyfikować wilka niż Boga, organizuje się specjalne sesje i kursy, które pod pięknym hasłem: rozeznawanie duchowe, poświęcają 95% czasu na opisywanie tego, jak wygląda wilk. Tymczasem zadanie ucznia Jezusa polega na ogłaszaniu Królestwa Bożego, czyli mówieniu, pokazywaniu innym Boga w konkretach, nie w ideach. Bóg jest jeden. Nie ma dwóch Bogów: dobrego i złego. Zły nie jest kimś, kogo obecność mamy ogłaszać.
Ta Ewangelia zaczyna się od ważnego ustawienia sprawy. To Pan ustala, kogo posłać. Praktyka pokazuje, że wielu z tych, których On wyznaczył, w pewnym momencie zaczyna się zachowywać tak, jakby to oni byli pierwsi, a Pan tylko obdarzał ich mocą do czynienia znaków. Warto pamiętać o innym kawałku Ewangelii, kiedy Jezus mówi do tych, co czynili wielkie znaki w Jego Imię: nie znam was.
Uzdrawiać ludzi można na dwa sposoby. Zresztą tak jak On to robił: dosłownie, z dolegliwości fizycznych, ale także odpuszczając grzechy. Mamy moc uzdrawiania innych z chorób, które oni nam zadali i które my im zadajemy. Mamy moc uzdrawiania ludzi przez to, że nie dokopiemy im po raz kolejny w imię prawdy, Boga, czy religijnych dogmatów. Mamy moc uzdrawiać ludzi, czyli polepszać jakość ich życia. Nie ma sensu modlitwa o uzdrowienie kogoś z choroby, jeśli "równocześnie" kogoś kopiemy.
Wszystko wynika z tego, jakie doświadczenie Boga mamy osobiście. Jeśli jest to Bóg, którego się lękamy, to takiego samego ogłosimy światu. Nie mamy się lękać Miłości, w niej nie ma lęku. Głosić Dobrą Nowinę nie znaczy tylko głosić miłe słówka, stawiać wymagania, ale głosić Jego Słowo, nie swoje.

72
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 25, 2024, 10:01:23 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Tak, wiem, że w Dziejach Apostolskich nie ma nic o koniu czy osiołku, w ogóle o żadnym zwierzęciu. Szaweł upadł. Mógł więc upaść jak każdy człowiek idący, ale mógł też spaść ze zwierzęcia. Współcześnie może wypadłby z samochodu? Ważne, że upadł, bo oślepiła go światłość. Człowiek, który był przekonany, że jest oświecony (wie o Bogu, religii tak dużo, że daje sobie prawo do przemocowego działania w stosunku do przeciwników), został oświecony prawdziwym światłem, które go powaliło.
Dla mnie to ważna wskazówka, że jeśli uważam się za wierzącego to muszę pozwalać na to, żeby mnie mój Pan zwalał z nóg na ziemię. Kiedy mocno stoję na nogach swoich racji i wizji, zawsze wtedy jest duże niebezpieczeństwo użycia z mojej strony przemocy wobec drugiego.
Historia Pawła świetnie pokazuje, że Bóg lubi rozwalać nasze plany i wizje życia, które tworzymy. Jego historia, ale i innych ludzi pokazuje, że Bóg nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swego. Nie wiem, czy światłość była od Boga, czy to po prostu zwykłe słońce i ku temu bardziej bym się skłaniał. Bóg wykorzystuje różne sytuacje, by nas powalić. Ilu ludzi w końcu jest w stanie usłyszeć głos Boga, kiedy coś powali ich z wygodnego konia? Śmierć, choroba, bankructwo czy zwykła zrypka. Nie mówię, że Bóg przyciska sobie jakieś magiczne klawisze i zsyła nam różne trudności. Bliższe jest mi myślenie, że On po prostu wykorzystuje różne sytuacje, by do nas dotrzeć.
Prawdziwe nawrócenie całkowicie zmienia życie. Ono ma swoje konsekwencje w naszej codzienności. Nie tylko w naszym sercu, umyśle, ale w decyzjach i działaniu.
A w Ewangelii padają słowa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Łatwo wziąć ten tekst w sposób urzędowy, właśnie Szawłowy - pójść do człowieka i powiedzieć: musisz przyjąć chrzest, jak nie to będziesz potępiony. Ja ten tekst rozumiem na sposób Pawłowy (człowieka po zmianie). On jest wypowiedziany do ewangelizatorów: zróbcie wszystko, co możliwe, nie odpuszczajcie (sobie) zbyt łatwo głoszenia Ewangelii, bo cena jest bardzo wysoka.

73
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 24, 2024, 10:23:11 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Chyba najprostsze i zarazem niezbyt polotne, co możemy zrobić z tą przypowieścią, o siewcy, to zrobić z niej narzędzie samooceny. Polega ono na klasycznym moralizatorskim pytaniu, które ma wzbudzić poczucie winy: „jakim rodzajem gleby jesteś”. Oczywiście, w domyśle, odpowiedź powinna brzmieć: najgorszym.
Jednak ta przypowieść jest o Siewcy, o Bogu, który jest hojny i rzuca swoje ziarno wszędzie. Podobny jest do pasterza, który zostawia 99 owiec, by szukać jednej. Ryzykuje swoje owce i ziarno, mając nadzieję i wiarę w człowieka. To nawet fajna i przyjemna interpretacja dla nas. Jednak nie na tym koniec.
Często powtarzamy, że chcemy Boga naśladować, do końca nie wiemy, co by to miało być. Jedną z takich możliwości jest naśladowanie Go w hojności siania dobrego słowa. Oczywiście nie mam na myśli chodzenia przez ulice miasta i krzyczenia pozytywnych słów. Taki performers może i byłby dobry, ale to raczej kwestii jakiejś akcyjności.
Zobaczcie, ta przypowieść jest pytaniem o to, czy chcę naśladować Boga w wychodzeniu do każdego człowieka. Do wroga, do pijaka na ulicy, do narodowca albo człowieka z drugiej strony barykady, do chorego i samotnego, do znienawidzonego szefa, do człowieka, który mnie zranił, do tego, którego działanie w przeszłości sprawiło, że dziś mnie paraliżuje w codziennym życiu? Lista może być bardzo długa, ale skoro Siewca sieje dla nich, a ja chcę Go naśladować, to nie mogę tego wątku ominąć.
Nie, nie róbcie sobie zabiegu z poczuciem winy, że jesteś słabą glebą, to tanie i słabe. Chrześcijaństwo nie jest budowaniem poczucia winy i oskarżaniem. Ono jest Życiem, jest dynamiczne i jest sianiem, nawet tam, gdzie inni już nie chcą. Ludzie, spoza Kościoła i w nim, mają tendencje do przekreślania, wydania wyroku i wyrzucenia poza swój nawias tych, których nie chcą, albo ich wyrzucenie jest dla nich wygodne. Siewca sieje wszędzie. Tak naprawdę Jezus nie mówi w tej przypowieści, że to ziarno, które wydało plon stukrotny jest lepsze od tego, co wydało owoc trzydziestokrotny. Pokazuje jedynie, że nie każde miało szansę wzrastać w takich samych warunkach. I czasem, na serio, popatrzyć na te różne warunki, nie tylko jako na naszą winę i nasze wybory, ale na coś bardziej obiektywnego, niezależnego od ziarna, od człowieka. Ba! My to robimy, zawsze wtedy, kiedy chcemy siebie usprawiedliwić.
I jeszcze jedno. Różnorodność gleby pokazuje również coś bardzo oczywistego: Boga, który do mnie mówi, mogę spotkać wszędzie, w każdym kontekście.

74
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 23, 2024, 10:00:57 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Gdy czytam Ewangelię taka jak ta na dziś (https://www.paulus.org.pl/czytania?data=2024-1-23), odnoszę wrażenie, że czasem (współczesne) chrześcijaństwo ma kłopot z Jezusem. Bardzo często przeżywamy chrześcijaństwo jako moralność, redukując je do prostego pytania: jak mam się zachować? No i uczymy od maleńkości ludzi tego na przykład, że mają szanować swoich rodziców, mają ich zawsze słuchać. W skrajnych przypadkach dochodzi do tego, że ludzi 40-letni (kobiety i mężczyźni) spowiadają się z tego, że "nie słuchali rodziców (najczęściej mamusi)".
Patrzymy dziś na dorosłego Jezusa, który bardzo nie ładnie zachowuje się wobec swojej rodziny, w tym mamy. Zawsze przy tej Ewangelii zastanawiam się nad taką sytuacją, że przyjeżdża do mnie moja mama, ja prowadzę jakiś wykład, ktoś szepce mi na ucho: twoja mama przyjechała, a ja odpowiadam pytaniem Jezusa: a któż jest moją matką? Jak znam moją mamę byłaby niezła rozróba;-)
Ta scena pokazuje mi, że chrześcijaństwo to nie jest schemat do odtwarzania. To nie jest tak, że jesteś chrześcijaninem i "musisz słuchać mamusi do końca życia". Wiemy, że Maryja była bardzo ważna w życiu Jezusa - posłuchał jej w Kanie, pod krzyżem zatroszczył się o jej przyszłość, a jednak Jezus w relacji do Matki myśli, ma swój sposób bycia. Patrząc szerzej - Maryja też w tej relacji jest kimś kto się uczy być otwartym na no, co przyniesie kolejny dzień. Jest otwarta na nowość. To zaczęło się w dniu zwiastowania - kiedy wszystkie ludzkie schematy przestały mieć rację bytu.
Może to jest jakieś zadanie na dziś. Nie tyle czekać na "mityczną wolę Bożą", ona zawsze jest jedna: byśmy byli święci, ale w tym, co się dziś będzie działo, chcieć szukać Boga, który jest w każdym wydarzeniu z nami. Dobrym (często niestety kojarzonym tylko z przyjemnym) i złym (często niestety kojarzonym tylko z nieprzyjemnym).

75
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 22, 2024, 12:12:17 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Dzisiejsze oskarżenia wobec wielu chrześcijan o satanizm (współpracę ze złym duchem) nie jest czymś nowym. Swego czasu, również Jezusa oskarżono o to, że działa pod wpływem złego ducha. Pobożni ludzie, którzy mieli wizję tego, jak powinien działać Jezus, nie mogąc wcisnąć Go w żaden znany im schemat działania, a widząc Jego dzieła, wytłumaczyli Jego fenomen, sobie i innym, działaniem złego ducha.
Ile razy w swoim życiu już słyszałem, że jestem współpracownikiem złego, tylko dlatego, że mówiłem i działałem inaczej niż tego się spodziewano. Oczywiście to oskarżenie nie jest wypowiedziane wprost: jesteś satanistą, ono zawsze ma ukryte formy: twoje działanie jest podejrzane, prowadzisz do podziałów (równocześnie ci sami ludzie podkreślają, że chrześcijaństwo jest znakiem sprzeciwu), inni są bardziej wierzący od ciebie (bardziej księżowscy), twoja nauka nie jest jednoznaczna (ile razy Jezusa chciano przycisnąć do ściany, a On nie odpowiadał wprost). Jezus używa obrazu mocarza, którego można okraść. To ważny obraz, bo z jednej strony mam być czujny i nikogo, kto jest wrogiem, do wnętrza siebie nie wpuszczać. A jednak zdarzają się sytuacje, kiedy do wnętrza wkrada się ktoś, kogo uznajemy za przyjaciela. Ufamy komuś, powierzamy mu swoje życie, swoje intymne sprawy, a ostatecznie o nas wiąże, ograbia i zostawia na pastwę losu. Przeżyłem to, kiedy pozwoliłem na to, by ten, którego uznawałem za przyjaciela, wykorzystał moje słabości. Związał, ograbił, wypluł i zostawił.
Piszę o sobie, ale tylko po to, by pokazać pewien mechanizm, który może działać w dwie strony: można być oskarżonym, ale można również oskarżać. Warto zobaczyć, że w wielu naszych potyczkach i dyskusjach wcale nie chodzi o Boga, ale o nasze dobre samopoczucie wynikające z tego, że lubimy mieć przewagę. Warto zobaczyć, że aby to dobre samopoczucie osiągnąć jesteśmy w stanie drugiego oskarżyć o satanizm. Jezusa też oskarżono.
Tylko Bóg zna nasze prawdziwe motywacje. My bardzo często się mylimy patrząc na innych.

Strony: 1 ... 3 4 [5] 6 7 ... 129