[Komentarz Mieczysława Łusiaka SJ]
Co zrobilibyśmy na wieść o tym, że jeden z naszych bliskich przyjaciół zamierza nas zdradzić? Większość z nas zapewne doznałaby złości, a nie wzruszenia. Czy podalibyśmy takiemu przyjacielowi chleb? Już prędzej truciznę! Być zdradzonym to duże cierpienie. Trzeba bardzo kochać, aby je znieść bez złości i żalu wobec zdrajcy i aby w zdrajcy widzieć raczej ofiarę, niż wroga.
Każdy bowiem, kto czyni jakieś zło, jest ofiarą tego zła. Uczmy się od Jezusa cierpieć. Przede wszystkim cierpieć krzywdę wyrządzaną nam przez innych, bo to cierpienie jest chyba najtrudniejsze.
Jan z Karpatos (VIIe w.)
mnich i biskup
Rozdziały zachęty nr 29, 62, 85 (© Evangelizo.org)
Bóg podnosi tych, którzy leżą
Jeśli poniosło się porażkę po bohaterskiej walce, nie należy się absolutnie zniechęcać, nie poddawać, ale wstać, nabrać ufności, słuchając słów Izajasza i zaśpiewać je: „Byłyście silne, a zostałyście pokonane, niecne demony. A jeśli na nowo powrócicie z mocą, na nowo zostaniecie pokonane. Opracujcie plan, a będzie udaremniony. Wydajcie rozkaz, a nie nabierze mocy, albowiem z nami Bóg” (por. Iz 8,10). Bóg, który podnosi leżących (por. 145, 14 LXX) i zawsze jest gotów zniszczyć naszych nieprzyjaciół, jak tylko się nawracamy.
Piotr otrzymuje najpierw klucze (por. Mt 16,19). Następnie Bóg pozwala, by się zaparł (Mt 26,70), aby ten upadek był lekcją ostrożności. Jeśli ty zatem, otrzymawszy klucze poznania, popadasz w różnego rodzaju myśli, nie bądź zaskoczony. Ale otaczaj chwałą jedynego mądrego, naszego Pana, który tymi wydarzeniami hamuje zarozumiałość, która pragnie dorzucić się do poznania bożego. Ponieważ pokusy są hamulcem. Mogą powstrzymać pychę ludzką, dzięki opatrzności Bożej...
Utrata nadziei jest zgubniejsza niż grzeszenie. Tak więc Judasz, zdrajca, był słaby i nie miał doświadczenia walki. Wróg rzucił się na niego, rozpaczającego i zarzucił mu stryczek na szyję (Mt 27,5). Ale Piotr, ta solidna skała, przewrócony po straszliwym upadku, nie poddał się rozpaczy, ponieważ miał doświadczenie walki. Doszedł do siebie. Ze smutnym i upokorzonym sercem zapłakał gorzkimi łzami (Mt 26,75). Widząc to nasz wróg, z płonącymi oczami, jakby rozpalone ognie, cofnął się natychmiast i uciekł daleko z wielkim krzykiem.