Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - pawel

Strony: [1] 2 3 ... 112
1
Droga / Odp: Droga
« dnia: Dzisiaj o 09:01:48 am »
Grzegorz Kramer SJ

Jedno z najgorszych, a zarazem najkrótszych zdań, których nigdy nie lubiłem słyszeć, brzmiało: „Kramer”. Tak, moje nazwisko wypowiadana przez nauczycieli w każdej szkole, do której chodziłem. To wypowiedziane nazwisko wiązało się z tym, że trzeba było stanąć na środku i odpowiedzieć na pytania. W większości przypadków kończyło się to katastrofą. Albo bardziej współcześnie, w przestrzeni internetowej, gdy ktoś robi „burzę” i nagle wiele osób „stawiało” mnie w środku, by poniżyć.
Znacie ten wstyd bycia poniżonym na środku? Dokładnie to samo przytrafiło się kobiecie z dzisiejszej Ewangelii. Mechanizm jest bardzo „ludzki”. Ludzie lubią znajdować kogoś, kto zawinił, popełnił błąd i go poniżać. Robią to także ludzie religijni. Wtedy boli to jeszcze bardziej, bo jednym z argumentów potępiających jest Bóg.
Jezus, znów, jest Inny. Nie potępia, ale bierze w obronę. W tej sytuacji wystarczyła siła Jego argumentów i charakteru. Jednak wiemy, że za jakiś czas weźmie te religijne i ludzkie kamienie na siebie. Pozwoli się przybić do krzyża w zamian za ludzi postawionych na środek ludzkiego potępienia.
Jest Bogiem, który broni.
Słowo: J 8, 1-11

2
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 24, 2023, 11:32:00 am  »
Komentarz do Ewangelii (24.03.2023)

Obraz: Dzisiejszy fragment Ewangelii rozgrywa się w trzech miejscach, w Galilei, w Jerozolimie i w drodze pomiędzy tymi miejscami. Jezus unika Judei z Miastem Świętym, bo Żydzi czyhali na Niego, a Jego godzina jeszcze nie nadeszła. Oczyma wyobraźni zobaczę te miejsca, poczuję atmosferę napięcia i zagrożenia, która wpływa na Jezusa i lud.

Myśl: Kim jest Jezus? Skąd On pochodzi? Na jakiej podstawie kwestionuje Prawo i podaje się za Mesjasza? Ewangelia św. Jana pełna jest sporów Jezusa z Żydami. To nie są "salonowe dyskusje" mędrców. Perspektywa śmierci Jezusa przenika wszystko. On jest świadom tego. Nie może jednak milczeć. Wie, kto Go posłał i wiernie chce wypełnić swoją misję. Ludzie snują różne domysły, ale ciemności nie mogą zatrzymać światła. Każdy musi dokonać osobiście wyboru: pochwycić Jezusa, aby Go zabić albo przyjąć Go, aby Nim żyć.

Emocja: "I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem". Jezus woła głośno, także dzisiaj. Ja też muszę zadać sobie pytanie czy znam Go, wiem, skąd jest. Najlepiej to poznać "po owocach". Jezusowi nie są potrzebne deklaracje, słowa, by zrobiły wrażenie, ale prawda i szczerość.

Wezwanie: Poproszę o łaskę poznania misterium Chrystusa, bym umiał Go przyjąć. Podziękuję za Jego wierność i determinację. Przed krzyżem wypowiem słowa za św. Teresą Benedyktą od Krzyża: "Pozdrawiamy cię, Krzyżu Święty, nasza jedyna nadziejo! (…) Oczy Ukrzyżowanego zwrócone są na ciebie pytającym spojrzeniem. Czy chcesz na nowo, z całą powagą zawrzeć z Nim przymierze? Jaką dasz odpowiedź? »Panie, do kogóż pójdę? Ty masz słowa życia wiecznego«".

3
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 23, 2023, 09:10:55 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (J 5,31-47)

Obraz: Jesteśmy w dalszym ciągu w sporze, jaki Jezus toczy z Żydami po uzdrowieniu chromego nad sadzawką Owczą w Jerozolimie. Oczyma wyobraźni zobaczę tę scenę. Posłucham wypowiadanych słów. Przyjrzę się uczestnikom tego sporu, badając swoje odczucia.

Myśl: Jezus do każdego kieruje słowa: „wstań, weź swoje łoże i chodź!” Nie jesteśmy niewolnikami prawa. Słowo Syna pozwala nam przechodzić ze śmierci do życia. On ma przekonujące świadectwo. Są to Jego dzieła, które świadczą, że Ojciec Go posłał. Kto Jego odrzuca, odrzuca Ojca, nie przyjmuje Słowa Boga, które zbawia. Powodem niezrozumienia tego jest zło w człowieku, który szuka chwały u innych, zamiast u Boga. Kto upatruje własnej tożsamości i mocy w sobie czy w innych, nie jest zdolny uwierzyć w Boga i powierzyć się Jego miłości.

Emocja: „Ja mam świadectwo”. Ono jest fundamentem relacji między ludźmi. Dajemy świadectwo temu, co znamy i kochamy – wtedy dajemy życie. Jeśli nie, rozsiewamy śmierć.

Wezwanie: Proszę o łaskę przyjęcia świadectwa Syna, który daje mi poznać Ojca. Podziękuję za miłość Boga do mnie, jaką Syn objawia.
Uczynię jakiś gest uszanowania i uwielbienia Ojca, Syna i Ducha Świętego

4
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 22, 2023, 08:46:22 am  »
Grzegorz Kramer SJ

W dzisiejszym fragmencie Ewangelii widzę zderzenie się dwóch totalnie różnych światów. Pierwszy opisuje wiarę w schematyczny sposób, co wolno, a czego nie wolno robić (w szabat). Drugi opisują słowa Jezusa: Ojciec działa i Ja działam.
Możemy, podobnie do Jezusa, nazywać Boga - Ojcem. To pokazuje jak bardzo nas ukochał i do jakiego rodzaju wiary (religijności) nas zaprasza. Nie do niewolnictwa, które określone jest w nakazach i zakazach (co nam wolno), ale do relacji, w której podstawą jest dziecięctwo, a więc coś bardzo żywego i dynamicznego. Przecież każdego dnia dziecko robi krok na przód, zmienia się jego myślenie, nawyki, rozwijają się zdolności i możliwości. Dziecko poznaje siebie i rozwija relację z rodzicami.
Moja wiara „musi” być inna niż wczoraj. Ba! Może być inna.
Słowo: J 5, 17-30

Komentarz do Ewangelii (22.03.2023)

Obraz: Jesteśmy wraz z Jezusem przy sadzawce zwanej Owczą w Jerozolimie. Po uzdrowieniu człowieka chromego w szabat, Żydzi spierają się z Panem o znaczenie Prawa. Dzisiejszy fragment jest kolejną odsłoną tego sporu. Przyjrzę się tym, którzy biorą w nim udział. Posłucham wypowiadanych słów.

Myśl: Jezus przypomniał Żydom o prawie, które objawia Boga jako Ojca a ludzi jako Jego dzieci. W dzisiejszym fragmencie Jezus objawia samego siebie jako Syna równego Ojcu, działającego mocą Ducha Świętego. Mamy tu objawienie tajemnicy trynitarnej. Relacja między Ojcem i Synem jest dynamiczna, wyrażona za pomocą czasowników-czynności: ‘czynić’, ‘widzieć’, ‘miłować’, ‘dziwić się’, ‘wskrzeszać’ i wielu innych. To życie Ojca dane Synowi jest udzielane nam wszystkim. To objawiona przez Jezusa tajemnica Trójcy Świętej a zarazem tajemnica tożsamości każdego człowieka, który jest obrazem i podobizną Boga.

Emocja: „Sam z siebie nic czynić nie mogę”. Objawienie tajemnicy Trójcy Świętej jest zarazem objawieniem tajemnicy człowieka. Nie działamy własną mocą czy przemyślnością. Nasze źródła są w Bogu. Kto to odrzuca i tym nie żyje, odrywa się od łączności z Chrystusem.

Wezwanie: Poproszę o łaskę poznania miłości Ojca do Syna. Podziękuję za nieustanne napełnianie mnie obecnością Trójcy Świętej. Z pełną świadomością postaram się zrobić znak krzyża świętego, wzywając Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

5
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 21, 2023, 09:15:04 am  »
Grzegorz Kramer SJ

W Ewangelii widzimy człowieka chorego, takiego, który powiedziałby, jak wielu z na mówi, że w życiu najważniejsze jest zdrowie. W swoim oczekiwaniu na zdrowie, cud i na pomoc spędził trzydzieści osiem lat życia. To jest człowiek zrezygnowany. Nie wiemy do końca, czy on tam leży tak długo, bo rzeczywiście przez te wszystkie lata walczył o swoje miejsce, czy może dlatego, że już prawie czterdzieści lat temu zrezygnował z walki i przyzwyczaił się do swojej sytuacji?
Pewnego dnia pojawił się ktoś, kto po prostu zadaje mu pytanie: „czy chce być zdrowy”. I został uzdrowiony. Ot tak, po prostu. Po trzydziestu ośmiu latach, trzeba było wstać i wziąć się do roboty i wszystko w życiu zmienić. Nic już nie było, jak do tej pory. Nic. Musiał też zmierzyć się z głupią interpretacją prawa. On przeżywał najpiękniejsze chwile życia, a faryzeusze stawiają go wobec idiotycznych problemów.
Czasem można odnieść wrażenie, że nasza modlitwa o zdrowie, nie tylko to fizyczne, ale też duchowe i psychiczne kończy się na pierwszym zdaniu tego człowieka: Panie nie mam człowieka, który mi pomoże. Boże, okoliczności mojego życia są beznadziejne, nic mi nie wychodzi, wszyscy się na mnie uwzięli, rząd nie pomaga, Kościół ma w nosie moje potrzeby, żona nie chce ze mną gadać, przełożeni zajmują się tymi lepszymi.
Dość ciekawą postawę zajmuje Jezus. Można odnieść wrażenie, że nie współczuje temu człowiekowi, nie wchodzi w jego biadolenie.  Zadaje tylko jedno dość dziwne pytanie: „czy chcesz być zdrowy”. Panie, przecież ja tu leżę od trzydziestu ośmiu lat i czekam na uzdrowienia, a Ty się mnie pytasz, czy chcę być zdrowy? Nie, nie chcę, leżę tu sobie trzydzieści osiem lat dla przyjemności. Człowieku, jasne, że chcę. W pytaniu Jezusa jest jakby drugie dno: czy Ty naprawdę chcesz być zdrowy, czy tylko chcesz, by Ci było przyjemniej, lżej?
I tu wracam do naszego mówienia o tym, że zdrowie jest najważniejsze. Czy naprawdę chcemy być zdrowi? No bo przecież kiedy będziemy zdrowi, to nagle się okaże, że nie ma na co narzekać, nie ma o czym rozmawiać, czym się chwalić i licytować, kto ma gorzej.
Można w nieskończoność śpiewać: słuchaj, słuchaj, jak Cię błaga lud, uczyń cud… I cudu nie przyjąć. Łatwo po wysłuchaniu tej Ewangelii utożsamić się z owym chorym. Łatwo oburzyć się na czepliwych faryzeuszy. Jednak jest tam jeszcze jedna postać. Bezimienna. Ów mężczyzna czekał trzydzieści osiem lat dlatego, że jak sam mówi: „nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki”. Nikt przez trzydzieści osiem lat nie pomógł temu biedakowi. Nikt z pobożnych ludzi przychodzących do Jerozolimy nie zechciał mu pomóc.
Może uzdrowienie dla nas, ma przyjść właśnie, w otworzeniu się na drugiego człowieka. Niekoniecznie chorego. Ale tego, którego ciągle, od trzydziestu ośmiu lat nie chcemy zobaczyć? Ta Ewangelia nie jest po to, by nam było miło. Ta Ewangelia pojawia się w naszym życiu, byśmy się nawrócili.
Naprawdę czasem wystarczy dobre słowo wypowiedziane w sercu. Czasem wystarczy, by w drugim człowieku poszukać dobra. Tak pomimo wszystko. Zdrowie jest ważne, ale ważniejsze jest to czy naprawdę chcę uzdrowienia i to, co będzie po nim.
Słowo: J 5, 1-16

6
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 20, 2023, 09:17:12 am  »
Grzegorz Kramer SJ

O Józefie możemy powiedzieć niewiele ponad to, że miał zasady i się ich trzymał. Miał cudowną narzeczoną, z którą wiązał swoje życiowe plany. Posiadał swój pomysły na to, jak być szczęśliwym. I nagle to wszystko się zawaliło, a sprawcą tego był Bóg!
W życiu Józefa istotna jest cisza i milczenie, my lubimy dużo krzyczeć. Czasem można odnieść wrażenie, że czym głośniej krzyczymy, tym wydajemy się bardziej stanowczy. Bzdura. Właśnie w ciszy uczymy się podejmowania trudnych decyzji i wprowadzania ich w czyn.
Józef jest człowiekiem takim jak my, który wcale nie prosił się o cudowności w swoim życiu, nie chciał innej wersji życia niż ta, do której dąży większość z nas. Założenia rodziny, domu, dzieci, pracy. Po prostu zwykłości. A jednak, kiedy życie postawiło go przed dziwnymi zdarzeniami i trudnymi decyzjami to podejmuje je. Ważne jest też to, że Bóg przemówił do Niego w śnie. Nie chodzi o to, byśmy teraz analizowali wszystkie swoje sny, ale byśmy byli ludźmi, którzy są czujni na Jego głos. Tym głosem może być jakiś znak, spostrzeżenie, tekst czy drugi człowiek.
Józef jest bezkompromisowy. Jest wierny temu, do czego go Bóg zaprosił. Nie gra na dwa fronty. Rezygnuje ze swoich – dobrych – planów, albo raczej nie tyle rezygnuje, co modyfikuje je wtedy, kiedy Bóg proponuje coś innego. On to wbrew nadziei uwierzył nadziei. Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość, napisał św. Paweł. Uwierzyć Bogu w rzeczach, które wcale nie są do zaplanowania, które wydają się na początku drogi być jak szalone wizje. Uwierzyć, wbrew nadziei, która była we wcześniejszych nieudanych naszych próbach, że dasz radę wyjść z nałogów, że dasz radę być innym człowiekiem. Takie szaleństwo nie jest zastrzeżone tylko dla Józefa. Takie szaleństwo jest też dla ciebie. Chcesz zaszaleć, chcesz zrobić coś, co jest niestandardowe?
Chcesz? To zrób. Nie czekaj na kiedyś. Nie przygotowuj wszystkiego z precyzją chirurga, pozwól dać się zaskoczyć. Dziś Bóg przychodzi i mówi – weź zrób coś wbrew wszystkim. Jeśli w Twoim sercu pojawiła się myśl szalona, by iść pod prąd, to posłuchaj Boga, który mówi: nie bój się wziąć do siebie tej myśli, bo z Boga ona jest. Uwierzyć w siebie i sobie, to nie znaczy, że wiem jaki będzie koniec, to znaczy tyle, że wchodzę w konkretne zadanie ryzykując, a zarazem ufając, że dam radę. Zaryzykuj. Nie bądź jak większość mężczyzn w tamtym czasie, którzy oddaliliby Maryję. Bądź jak Józef, który wszedł w coś, co kompletnie było dla niego dziwne.
Prawdziwy Józef, to człowiek dramatu, człowiek żyjący w ciągłym napięciu. Szukający woli nie tylko Boga, ale i swojej. Kiedy te dwie się spotykają, to musi dojść do napięcia i dramatycznej walki. Dwa szczegóły. Milczenie i chęć odesłania Maryi. Zazwyczaj tłumaczymy to tak, by Józef wyszedł na bohatera. Ale to milczenie może być też oznaką słabości. Mężczyźni często tak mają, że nie wiedzą co powiedzieć. Zamiast reagować, powiedzieć i coś zrobić – milczą. Nie zawsze milczenie jest dobre. Żeby nie narażać Maryi – tak mówi Ewangelia – chciał Ją odesłać. Może jednak chciał Ja odesłać, bo się bał po prostu? Może chciał wykorzystać lukę prawną, by pozbyć się problemu? Nie wiemy, co Józef myślał, nie był niepokalanie poczęty i nie był bez grzechu.
Różnie można na Józefa patrzeć. Myślę, że każdy mężczyzna: odważny, z szerokimi horyzontami, jak i zalękniony, który patrzy na świat przez pryzmat swoich lęków – może znaleźć w Nim inspirację do zmiany swojego myślenia.
I ostatnia rzecz. Bóg czasem zaprasza nas do przygody, która nie mieści się w standardach.
(Mt 1, 16. 18-21. 24a)

7
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 17, 2023, 02:30:22 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Pobożny Żyd przyszedł zapytać o ważność przykazań i hierarchię wartości (Mk 12, 28b-34). W dobrej woli chciał ustalić jasne zasady i granice. Też tak mamy, to jest łatwiejsze: mieć podręcznik zasad, w których muszę się zamknąć i poruszać. Wielu z nas jest to potrzebne, by móc każdego wieczoru odpowiedzieć sobie na pytanie: czy byłem dobrym chrześcijaninem, tzn. czy dobrze wypełniłem przykazania i prawo? Co robi Jezus? Nie wymyśla niczego nowego, ale przypomina temu pobożnemu Żydowi, że pierwsze nie jest: „zrób”, ale „słuchaj”.
Słuchanie jest doświadczeniem drugiej osoby. Muszę jej dać swój czas, zaangażowanie, siebie. Doświadczam Boga zmysłami, uczę się Go, słucham, patrzę jaki On jest. Później mogę iść dalej. Doświadczenie jest pierwsze, prawo jest drugie.
Jezus przyszedł rzucić ogień na ziemię, nie katechizm. My jesteśmy dziś formowani na odwrót, skutek jest taki, że człowiek najpierw dostaje reguły, twarde definicje, a później próbuje się go nakłonić do doświadczenia Boga. I tu zaczyna się problem, bo taki człowiek „już wie”. Jest w nas taki mechanizm, że wiedza, w jakimś sensie, sprawia zamknięcie na doświadczenie. Łatwiej powiedzieć o miłości niż jej doświadczać. Łatwiej mówić o modlitwie niż się modlić. Łatwiej tłumaczyć cierpienie niż go doświadczać. Łatwiej mówić o Bogu niż wejść z Nim w relację.
Nie wierzymy w dogmaty, wierzymy w Rzeczywistość, którą dogmaty wskazują i próbują opisać. Warto zobaczyć, co dla mnie jest pierwsze? Prawo, definicja, dogmat czy doświadczenie? To jest ważne, z tej racji, że łatwiej zostawić wiedzę niż doświadczenie.
Także pobożny katolik zapyta najpierw o przykazania, definicje i moralność. A Bóg znów pokaże, że pierwsze jest doświadczenie

8
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 16, 2023, 03:05:08 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Bóg jest Bogiem. Ja jestem człowiekiem. Trzeba sobie czasem przypominać oczywistości.
Teksty dzisiejsze pokazują, że warunkiem tego, żeby On był nam Bogiem, jest słuchanie Jego głosu. On nie chce być Bogiem na siłę. Nie da się kochać kogoś, kogo się nie słucha. Nie da się wierzyć komuś, kiedy nie daje się Mu posłuchu. Ktoś, kto Go słucha, doświadcza różnych rzeczy, jak każdy człowiek żyjący na ziemi, ale przyjmuje więcej. Niekoniecznie rozumie, ale przyjmuje w zaufaniu, bo Bóg wie lepiej. Ktoś, kto nie przyjmuje tej prawdy, że Bóg jest Bogiem, a on człowiekiem, znajduje takiego czy innego bożka, nawet złego ducha. Tej dziury w sercu nie da się zasklepić. Ona jest i domaga się lokatora. Ktoś, kto wyrzuca ze swojego życia Boga, niech się nie łudzi, że nagle staje się człowiekiem wolnym, wolnym od „boskiej tyranii”. Właśnie teraz zaczyna się prawdziwa tyrania. Zły, choć stwarza poczucie wolności, niezależności, fajności, jest tak naprawdę oszustem, pozorantem. Dobra Nowina nie polega na tym, że Bóg coś każe, że każe za Sobą iść. Nie, takie myślenie pochodzi od tego, który nie idzie z Panem, jest Jemu przeciwny. Bóg stwarza warunki do rozwoju, do bycia sobą. On nigdy nie zniewala, nie nakłada kagańców. On daje wolność.
Ciekawy jest ten wątek o królestwie wewnętrznie skłóconym. Odchodząc od bezpośredniego kontekstu, w jakim Jezus wypowiada te słowa, warto zauważyć, że często w naszym codziennym przeżywaniu chrześcijaństwa używamy takiego zwrotu: "walka". Ludzie walczą ze sobą i z innymi. Tymczasem okazuje się, że nad sobą mamy pracować, a jeśli idzie o innych - to oni też nie są naszymi wrogami. Czasem relacje są trudne i wtedy też należałoby nad nimi popracować. Jedyny wróg, jakiego człowiek ma, to zły, diabeł. Drugi człowiek, ja sam - nie jestem wrogiem. Warto sobie o tych oczywistościach przypominać, aby nie mylić wrogów realnych z innymi ludźmi i sobą. Serio, więcej pozytywnych owoców przynosi praca nad sobą niż walka ze sobą.

9
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 15, 2023, 04:08:13 pm  »
Grzegorz Kramer  SJ
Żeby kogoś poznać, trzeba zobaczyć, jak myśli, działa. Podobnie jest z Jezusem. Ewangelia jest możliwością zobaczenia jak Jezus myśli. W Ewangelii, Jezus często idzie pod prąd, na przekór idiotycznemu interpretowaniu Prawa. I to jest Jego ważna cecha. Liczy się dla Niego istota, sens, serce. Dopiero później jest Prawo. Zresztą to jest to, do czego wzywa Jego Ojciec: „Chcę bardziej miłosierdzia niż ofiary”.
Kiedyś opublikowałem na FB cytat z książki Winstona Grooma – „Forrest Gump”: „Płyń z prądem, przyjacielu i gdy Cię będzie unosił, leciutko mu pomagaj, omijaj rafy, walcz z mrokiem i nigdy, nigdy się nie poddawaj”. Rozpętała się wtedy spora dyskusja. Znalazły się osoby, które stwierdzały, że chrześcijanin kategorycznie może płynąć tylko pod prąd. Uważam inaczej.
Chrześcijanin to człowiek, który ma myśleć, podobnie jak pokazuje to Jezus w Ewangelii. On sam powiedział, że nie przyszedł znieść Prawa. A jednak często, wcale skrupulatnie go nie przestrzega. Znam ludzi, którzy zawsze idą pod prąd i to wcale nie jest dobre. Często to „pod prąd” jest przykrywką zwykłej upartości, złośliwości i kompleksów. Znam też ludzi, którzy żyją przeciwnie i to jest zwykłym tchórzostwem i ucieczką. Mądrość polega na tym, że człowiek potrafi stosować obie zasady. Jezus kiedyś powiedział: „nie stawiajcie oporu złemu”. To nic innego jak to, żeby nie bronić swojego „ja” i szczęścia za wszelką cenę.

(Mt 5, 17-19)


10
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 13, 2023, 01:53:21 pm  »
Grzegorz Kramer SJ
Po raz kolejny Jezus pokazuje, że jest zdeterminowany i się nie boi. Jest niezrozumiany i odrzucony. Ta sytuacja jest częścią wydarzeń, które rozpoczęły się w synagodze, w Nazarecie. Po przeczytaniu kawałka z Izajasza, który Jezus adaptuje do siebie, pokazuje swoim znajomym program na swoje życie. Nie przyjęli tego, co im powiedział, w głowach się im to nie mieściło. A przecież zaoferował im życie, w którym Bóg przychodzi z wolnością. Pokazał im, że od kiedy Mesjasz pojawił się na ziemi – idzie nowe. Jego ziomkowie woleli zostać w starych, utartych schematach. Woleli swoją wewnętrzną niewolę. Podobnie, jak przed wiekami nie przyjęli Eliasza, który przyszedł wyzwolić ludzi od fałszywych bożków. Jezus mocno im dosolił. Dziś też tak się dzieje, kiedy wierzący ludzie, skostniali w swoim myśleniu, że znają Boga, nie chcą świeżości. Tak się dzieje zawsze z nami, kiedy idziemy na modlitwę i wiemy lepiej, co Bóg powinien.
Ta Ewangelia jest też o tym, jak wielką wolnością jesteśmy obdarzeni. Możemy Boga odrzucić, możemy tak bardzo zgorszyć się Dobrą Nowiną, że postanowimy w taki czy inny sposób zabić Boga. To wcale nie musi być akt apostazji, popełniona aborcja, życie bez ślubu, czy zgoda na związki homoseksualne, czy kwestia gender. Rzecz jest bardziej subtelna. To, co doprowadziło do sytuacji z Ewangelii, to kwestia tego, że Jezus zaoferował im życie ryzykowne. My robimy wszystko, podobnie jak oni, by to ryzyko zredukować do minimum. I tak, jak oni uznali, że trzeba się Jezusa radykalnie pozbyć, bo przecież burzy ich społeczny porządek (racjonalizacja), tak my żyjemy w czasach, w których nadużywamy słowa „odpowiedzialność”, która stała się dobrym wytrychem do tego, by nie wchodzić w ryzyko.
Niepodjęcie ryzyka skończy się jak epizod w Nazarecie. Jezus przejdzie obok nas i pójdzie swoją drogą, a my będziemy się dalej utwierdzać w przekonaniu, że „nic się nie stało”.
Zobaczcie, że można spojrzeć na ten fragment w odniesieniu do siebie samego. Ja mogę być dla siebie prorokiem, czyli człowiekiem, który próbuje żyć Słowem, sobie obwieszczać Dobrą Nowinę, próbować wskrzesić nadzieję, a zarazem nie przyjmować tego. Jest w człowieku taka przestrzeń, która jest destrukcyjna dla samego siebie, przestrzeń, która siebie nie lubi, swojego życia i nie chce dostrzegać w sobie Boga. Jest w nas taka przestrzeń, która lekceważy w sobie dobro i dobry głos, który nieustannie podpowiada nam, co i jak zrobić by życie było twórcze. Ile to już razy zabijaliśmy w sobie proroka, bo uznaliśmy, że wiemy lepiej? Ile razy lekceważyliśmy w sobie głos, który pchał nas do twórczego wyjścia z swojego smutku?  Unosiliśmy się gniewem na swój wewnętrzny głos, który pcha nas do życia i próbujemy go zepchnąć ze skały cynizmu, tego, że my wiemy lepiej, że "się nie da". Wolimy szukać skomplikowanych rozwiązań, wolimy pojechać na pielgrzymkę na koniec świata, poszukać jakiegoś super mówcy, uzdrowiciela, nie chcąc zauważyć, że Słowo mówi w nas, że Duch modli się w nas.
(Łk 4, 24-30)

11
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 10, 2023, 10:34:25 am  »
Grzegorz Kramer
  ·
Wbrew pozorom ta Ewangelia jest o Miłosierdziu Boga.
Wiem, wygląda groźnie, wygląda jak opowieść o największych grzesznikach, którzy nie dość, że chcieli wskoczyć w miejsce Pana, to jeszcze Dziedzica. Jednak Pan tę opowieść opowiedział do konkretnej grupy. Do Żydów, szczególnie uczonych w Piśmie, którzy nie przyjęli Go jako Mesjasza. Jasne, że my też Go często nie przyjmujemy, jasne, że i my chcemy wskoczyć w miejsce Boga i zatłukliśmy Jego Syna. Jednak na nasze szczęście już jest "po". On już zawisł na Drzewie, a wcześniej został już odrzucony.
Teraz ta przypowieść znaczy tyle, że Bóg nie umilknie, nie spocznie, dopóki nam nie będzie dobrze. Dopóki w naszym życiu będziemy odczuwać takie sprawy jak odrzucenie i spustoszenie, On nie spocznie na laurach. Będzie o nas walczyć, aż do śmierci Swojego Syna. Dopóki nie odczujemy, że jesteśmy Jego.
Jednak nie mylmy tego poczucia z jakimś niekończącym się stanem „świętego spokoju”. To się dzieje w naszej zwariowanej codzienności. Ile razy było już tak, że wszystko się zawalało, wydawało się, że więcej już nie damy rady? A jednak pojawił się ktoś, jakaś myśl, wydarzenie z pozoru nieistotne, po którym zaczęło się robić jaśniej.
Oczywiście możemy widzieć takie rzeczy jako przypadki, ale możemy także widzieć w nich Jego - Ojca działanie. To znów jest wybór. Można żyć twierdząc, że wszystko mi się należy, na przykład w rodzinie. Rodzice muszą mnie karmić, żona musi gotować obiad, mąż musi pracować. A można te codzienne sprawy przeżywać jak wielkie wydarzenia. On nie spocznie, dopóki ty nie będziesz szczęśliwy. Nawet jeśli nie będziesz chcieć tych jego dowodów widzieć.
Niech ta Ewangelia nie będzie dla nas wyrzutem, ale dowodem na to, że jesteśmy przez Niego ukochanymi; dowodem na to, że bardzo Mu na nas zależy, tak bardzo, że pozwolił na zabicie Dziedzica. On już nie mówi tej przypowieści "przeciw", ale dla nas. Bo jesteśmy Jego dziećmi.
(Mt 21, 33-43. 45-46)

12
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 09, 2023, 02:27:17 pm  »
Księga Jeremiasza 17,5-10.
Tak mówi Pan: «Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce.
Jest on podobny do dzikiego krzewu na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście; wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, gdy nadejdzie upał, bo zachowa zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców.
Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?
Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków».

Grzegorz Kramer
  ·
O prawdziwości słów z dzisiejszego Słowa: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku”, przekonałem się paradoksalnie, w momencie, kiedy inni zaczęli pokładać nadzieję we mnie. Wcześniej wiedziałem, że człowiek zawodzi, jednak dopiero, kiedy sam zacząłem być „ważny dla innych” doświadczyłem jak prawdziwe jest to słowo.
To przekleństwo nie pochodzi od Boga, ono się dzieje samo. Każdy człowiek, w ostateczności, będzie dla nas rozczarowaniem. Nie dlatego, że musi być „złem wcielonym”, ale dlatego, że mamy w sobie pragnienie czegoś, co jest nieskończone, a nasza ludzka kondycja jest bardzo ograniczona.
Ostatnie lata w moim życiu, to umieranie we mnie moich ludzkich autorytetów. Wiele lat budowałem swoją tożsamość i siłę na ludziach. Takich na wyciągniecie ręki i tych ze świeczników. Niestety każda taka „śmierć” wiąże się z bólem i żałobą oraz rozczarowaniem. Jednak nie umierającym autorytetem, ale sobą, że po raz kolejny próbowałem coś zbudować na człowieku. I to jest przekleństwo, bo na końcu zostaje się jak samotny krzak na pustyni.
Jeremiasz pisze, że „serce jest zdradliwsze niż wszystko inne”. To prawda, kiedy sercu zabraknie rozumu, czyi tego, co potrafi trzymać zdrowy dystans do autorytetów, wtedy odchodzenie od nich kosztuje bardzo dużo.
I nie chodzi o bycie samotną wyspą czy człowiekiem, który pozjadał wszystkie rozumu. Potrzebuję się uczyć od innych, potrzebuję korzystać z ich doświadczenia, ale nie mogę na nich budować siebie, swojej wartości i szczęścia. Oni też funkcjonują w jakichś ograniczeniach i przychodzi moment, w którym mierzą się ze swoimi słabościami, uwikłaniami i małościami.
Bycie uzależnionym od ludzi prowadzi do bycia bogaczem, który jest uwikłany w konieczność posiadania, która z kolei sprawia, że trzeba bronić siebie za wszelką cenę, nawet niewidzenia drugiego człowieka, dochodzenia do celu po trupach.

13
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 08, 2023, 09:29:03 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Apostołowie, chwilę przed, słyszeli przypowieść o robotnikach w winnicy. Jezus pokazał im Boga, który kocha każdego równie mocno i na każdym człowieku Mu zależy. Usłyszeli o tym i… nic się nie nauczyli.
Idzie z przyjaciółmi, najbliższymi, chce intymności, bycia z tymi, których kocha. Nie tylko jako Bóg, ale jako konkretny człowiek. Wyjawia im swoją największą tajemnicę. Ma być zabity i zmartwychwstanie. Jak zawsze – nic nie zrozumieli i jak zawsze okazali się tchórzami – nie zapytali swojego przyjaciela, jak to wszystko rozumieć. Znaleźli temat zastępczy – stołki, rozprawianie kto, kim będzie, kto kim zostanie, kto więcej znaczy.
Ich zachowanie się to stary, sprawdzony sposób na radzenie sobie ze swoją głupotą (nie tylko intelektualną). Łatwiej jest dyskutować o tym, co się znaczy, kreować swoją karierę i pozycję (lub zajmować się tym samym u innych), niż przyjąć trudną prawdę drugiego człowieka.
Hołdujemy naszej próżności, która ma zasłonić nasze lęki i rany. Zajęcie się „stołkami” może dawać człowiekowi poczucie panowania nad rzeczywistością. Tworzymy wtedy różnego rodzaju opowieści, które mają sprawić, że czujemy się silni. Tak bardzo boimy się nagości naszej słabości, że musimy zakładać te maski.
Dlatego zły pcha nas do sławy i władzy. To wcale nie jest domena „wielkich świata”. Ba! Łatwo jest upajać się zdjęciami w mediach, które przedstawiają przepych polityków, gwiazd i władców. Wtedy możemy przybrać maskę ludzi sprawiedliwych i wolnych, możemy się oburzać. Dopóki będziemy o tym trąbić wszem i wobec (jako chrześcijanie), to będzie to jedynie wyraz naszej głęboko ukrywanej zazdrości i własnej pazerności.
Przyznaj się do swojej nagości, do tego, co jest w twoim sercu, a nie udawaj, że nie ma problemu. Ciągle szukamy tematów zastępczych, byleby się nie przyznać do tego, co jest moim osobistym grzechem. To ja jestem grzesznikiem, nie oni. To o swoim grzechu mam mówić publicznie, na dachach, a nie o ich grzechach. Zawsze jedni i drudzy znajdą klakierów. Jednak nie o to idzie.
A Ewangelia jest tak piękna, że choć czytamy dziś o przykrej akcji, to jednak nie przekreśla, ani synów Zebedeusza, ani ich matki.
(Mt 20, 17-28)

14
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 06, 2023, 09:10:47 am  »
Ewangelia o niesądzeniu, jest tak naprawdę jeszcze jednym przepisem na wolność.
Kiedy zaczynam sądzić, stawiam siebie w centrum, włącza się we mnie przymus posiadania wiedzy, szukania szczegółów, angażowania się w życie drugiego człowieka, a to sprawia, że wiążę się z nim i jego historią.
Sądzenie sprawia, że w moim umyśle i sercu robi się bałagan, bo przecież muszę zajmować się „całym światem”, w poszukiwaniu nowych tematów, osób, które muszę osądzić. Przestaję mieć czas i przestrzeń dla siebie i tego, co ważne.

W ogóle Boże, jaki Ty jesteś naiwny!
 Być miłosiernym? Daj spokój. Przecież ludzie Cię nie kochają, opluwają Ciebie, Twój Kościół, papieża i księży. Tu trzeba zamordyzmu, mocno tupnąć nogą i sprawiedliwie ukarać tych bydlaków. Mam nie sądzić? Nie mieć możliwości wyrażenia sądu o tych ludziach? I jeszcze mi grozisz sądem, bo ja tylko chcę być sprawiedliwy? 
Boże przecież ja potępiam tylko tych złych, nigdy naszych. Ale ich trzeba, żeby nie gorszyli maluczkich, by zwykli ludzie wiedzieli, kto jest kto. Jasne, że odpuszczę tym ludziom, ale oni muszą najpierw przyznać się do błędu, do tych wszystkich złych rzeczy, które zrobili Tobie, Kościołowi i mi. 
Kiedyś tak myślałem. Kiedyś myślałem, że trzeba walczyć z wrogami Kościoła i dobrych ludzi. Dziś wiem, że nie. Dziś wiem, że jest tylko jeden rodzaj walki – odpuszczanie grzechów i przewinień. Dawanie innym dobra w sposób naiwny, miarą natłoczoną, utrzęsioną i opływającą. Ktoś mi ostatnio przypomniał św. Pawła z jego zdaniem: „wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść”. Ja to odczytuje prosto, w kontekście tej Ewangelii. Mogę osądzać, potępiać, wydawać wyroki. Mogę, bo jestem człowiekiem wolnym, ale to nie przyniesie mi korzyści. 
Ewangelia jest księgą o miłości i o tym, jak Król Miłosierdzia staje się nędzarzem, jak uniża siebie samego, by nędzarza wywyższyć. I to On ustala reguły, bo to On zapłacił cenę najwyższą. Nie będzie dla mnie innej miary od tej, jaką ja innym mierzę. Jeśli jestem kimś, kto skrupulatnie rozlicza Drugiego z każdego słowa, z każdej myśli nieortodoksyjnej, nawet jeśli mówię, że to w Imię Boga, to tak samo On mnie rozliczy.
Chcę się stawać tak naiwny jak On. Wbrew temu, co się dzieje w tym świecie, wbrew temu, co niektórzy współwierzący mi mówią. Czym bardziej wchodzę w to myślenie, tym więcej wolności mam. Wolności od siebie, ludzi, porażek, sukcesów i życia. Miłosierdzie jest straszliwe i wielkie. To wizja Daniela. Straszliwe dla naszych grzechów, wielkie dla nas. 
 (Łk 6, 36-38).

15
Droga / Odp: Droga
« dnia: Marzec 03, 2023, 09:23:17 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Słowo klucz do dzisiejszego tekstu Ewangelii (Mt 5, 20-26), to słowo "większa". Nie lepsza, ale większa. Można by powiedzieć, że uczeni w Piśmie są pewnego rodzajem ideałem ludzi wiary. Wszystko oparli na swojej religijności, znają Pismo, są dobrze religijnie wykształceni, co więcej, tak jak potrafią są też uczciwie pobożni. A jednak Jezus mówi wyraźnie, że jeśli chcemy wejść do Królestwa, być blisko Boga, nasza sprawiedliwość musi być większa.  Czyżby chodziło o jakieś wyścigi? Nie sądzę. Każdemu człowiekowi grozi swoisty „zastój” w życiu. Czasem słyszę: nauka szuka, wiara jest zastojem. No nie. I jedna, i druga szuka i żeby być sobą musi szukać, zadawać pytania.
Owszem są ludzie, którzy z wiary zrobili twierdzę, w której się zamknęli i udają, że są totalnie oświeceni. Wszystko jest dla nich pewne. Podobnie jest z niektórymi naukowcami, którzy twierdzą, że już wszystko wiedzą. Jedni i drudzy odtwarzają jedynie definicje z swoich pożółkłych od starości zeszytów, udają, że tworzą naukę i wiarę. 
Trzeba iść do przodu. Symbolicznie widać to na Jezusie i uczonych. Uczeni osiedli w Jerozolimie i to był ich punkt docelowy. Tu jest kult Boga, tu jest świątynia. Jezus jest w drodze. On jest dynamiczny. Szuka, ma głód Ojca, jego religijność jest otwarta. Uczy się, a ucząc się człowiek jest pokorny, bo ciągle wie, że wie za mało, że nic nie wie. Że musi więcej.

Strony: [1] 2 3 ... 112