121
Droga / Odp: Droga
« dnia: Listopad 08, 2023, 09:50:44 am »
Grzegorz Kramer
Dobra, dobra: marzenia – marzeniami, ale żyć trzeba.
Tak widzę dzisiejszą Ewangelię (Łk 14, 25-33). Jezus cały czas wyrywał ludzi z marazmu polegającego na życiu opartym na powinności, wyrwał z fatalistycznego życia, mówiąc o pragnieniach, a jednak dziś mówi o innym aspekcie. O tym, że nasze życie sercem, marzeniami i pragnieniami, że nasze wyruszenie do przygody i pójście za głosem, który odczytujemy w sercu, musi być rozsądne.
Najpierw kwestia nienawiści. Czwarte przykazanie ciągle obowiązuje, ale Jezus pokazuje jedynie, Kto w tym wszystkim, co jest moim życiem, ma być pierwszy. Dla mnie to przejaskrawione zdanie jest wezwaniem do dojrzałości. Do budowania swojego życia, nie w oparciu o niedojrzałe relacje z rodzicami, czy tylko na sobie i swojej egoistycznej wizji świata, ale przede wszystkim na Nim. Zostawiając rodziców, biorąc odpowiedzialność za swoje, idę za Nim.
Ta krótka przypowiastka o budowaniu wieży, jest swoistym tekstem szkoleniowym. Zabierając się za codzienność, muszę kalkulować, a więc żyć w realności każdego dnia. Pragnienia mają być perspektywą, szerokim horyzontem i są potrzebne jak paliwo w samochodzie. Budowanie wieży, to czas od porannego otworzenia oczu, aż do ich zamknięcia wieczorem. W tym czasie muszę wziąć pod uwagę wiele czynników. Począwszy od tego, co tyczy mnie samego: kondycję, aktualny stan zdrowia, zadania, plany. Muszę też wziąć pod uwagę innych: rodzinę, współbraci, osoby, z którymi pracuję. W moim planowaniu nie mogę zapomnieć o porze roku i pogodzie na zewnątrz. Czym więcej danych przeanalizuję i wezmę pod uwagę, tym większa szansa na zbudowanie czegoś dobrego. Tak, wiem, że to "oczywistości oczywiste". Jednak ilu z nas każdego dnia tak naprawdę przewiduje to, co się będzie działo? Raczej idziemy w życie na „autopilocie”. Nasz refren brzmi: „jakoś to będzie”.
Są tacy, co powiedzą, że ta perykopa jest zabijaniem pragnień właśnie poprzez rozum i kalkulację. Nie. Ten fragment jest podręcznikiem mądrej przebiegłości, niewycofywaniem się z wielkich pragnień. Chodzi o to, by po akcji nie musieć spuszczać głowy ze wstydu, ale być dumnym ze swego dzieła, być zwycięzcą. Być przebiegłym na wzór Boga. Przebiegłość, choć w naszym codziennym języku ma pejoratywne znaczenie, to jednak jest słowem bardzo pozytywnym, twórczym. Być przebiegłym to mieć na uwadze przebieg całej akcji, być „biegłym”, nie kimś, kto czeka biernie na rezultat.
Proszenie o pokój, kiedy się wie, że się nie wygra, nie jest tchórzostwem, jest mądrością przewidywania. W tym kontekście też odczytywałbym ostatnie zdanie o wyrzekaniu się wszystkiego. Wszystko to nic innego jak dziecinne powtarzanie w nas: „ja sam”.
Dobra, dobra: marzenia – marzeniami, ale żyć trzeba.
Tak widzę dzisiejszą Ewangelię (Łk 14, 25-33). Jezus cały czas wyrywał ludzi z marazmu polegającego na życiu opartym na powinności, wyrwał z fatalistycznego życia, mówiąc o pragnieniach, a jednak dziś mówi o innym aspekcie. O tym, że nasze życie sercem, marzeniami i pragnieniami, że nasze wyruszenie do przygody i pójście za głosem, który odczytujemy w sercu, musi być rozsądne.
Najpierw kwestia nienawiści. Czwarte przykazanie ciągle obowiązuje, ale Jezus pokazuje jedynie, Kto w tym wszystkim, co jest moim życiem, ma być pierwszy. Dla mnie to przejaskrawione zdanie jest wezwaniem do dojrzałości. Do budowania swojego życia, nie w oparciu o niedojrzałe relacje z rodzicami, czy tylko na sobie i swojej egoistycznej wizji świata, ale przede wszystkim na Nim. Zostawiając rodziców, biorąc odpowiedzialność za swoje, idę za Nim.
Ta krótka przypowiastka o budowaniu wieży, jest swoistym tekstem szkoleniowym. Zabierając się za codzienność, muszę kalkulować, a więc żyć w realności każdego dnia. Pragnienia mają być perspektywą, szerokim horyzontem i są potrzebne jak paliwo w samochodzie. Budowanie wieży, to czas od porannego otworzenia oczu, aż do ich zamknięcia wieczorem. W tym czasie muszę wziąć pod uwagę wiele czynników. Począwszy od tego, co tyczy mnie samego: kondycję, aktualny stan zdrowia, zadania, plany. Muszę też wziąć pod uwagę innych: rodzinę, współbraci, osoby, z którymi pracuję. W moim planowaniu nie mogę zapomnieć o porze roku i pogodzie na zewnątrz. Czym więcej danych przeanalizuję i wezmę pod uwagę, tym większa szansa na zbudowanie czegoś dobrego. Tak, wiem, że to "oczywistości oczywiste". Jednak ilu z nas każdego dnia tak naprawdę przewiduje to, co się będzie działo? Raczej idziemy w życie na „autopilocie”. Nasz refren brzmi: „jakoś to będzie”.
Są tacy, co powiedzą, że ta perykopa jest zabijaniem pragnień właśnie poprzez rozum i kalkulację. Nie. Ten fragment jest podręcznikiem mądrej przebiegłości, niewycofywaniem się z wielkich pragnień. Chodzi o to, by po akcji nie musieć spuszczać głowy ze wstydu, ale być dumnym ze swego dzieła, być zwycięzcą. Być przebiegłym na wzór Boga. Przebiegłość, choć w naszym codziennym języku ma pejoratywne znaczenie, to jednak jest słowem bardzo pozytywnym, twórczym. Być przebiegłym to mieć na uwadze przebieg całej akcji, być „biegłym”, nie kimś, kto czeka biernie na rezultat.
Proszenie o pokój, kiedy się wie, że się nie wygra, nie jest tchórzostwem, jest mądrością przewidywania. W tym kontekście też odczytywałbym ostatnie zdanie o wyrzekaniu się wszystkiego. Wszystko to nic innego jak dziecinne powtarzanie w nas: „ja sam”.