Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - pawel

Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 8 ... 129
76
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 10, 2024, 09:46:14 am  »
Homilia z V wieku o modlitwie
Niesłusznie przypisana św. Janowi Chryzostomowi (© Evangelizo.org)

„Udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił”
    Najwyższe dobro to modlitwa, przyjacielskie spotkanie z Bogiem.
Modlitwa jest światłem duszy, prawdziwym poznaniem Boga, pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Przez nią dusza wznosi się do nieba i obejmuje Boga niewypowiedzianym uściskiem. Jak dziecko płaczące u matki, tak modlitwa wyraża głębię swego pragnienia. Wyraża swoje głębokie pragnienia i otrzymuje prezenty, które przekraczają wszelką widzialną naturę. Bo modlitwa przedstawia się jako potężny ambasador, raduje i uspokaja duszę.
    Kiedy mówię o modlitwie, to nie wyobrażaj sobie, że chodzi o słowa. Ona jest poruszeniem w stronę Boga, niewypowiedzianą miłością, która nie pochodzi od ludzi i o której święty Paweł tak mówi: „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26). Taka modlitwa, jeśli Bóg da komuś tę łaskę, jest dla niego wiecznym bogactwem, niebieskim pokarmem, który syci duszę. Kto jej zakosztował, ten jest ogarnięty wiecznym pragnieniem Pana, jak żarliwym ogniem, który rozpala jego serce.

77
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 09, 2024, 10:11:51 am  »
Grzegorz Kramer SJ

W Ewangelii ważna zasada działania ze złym duchem: milcz i wyjdź z niego! Z złym się nie dyskutuje, trzeba jasno przeciąć "dialog" i być stanowczym. Inaczej się przegrywa.

78
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 08, 2024, 10:40:02 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Nawrócić się to wierzyć w Ewangelię, że to, co Bóg do mnie mówi jest dobre. Że Jego opcja na moje życie, jest opcją najlepszą. A Jego opcja jest taka, bym przestał się nad sobą, swoją przeszłością użalać, bo „czas się już wypełnił”, a zaczął żyć nowym Życiem. Elementem naszego nawrócenia jest też powiedzenie sobie, że często moim skarbem jest żal, nieprzebaczenie, rany, które kocham rozgrzebywać, choć to bardzo boli.
Nawrócimy się, kiedy zaczniemy Mu ufać, kiedy wydrzemy z naszego serca kłamstwo, że nawrócenie to odarcie nas ze szczęścia. Królestwo Boże, nowe Życie, to jest życie szczęśliwe, bo prawdziwe. Nie w iluzji, nie w swojej niemocy, ograniczeniach, zranieniach i kompleksach. Człowiek nienawrócony jest niewolnikiem grzechu, zranionej przeszłości i co najtrudniejsze wizji swojego życia. Człowieka nienawróconego łatwo poznać po tym, jak mówi o sobie samym, o tym czy daje sobie nadzieję, czy zamyka się w prostym, ale jak zabójczym zdaniu: „ja wiem najlepiej, jak będzie”. Widać ich po tym, jak porównują się z innymi i zawsze inni mają lepiej. Człowiek nawrócony uświadamia sobie, że nic nie musi robić, by osiągnąć szczęście, bo ono jest w nim. Życie samo w sobie jest dobre. A nawrócenie polega na odkryciu tego faktu. Zazwyczaj robimy coś całkowicie z tym sprzecznego. Próbujemy uszczęśliwić siebie, świat i innych. Po co próbować komuś dawać coś, co ten ktoś już posiada? Nam się ciągle wydaje, że jak coś osiągniemy, coś kupimy, z kimś będziemy, to będziemy szczęśliwi. A tak naprawdę nasze szczęście jest pomimo tego.
Nawrócenie nie oznacza zmiany całego świata, okoliczności, nieszczęść, biegu wydarzeń. Nawrócenie jest zmianą we mnie. Jeśli mi nie wierzycie, to zobaczcie jedną sytuację, w której wydawało się, że to już koniec, że jestem najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Po jakimś czasie zmieniło się. Świat? Nie. Ty, Twój stosunek się do tego zmienił.
Nawrócenie to zadanie, które nie polega na tym by uszczęśliwić Boga, ale siebie. Andrzej i reszta nie poszli za Jezusem, by Go uszczęśliwić, ale wyruszyli w wędrówkę, by odkryć swoje szczęście.

79
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 05, 2024, 10:17:01 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Bardzo często wpadamy w to, w co popadł skądinąd pobożny Żyd - Natanael. Po tym, jak od swoich kompanów usłyszał o jakimś Jezusie, który miał się okazać zapowiedzianym Mesjaszem, i to go jeszcze zainteresowało, dowiedział się, że ów Mesjasz jest z Nazaretu. I tu pada pytanie, które pokazuje, jak bardzo Natanael, przy całej swojej pobożności i prawości, nie wyobraża sobie pewnych możliwości. Czy może być coś dobrego z Nazaretu? - pyta. Dokładnie ten sam problem. Wpadamy w takie sztywne myślenie. Raz to będzie zwyczaj, innym razem tradycja, jeszcze innym prawo.
Jest w tej Ewangelii bardzo pozytywny moment. Gdy Natanael postanawia jednak dać szansę Jezusowi, w jakiś sposób otwiera się na tego, który jest z Nazaretu, wtedy otrzymuje obietnicę: zobaczysz o wiele więcej. Musi jednak podjąć decyzję, by wyjść ze swojego schematycznego patrzenia na ludzi. Dopiero ten "ryzykowny" krok, da mu zdolność by dostrzec więcej.
Bóg dał nam Kościół, który w założeniu miał być wspólnotą różnorodności. Niestety są momenty, w których wielu z nas wraca do starego zdania: "a cóż może być dobrego z Nazaretu?", wtedy wszystko, co nie jest "z naszej miejscowości", otrzymuje łatkę "Nazaret". Nie ma już wtedy dyskusji, słuchania, poszukiwania, ale jest tylko jedno: "ja wiem lepiej".
Tylko że z Nazaretu był Jezus.
Wielu z nas ma potrzebę wygrania "pojedynku na słowa", bo barykadujemy się w swoim racjonalizmie, przekonaniu, że wszystko - w tym wiara - jest wytłumaczalne i da się przenieść na grunt nieskończonych logicznych wywodów. Nie udowadniamy sobie w istocie wyższości swej wiary, lecz wyższość własnego rozumu (we własnym mniemaniu).

80
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 04, 2024, 09:10:19 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (czwartek, 04 stycznia 2024 r.)

Obraz: Oczyma wyobraźni zobaczę Jana Chrzciciela, Andrzeja, brata Szymona i drugiego ucznia, którzy są w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu. Było popołudnie. Zobaczę, jak spotkanie z Jezusem wywarło na nich wielkie wrażenie.

Myśl: Jan Chrzciciel wskazuje dwom swoim uczniom na Jezusa, Baranka Bożego, i oni idą za nowym Nauczycielem. Byli to Andrzej, brat Szymona Piotra i drugi uczeń, którego imienia nie znamy. Najczęściej utożsamiany on jest z Janem, ale mógłby to być i Filip, lub inny uczeń, z którym każdy może się utożsamić. Spotkanie musiało wywrzeć na nich wielkie wrażenie, skoro po latach pamiętali detale i okoliczności tej rozmowy. Ewangelista w tym krótkim fragmencie mówi wielokrotnie o ‘mówieniu’, ‘widzeniu’, ‘naśladowaniu’ Pana. Pokazuje przez to dynamizm wewnętrzny, jaki nami powoduje w spotkaniu z Chrystusem, Słowem.

Emocja: "Czego szukacie?". W Ewangelii św. Jana to są pierwsze słowa Jezusa do człowieka. Nie jest to stwierdzenie czy nakaz, ale pytanie, jakie każdy musi sobie stawiać: czego tak naprawdę szukam w moim życiu na co dzień, w mojej pracy i w moich relacjach?

Wezwanie: Poproszę o łaskę odwagi w pójściu za Jezusem w mojej codzienności. Podziękuję Bogu za tych, którzy wskazują mi na Jezusa i wspierają na co dzień w moich wyborach. Przypomnę sobie swoje pierwsze, świadome doświadczenie religijne i jego okoliczności, rozważając przez chwilę jego znaczenie.



Grzegorz Kramer SJ

Niektórzy zadają pytanie, co będzie, kiedy się zdecydują na poszukiwanie i znalezienie swojego powołania; co będzie, kiedy je odnajdą, porzucą swoje bezpieczne tory. Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wiem, co i jak będzie. Po drugie nawet nie chcę wiedzieć. Trzeba samemu wyruszyć i się przekonać, czym ten krok będzie dla nas. Jak w tej Ewangelii.
Na pytanie: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz”, Jezus nie podaje adresu, ale odpowiada: „chodźcie, a zobaczycie”. Tego, co nas czeka, nie da się opisać, nie da się powiedzieć: „twoje szczęście jest w tym i w tym, jest takie i takie”. Wyjdź, zaryzykuj, a się przekonasz i będziesz wiedział.
Czasem rozmawiam z ludźmi niewierzącymi. Lubię to robić, wiem, że trzeba to robić, ale wiem też, że nie da się opowiedzieć Boga, tak jak nie da się opowiedzieć Miłości. Można opisywać, można mówić, kim On nie jest. Ale nie da się opowiedzieć, Kim jest i jak się Go doświadcza. Podobnie jest z naszym wyruszeniem, z naszym odkryciem powołania. Jeszcze nie spotkałem małżeństwa, które w sposób wyczerpujący opisałby swoje małżeństwo. Zaryzykuję i powiem, że wiedza jest wrogiem szczęścia. Wiedza w sensie opisu, wnioskowania, to poczucie, że wiem. Wiedza, opisy są potrzebne do pewnego momentu. Tak jak do pewnego momentu na drodze Jana i Andrzeja był potrzebny Jan Chrzciciel. Na pewnym etapie. Później już nie.
Szukać rzeczywiście swojej drogi to nic innego, jak rzucić się w głęboki nurt rzeki. Owa droga, nie może być tylko bezpieczną formą przetrwania. Takim ciepłym przyczółkiem, w którym będzie nam po prostu dobrze. W tym procesie nie można też pominąć zasadniczego pytania, które stawia Jezus: „czego szukacie”. Trzeba zacząć od swojego serca, ono wie, co jest twoją drogą. Jezus zaczyna od tego pytania, jakby chciał pokazać, że właśnie w nim jest zapisana twoja droga czy powołanie, jakkolwiek to nazwiemy. Punktem wyjścia – jeśli mamy być szczęśliwymi ludźmi – nie może być coś, co jest zewnętrzne, jakiekolwiek uwarunkowania, ale nasze pragnienia, ukryte w sercu. Wszystko, co się później wydarzy, jest stoczeniem walki o nasze pragnienia.
Czego szukasz? Czego ty chcesz?

81
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 03, 2024, 11:14:00 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Dziś święto imienia Jezus. Jego imię przypomina, że Bóg nas zbawia.
Dostrzeżmy fakt posiadania przez nas serca i potrzeby jego odzyskania. Jest to koniecznie dlatego, że w nim jest zapisane nasze niepowtarzalne imię, które opisuje tożsamość i cel życiowy. Sporą część naszego życia przeżywamy tak, jakbyśmy nie wiedzieli kim jesteśmy. Jakbyśmy żyli z garbem na plecach. Po latach nie jesteśmy już nawet w stanie określić, co tym garbem jest. Wiemy tylko, że jest.
Dziś, to dobry czas na to, by pozbyć się zasłony, która jest między tym kimś, kim wydajesz się być, a tym kimś, kim naprawdę jesteś.
Wpadliśmy w sidła tego, że naszą tożsamość nadają nam inni, albo raczej ich oczekiwania w stosunku do nas. Budujemy nasze fałszywe ja, a później nieraz przez całe życie musimy je sztucznie podtrzymywać, by nie zostać nagim, by być w uwadze innych. Nie wiemy do końca, kim jesteśmy, jakie jest nasze prawdziwe imię, więc ratujemy się półśrodkami, którymi są role na jakiś czas.
Z samego faktu naszego człowieczeństwa wynika to, że jesteśmy obdarowani niepowtarzalną chwałą. Nasze imię jest jedyne i niepowtarzalne. Popatrz choćby na swoje dłonie. Każdy z nas ma niepowtarzalny ich kształt, linie papilarne. Zaryzykuj i zajrzyj do serca, zobacz jak wiele jest tam zapisane. Ostrzegam, to jest bardzo niebezpieczne, to jest wędrówka do krainy, w której zobaczymy, jaki naprawdę jest Bóg, bo w sercu każdego z nas jest Jego odbicie.
Z odkrywaniem swojego prawdziwego imienia jest trochę jak z pasterzami z Ewangelii. Przyszli, doświadczyli i wrócili. I można by na tym poprzestać. Większość ludzi tak przeżywa życie i Boga. Nie pozwalają sobie na więcej niż to, co widać. Cała reszta jest kwitowana cynicznymi stwierdzeniami o bujaniu w obłokach. A jednak ci pasterze wrócili inni - przemienieni. Wracają i wielbią Boga za wszystko, co widzieli i słyszeli. Nie ma mowy o tym, że zrozumieli. Bo zapewne niewiele zrozumieli. Życie pasterzy wcale się nagle nie zmieniło, nie otrzymali fortuny, nie byli wcale zdrowsi, a jednak doświadczyli Boga. W sposób dla nich niezrozumiały, zaskakujący i niezaplanowany. Doświadczyli Go jednak w taki sposób, że wrócili inni.

82
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 02, 2024, 10:46:57 am  »
Paweł Kosiński SJ

Obraz: Jan Chrzciciel składa swoje świadectwo w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie udzielał chrztu. Oczyma wyobraźni zobaczę to miejsce. Posłucham słów Jana, jego wyznania. Przyjrzę się swoim odczuciom i skojarzeniom.

Myśl: Jan Chrzciciel jest typowym świadkiem Słowa - Boga, Logosu. Oczekuje na spotkanie ze Słowem - Chrystusem, intuicyjnie wyczuwa Jego obecność, uznaje je w Jezusie, Baranku i wskazuje na Nie innym. Jan jest człowiekiem pragnień. Jego życie jest dla innych, jest narzędziem w ręku Boga. W pewnym sensie jest "prototypem" ucznia. Najpierw poznaje i akceptuje swoją rolę jako herolda, "głosu na pustyni", by potem stać się "Przyjacielem Oblubieńca", wskazać na Chrystusa i usunąć się w cień, "umniejszyć się".

Emocja: "Kim jesteś?". To pytanie jest ważne w całym naszym życiu, nie tylko wiary. Często odkrywamy swoją tożsamość w relacji do Boga i do drugiego człowieka. Czasami jesteśmy jednak konfrontowani w tym, akceptowani lub odrzucani. Wtedy, odpowiadając zgodnie z prawdą, stajemy się świadkami.

Wezwanie: Poproszę o łaskę pragnień takich, jak Jan, by być świadkiem Słowa. Podziękuję za tych, którzy dla mnie byli takimi "świadkami Słowa" w życiu. Pomodlę się słowami kolędy, która teraz mi przyjdzie na myśl.

83
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 29, 2023, 09:49:31 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Czytamy w dzisiejszej Ewangelii hymn starca Symeona. I on jest genialny.
Symeon jest przedstawicielem ludzi WIERZĄCYCH. On wierzy Bogu i Jego obietnicy i ma w sobie pragnienie, by inni dostąpili zbawienia, by przyszedł do nich zbawiciel. Człowiek wierzący myśli o innych.
Mamy, prócz ludzi wierzących, ludzi POBOŻNYCH. Różnica polega na tym, że ci skupiają się na sobie, na swoich przeżyciach, stanach duchowych, emocjach, które przeżywają, również na swojej grzeszności, na babraniu się w niej.
Im jesteś bliżej Boga, im bardziej Jemu wierzysz, tym bardziej jesteś skupionym na drugim człowieku i jego dobru.
(Łk 2, 22-35)

84
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 28, 2023, 02:38:38 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Gdy Herod dowiedział się, że narodził się Ktoś, kto może mu zagrozić w jego panowaniu, postanowił zabić to niemowlę. Jako że nie potrafił zlokalizować konkretnego dziecka, wymordował ich o wiele więcej. Dla zła nie liczy się człowiek. Liczy się efekt, cel. Ta historia pokazuje też jak silną motywacją są uczucia. W tej historii widzimy gniew, ale i lęk czy euforia, każde uczucie nie nazwane, nie przepracowane potrafi pchać człowieka do różnych decyzji.
Chrześcijaństwo jest rzeczywiście drogą dla ludzi, którzy chcą wznieść się ponad siebie samych. Kiedyś podczas kazań mówiłem: „obyśmy nie musieli ginąć za Chrystusa”. Dziś myślę inaczej - obyśmy MUSIELI umrzeć za Jezusa. „Nikt nie ma większej miłości od tej, kiedy oddaje życie za przyjaciół swoich”. Dodaje smaku do życia świadomość, że jesteś w czymś, z kimś na serio, że nie bawisz się kimś, mówiąc mu wielkie słowa, a kiedy przychodzi moment najmniejszej ofiary z siebie, chronisz swoje cztery litery. Zły wpada w szał, kiedy nie idzie zgodnie z jego planem. To ważna wskazówka. Często ten szał się obok nas uaktywnia, a my tym prowokacjom dajemy się złamać, wciągnąć. I zabijamy. Może niekoniecznie drugiego człowieka, ale siebie. I jestem przekonany, że tak, jak Józefowi Bóg posłał Anioła z ostrzeżeniem, tak posyła go nam. I tak, jak Józefowi zapewne, po przebudzeniu, wcale nie było łatwo uwierzyć w dziwną wiadomość, tak i nam jest bardzo trudno uwierzyć znakom.
Po raz kolejny Józef – ostoja cierpliwości, spokoju, stabilności – wierzy w sen. Ufa, że głos, który usłyszał w nocy jest głosem Boga. Często czytam Pismo z pozycji cwaniaka. Znam je, znam różne komentarze (co jest bardzo dobre i potrzebne), a później się wymądrzam. Mówię wtedy, że wiem, że dziś Bóg na pewno pewnych rzeczy nie robi. Nie spotkałem się z czymś takim we współczesnym Kościele, by ktokolwiek odpowiedzialny powiedział: „miałem sen, wiem co mam zrobić”. Dziś powiemy, że nie należy przywiązywać do tego wielkiej wagi (sam tak innym mówię). Dziś wszystko, co czynimy jest, jak to napisał R. Rohr: „ukościelnione” – wpisane w konkretne instrukcje, przepisy; zawsze znajdzie się jakiś zapisek, który jasno precyzuje, co wolno, a czego nie. Warto, patrząc na Józefa i podziwiając Jego działanie, samemu wejść w taki rodzaj przeżywania Boga, gdzie jest miejsce na ryzyko. Przecież Józef musiał zaryzykować. Ucieczka do Egiptu to nie była wycieczka krajoznawcza. Kobieta po porodzie, on - niedoświadczony ojciec, bez żadnego przygotowania rodzicielskiego, małe dziecko, wielkie zamieszanie, bo przecież pamiętał o swoich wątpliwościach, o dziwności całej tej sytuacji, potem okazało się, że przychodzą obcy ludzi oddać pokłon Małemu. To strasznie dużo, jak na jednego człowieka. A jednak ryzykuje po raz kolejny. Słucha głosu ze snu i wyrusza w długą i niebezpieczną drogę. On nie znał dalszej części tej historii, tak jak my.
Herod się wkurzył. Zły zawsze się wkurza, kiedy człowiek wbrew sobie, racjonalności i konwenansom słucha głosu Boga. Właśnie wtedy, kiedy idziemy jak po ostrzu brzytwy, Bóg może zrobić najwięcej. Świetnie to pokazują te historie z życia Józefa. Życie polega na tym, że człowiek ryzykuje, ale ufając swojemu sercu. To, co Józef usłyszał, później zapisano jako głos Anioła. Być może było to działanie Anioła, a może było to jego wewnętrzne przekonanie, które zrodziło się w oparciu o doświadczenie, troskę, poczucie odpowiedzialności i słuchania Boga na modlitwie. Po raz kolejny widać, jak Słowo staje się ciałem – konkretną decyzją i działaniem. Józef nie bawi się w teoretyzowanie o odpowiedzialności, nie opowiada o trosce wobec Jezusa, czy swojej miłości do Kobiety. On to czyni. Tak jak potrafi najlepiej; zapewne znalazłoby się wielu takich, co wiedzieliby, jak to zrobić lepiej, mądrzej i roztropniej. No, ale to On był „tym” Józefem i zrobił to po swojemu.
Jestem przekonany, że Kościół, że my, musimy wziąć poważnie Józefa "na tapet", przestać się wzruszać "białymi liliami", a zobaczyć w Nim człowieka wierzącego w Boga, a nie chowającego się w wygodne przepisy postępowania. Pojawia się w tej Ewangelii pytanie, na które nie znam odpowiedzi, a które pokazuje, że wiara to nie jest "miły klimacik", w którym wszystko da się zaplanować, przewidzieć i ogarnąć rozumem. Dlaczego Bóg nie uratował wszystkich innych chłopców?

85
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 27, 2023, 09:34:11 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Ewangelia o Zmartwychwstaniu to jest największy hardcore w historii świata. Do grobu wchodzi dwóch mężczyzn, nie widzą ciała, są tylko płótna, patrzyli na to samo, Jan uwierzył, a Piotr? Jeszcze nie. Jan musiał mocno doświadczać Jezusa, jeszcze przed Jego Śmiercią, był bardzo blisko.
Czytając Ewangelię widzę, że doświadczać Jezusa, to wcale nie znaczy: nie mieć wątpliwości, grzechów, być na 100% pewnym siebie, czy nie potrzebować wsparcia. Być człowiekiem, który Go doświadczył wcale też nie znaczy, że nadajesz się do każdego zadania i że każdemu podołasz, że będziesz odnosić sukcesy rodzicielskie i duszpasterskie. To, że nazywamy siebie chrześcijanami nie znaczy, że mamy być super-ludźmi. Najważniejsze jest to, by On mógł być obecny w naszym życiu, byśmy właśnie w codziennym doświadczaniu Jego Osoby, nauczyli się Go tak bardzo, jak niewidomy swojej drogi do domu. Musimy znać każdy Jego szczegół, sposób myślenia, działania, rozpoznawać Jego emocje, to co Go porusza, wkurza, a co cieszy. To jest szalenie ważne dla momentu, w którym będziemy mieli swój moment rozpoznania tego, że On żyje.
Przyjdzie lub już przyszedł taki moment w naszym życiu, kiedy wejdziemy do jakiegoś „grobu” i uwierzymy. Po prostu będziemy wiedzieć, że On żyje. Inni zapytają o dowód, o racjonalne powody takiej postawy, a my jedyne, co będziemy mieli do powiedzenia, to to, że zobaczyliśmy jakieś „płótna.
Przyjdzie później pokusa, by innych sprowadzać do naszego doświadczenia, nie róbmy tego. Oni inaczej doświadczali Jezusa przed swoim „grobem” niż my. Znajdą się też tacy, którzy będą chcieli od nas wszystkich szczegółów, by to odtworzyć na sobie. Opowiedzmy im jak najwięcej, ale dajmy im wolność, niech szukają swojego doświadczenia Boga. Piotr potrzebował więcej czasu, choć widzieli to samo.
I nie bójmy się innym ogłosić tego, że doświadczyliśmy, że to zmieniło nasze życie. Nie dawajmy im instruktażu, że muszą jak my. Nie muszą. Będziemy wiedzieć, że musimy im to oznajmić, będzie tak dlatego, że doświadczymy Życia, nie śmierci.

86
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 22, 2023, 09:25:36 am  »
Grzegorz Kramer SJ

W dzisiejszym fragmencie Ewangelii (Łk 1, 46-56), Maryja uwielbia Boga, chwali się przed Nim. Mówi, że doświadcza wielkich rzeczy, że będą Ją błogosławić wszystkie narody. Gdyby ktoś z nas powiedział, że będą go chwaliły wszystkie narody, wysłalibyśmy go do psychiatry.
Żyjemy często w rozdwojeniu, polegającym na tym, że z jednej strony chcielibyśmy się pochwalić, pokazać innym, a z drugiej nasze wychowanie czy kompleksy nie pozwalają nam na to, a do tego jeszcze dorzuca swoje trzy grosze źle pojmowana religijność, która podpowiada, że nie wolno się chwalić.
Tymczasem nasze serce i Ewangelia, zachęcają nas do tego, by podnieść głowę i być dumnym, by potrafić powiedzieć, co jest moim sukcesem, obdarowaniem, by powiedzieć: moje życie jest dobre, pomimo porażek, bo jest w nim mnóstwo dobrych spraw i rzeczy, którymi mogę się przed sobą, innymi i Bogiem pochwalić.
W pierwszym czytaniu zauważmy jedno zdanie: To ja jestem ową kobietą. To ja jestem. Warto siebie zauważyć. Warto siebie, innym pokazać, pokazać sobie i Bogu. Nie bójmy się zaznaczać swojej obecności i swojego bycia. To nie pycha, to oddanie chwały Bogu, to ucieszenie się swoim życiem, dowartościowanie bożego daru.
Jak Maryja, która dziękuje Bogu, zaraz po tym, kiedy wszystko się zaczęło. Zobaczcie Ona nie wyśpiewuje swojego hymnu przed śmiercią, kiedy już będzie miała pewność, że wszystko się udało.  My często, kiedy coś się zaczyna, boimy się, mnożymy miliony wydumanych problemów, których jeszcze nie ma, asekurujemy się na wszelki wypadek, jeśliby się nie udało.
To generuje coś innego. Postawę smutku, bo potrafimy się cieszyć tylko wtedy, kiedy już coś osiągniemy, zdobędziemy. A tak naprawdę, jeśli nie ma radości oczekiwania, nie ma też radości spełnienia. Przed nami Boże Narodzenie, spełnienie oczekiwania.

87
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 21, 2023, 09:42:22 am  »
Grzegorz Kramer SJ

„Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach”.
Cicho! Uspokój swoje serce, pozwól mu wsłuchać się w to, co dziś czytamy. Czwarty tydzień czekamy, obyśmy z rutyny i z zimna nie zapomnieli, na Kogo czekamy. Dlatego Pan, dziś mówi do nas językiem miłości. I to bardzo intymnej miłości. A zarazem chce nam powiedzieć, jak ma wyglądać nasza z Nim relacja.
Pomyślmy, jak najczęściej myślimy i mówimy o Bogu? Jakich słów używamy na Jego określenie? Dziś Bóg chce nas zaprosić do tego, byśmy inaczej o Nim myśleli i mówili, a co za tym idzie, byśmy inaczej z Nim żyli. Po co to? Łatwiej jest mówić: „mój Boże, Wielki Wszechmogący Panie”. Bóg wtedy jest w swoistym bezpiecznej odległości ode mnie. To tak, jak między nami, ktoś do kogo mówimy: proszę Pana, proszę Pani, jest do nas zdystansowany. Kiedy zaczniemy o naszym Bogu mówić Umiłowany, Ukochany, to dystans znika. Pojawia się miejsce na miłość i intymność, która podobnie jak w ludzkich relacjach, nie zadowala się wypełnieniem Prawa, obchodzeniem świąt katolickich, spowiedzią przedświąteczną i paciorkami. Taka relacja wymaga, by jak w relacjach miłosnych, czuć z drugą osobą, słuchać, rozmawiać, myśleć i wspólnie milczeć. I dziś, bez względu na to, ile masz lat i czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, Bóg mówi ci: „Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku”.
Niech te słowa nam nie uciekną. Niech one rozbrzmiewają wśród mrozu i wielu złych słów, które inni do nas wypowiedzą.
Wróćmy jeszcze do Maryi (Łk 1, 39-45). Kiedy dowiedziała się, że oczekuje dziecka, kiedy Józef przyjął do swojej świadomości, co się dzieje, Maryja wcale nie zamyka się w domku, by w gronie bliskich cieszyć się swoim szczęściem. Nic z tych rzeczy. Oczekiwanie na Jezusa, sprawia, że jest bardziej wyczulona na innych. Wybiera się do Elżbiety, by z nią posiedzieć, posłuchać, pomóc starszej kobiecie, która oczekuje dziecka. To jest chyba dobry trop, by sprawdzić, na ile nam ten Adwent dobrze idzie. Nie ilość niezjedzonych cukierków i odmówionych przysłowiowych zdrowasiek, które są szalenie ważne, ale właśnie wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka. Wrażliwość na drugiego człowieka, pokazana w konkrecie, sprawi, że czułe słowa między nami a Bogiem będą uprawnione i prawdziwe.
Pozwól sobie na czułość.

88
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 20, 2023, 08:12:52 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (środa, 20.12.2023)

Obraz: Scena Zwiastowania jest jedną z najbardziej znanych historii biblijnych. Oczyma wyobraźni zobaczę Anioła Gabriela, który zjawia się u kilkunastoletniej Dziewicy, aby jej obwieścić niesłychaną nowinę. Posłucham jego słów. Przyjrzę się reakcji Maryi.

Myśl: Słowo Boże, Jego przesłanie jest nam zwiastowane na wiele różnych sposobów. Podobnie jak Maryja, nie jesteśmy na nie przygotowani. To Bóg wybiera czas, miejsce i sposób. To, co ważne dla człowieka, to usłyszeć. Nie chodzi tylko o nasz słuch. ‘Usłyszeć’ w sensie duchowym to poznać, przyjąć, zgodzić się na Bożą perspektywę, zaryzykować samego siebie. Druga rzecz to odpowiedzieć. I tu także może być słowo, gest, postawa akceptacji. Bóg nie przymusza nas nigdy. Zawsze czeka na moje ‘fiat’ – „niech mi się stanie według twego słowa!”

Emocja: „Jakże się to stanie?” To nie brak wiary Maryi. Ona już prawnie jest żoną Józefa, ale jeszcze nie podjęli współżycia. Zatem pytanie o to, jak wola Boża ma się ziścić jest zasadne. Pytania do Boga o to, ‘jak i kiedy’ rozstrzygane są w wierze, w doświadczeniu ‘mocy Najwyższego’.

Wezwanie: Poproszę o umiejętność przyjmowania Słowa Boga, to znaczy Jego samego. Podziękuję Bogu za odwagę Maryi do powiedzenia ‘tak’. Razem z Maryją wypowiem z wiarą: „Oto ja Służebnica Pańska. Niech mi się stanie według słowa Twego”.



Grzegorz Kramer SJ

Ewangelia na dziś (Łk 1, 26-38).
Dziś czytamy o Zwiastowaniu, wczoraj o narodzinach Jana. Generalnie cały czas jesteśmy w początkach Ewangelii Łukasza. Łukasz nie tylko dał nam rodowód Jezusa, pełen różnych ludzi, w tym tych, którzy czynili zło, ale także nakreślił czasy, w których panowali okrutni władcy i tacy religijni przywódcy. Strasznie to były „złe czasy”. Podobnie mówi się o naszych, podobnie miły nasze babcie, kiedy była wojna światowa.
A Bóg nie patrzy na to jakie czasy, ale działa. Wtedy narodził się Jezus, podczas wojny wielu ludzi - podobnie jak On - oddało życie, pomagało innym. Każde czasy są dobre na głoszenie Ewangelii.
Bóg się wcielił nie patrząc na to czy ludzie są godni czy nie. Czy są bardzo humanitarni czy nie. On się wcielił, bo ukochał człowieka. Nie dlatego, że był grzech, ale dlatego że ukochał.
Lubię w Ewangelii zwięzłowatość.
Jedna z najdziwniejszych historii świata, dotycząca przyjścia na świat Zbawiciela, została zawarta w kilku lakonicznych zdaniach. Przecież to taki oczywiste, że Dziewica zachodzi w ciążę, bez udziału faceta. Przecież to takie oczywiste, że Bóg postanawia być Człowiekiem. Przecież to takie oczywiste, że kobieta, która uchodzi za niepłodną, do tego jest podeszła w latach, zachodzi w ciążę.
Słowo Boże, ciągle zaskakuje, prowokuje i ciągle jest świeże. Jest jak dobre, stare małżeństwo. Ci ludzie nigdy nie mają siebie dość. Gniewają się, kochają, zaskakują, odkrywają ciągle coś nowego. Razem ryzykują, są ze sobą w kryzysach. Kiedy czegoś w drugim nie rozumieją, to nie odchodzą, ale próbują zrozumieć (dając sobie czas), albo przyjmują, że nie wszystko jest do zrozumienia, że są sytuacje niewyjaśniane, ale że opierają się na miłości, kompletnie przez innych niezrozumiałej, są sobie wierni i trwają.
Zwięzłowatość to szansa na rozwinięcie. Słowo Boże jest żywe, a jak coś jest żywe, to ciągle się rozrasta. Zwięzłowatość to szansa by Ono rozrastało się w twoich ustach, poprzez twoje dłonie, twarz, całego ciebie.

89
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 19, 2023, 10:10:56 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (wtorek, 19.12.2023)

Obraz: Głównymi postaciami tej pierwszej części ‘Ewangelii dzieciństwa’ są Jan Chrzciciel oraz jego rodzice. Oczyma wyobraźni zobaczę pagórkowatą okolicę osady Ain Karim, 10 km od Jerozolimy oraz kapłana Zachariasza i ‘uważaną za bezpłodną’ Elżbietę.

Myśl: Opowiadanie kładzie nacisk na to, że to Bóg wypełnia swoje obietnice. Nie są one rezultatem naszych starań. Dzieje zbawienia ‘poczynają się’ i ‘rozwijają’ właśnie w tych, którzy są uważani za ‘bezpłodnych’. Tylko tacy są w stanie przyjąć ‘dar’. Bóg zbawia, nie człowiek. On sprawia, że przynosi owoc ten, który sam z siebie jest niezdolny do wydania go. To wiara jest rozstrzygająca. Przez nią przyjmujemy zbawienie. Ono realizuje się przez ufność pokładaną przede wszystkim w Bogu, a nie w rzeczach…

Emocja: ‘Zdjąć hańbę w oczach ludzi’. Relacje społeczne nie są nigdy proste. Doświadczamy trudnych chwil. Nasza samoocena często jest zależna od ‘ludzkich oczu’. Doświadczenie Elżbiety uprzytamnia nam, jak bardzo zależymy od innych, a jednocześnie, jak bardzo potrzebujemy zaufać Bogu, który zna serce i uwalnia nas od ludzkich względów.

Wezwanie: Poproszę o otworzenie się na Boże ‘niespodzianki’ i uwolnienie od ‘przeszkód’. Podziękuję za ‘znaki’ Boga, Jego ‘posłańców’, którzy pomagają nam przyjąć Boże przesłanie. Zaplanuję sobie czas na rachunek sumienia, przyjrzenie się drodze, po jakiej prowadzi mnie Pan.

90
Droga / Odp: Droga
« dnia: Grudzień 18, 2023, 01:46:08 pm  »
To, co w Józefie (z dzisiejszej Ewangelii) mi się podoba to cisza.
Dostał zadanie, którego nikt wcześniej nie miał. Przecierał szlaki, w sumie tylko dla siebie. W życiu tak jest, że w takich sytuacjach pojawiają się ludzie, którzy „dobrze radzą”, wiedzą jak i co należy zrobić. Krytykują, oceniają decyzje. Wielu z nas się w tedy tłumaczy i broni. Józef milczy.
Odczytuję to milczenie jako zdrowy dystans do takich ludzi, ale i umiejętność poradzenia sobie z napięciem wypływającym z ocen i całej sytuacji, w której się znalazł.
Cisza. Milczenie.

Przecież decyzja Józefa, który „nie boi się wziąć do siebie Maryi”, którą mógł odesłać, uratowała - prawdopodobnie - życie Maryi i Jezusa.
Na czym oparł swoją decyzję, pod wpływem czego zmienił zdanie? Snu! Tak, we śnie słyszy Głos.
To jest niesamowity element tej Opowieści.

Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 8 ... 129