Ad maiorem Dei gloriam (Na większą chwałę Bożą)
Kazanie do Mt 10,37-42
Bezwzględność wyboru
Doprawdy w dziwny sposób zdobywał sobie Chrystus uczniów, sympatyków. Dziś wodzowie, leaderzy, przywódcy polit., chcąc zwolenników, rozpalają ludzkie namiętności, rzucają hasłami, roztaczają miraże bogactwa władzy, siły, w przyszłości atrakcyjnie się reklamują, często działając na impuls, na hura. Chrystus zupełnie inaczej – jak pokazuje dziś Ewangelia – nie roztacza i nie mami wspaniałą przyszłością, wręcz odwrotnie, proponuje krzyż, a więc szubienicę (starożytna szubienica), „kto nie nosi swego krzyża, a idzie za mną, nie jest mnie godzien”. Jakby przecząc 4. przykazaniu Bożemu, wzywa, aby się odciąć od najbliższych, odciąć się od ojca i matki, jeśli uniemożliwiają pełne oddanie się Chrystusowi, jeśli rodzina prowadzi do grzechu. To była już prawdziwa rewolucja dla Żydów, gdzie tak bardzo mocno rozwinięty był kult rodziny, ale była to też typowa retoryka żydowska, oni zawsze, chcąc oddać ważność, wielkość jakiejś sprawy, stosowali przejaskrawienia, malowali rzeczywistość w czarno-białych kolorach. Tu podobnie – Jezus, chcąc pokazać, jak bardzo trzeba Mu zawierzyć, zaufać, do Niego przylgnąć, chcąc być chrześcijaninem, użył zwrotu o nienawiści ojca i matki. Zauważmy, że Pan Jezus dziś nic nie mówi o wartości chrześcijaństwa, nie mówi, czy warto, czy nie warto być Jego wyznawcą. Dziś raczej pyta, czy dasz radę być prawdziwym wyznawcą Chrystusa, bo wcale nie jest to łatwe. To krzyż. Dla nas dziś tutaj zgromadzonych przecież chrześcijan, wyznawców Chrystusa rodzą się pytania o konsekwencje naszej wiary. Jak ja, chrześcijanin zaufałem, jak zawierzyłem Chrystusowi. Czy przylgnąłem do Niego tak bezkompromisowo, tak bezwzględnie, jak tego żąda, czy też tylko tak zewnętrznie demonstruję, afiszuję się ze swoim katolicyzmem. Dziś Chrystus pyta, jaka jest nasza wiara. Amen. AMDG.