''Człowiek grzeszny nie znaczy człowiek zły, jak mówi biskup Rzymu Franciszek, ale znający dobrze siebie i wiedzący, że jest słaby, tak jak to mówi Apostoł Paweł. Ta słabość jednak nie jest nieszczęściem, przeciwnie, jest atutem, szansą, można rzec błogosławieństwem. Człowiek uznający siebie za słabego, tym samym, jak mówi Franciszek, otwiera się na innych ludzi, a w rezultacie na Boga. Prosi o przebaczenie, ale jednocześnie sam uczy się przebaczać. Prosi o pomoc, ale i sam spieszy z pomocą. Cierpi z powodu przewinień, ale też tym mocniej cieszy się życiem. Kocha czas, nie boi się przemijania, bo wie, że nic z tego co dobre nie przeminie. Wszystko jest w ręku Boga, również szatan i zło. Nie boi się też przyszłości, ale pokładając nadzieję w tym, że Bóg jest Panem czasu, dlatego wierzy i ufa, że najlepsze, najprawdziwsze, najpiękniejsze, czyli najważniejsze, jest wciąż przed nami. To pewnie dlatego Czesław Miłosz ma odwagę powiedzieć:
"Ktokolwiek uważa za normalny porządek rzeczy,
w którym silni tryumfują, słabi giną, a życie kończy się śmiercią,
godzi się na diabelskie panowanie.
(…)
Kto pokłada ufność w Jezusie Chrystusie, oczekuje Jego przyjścia
i końca świata, kiedy pierwsze niebo i pierwsza ziemia
przeminą i śmierci już nie będzie."
A zatem nie do grzechu należy świat i ostatnie słowo, ale do Tego, który "narodził się tej nocy" by "nas wyrwać z Czarta mocy". Chciałoby się więc do wiersza Miłosza dorzucić zdanie przywołanego powyżej Listu Pawła Apostoła: "Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!".