Autor Wątek: Droga  (Przeczytany 667555 razy)

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2063
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5520 dnia: Sierpień 26, 2022, 08:43:43 am »
Grzegorz Kramer

Matki Częstochowskiej

Franciszek: „Kiedy miałem 5 lat widziałem, jak mój ojciec, który wrócił zmęczony z pracy, pocałował moją mamę. Widziałem, jak rodzice się całowali, nigdy tego nie zapomnę. Niech wasze dzieci widzą, jak się całujecie, wasze czułości; tak nauczą się dialektu miłości. Nie może być rewolucji miłości bez rewolucji czułości!”. To, co może spróbujecie?
Ewangelia odsyła nas do scenerii wesela, a więc świętowania małżeństwa, które jest przecież wielkim ryzykiem, które wielu z was podjęło, w którym wielu z was ciągle – pomimo wszystko - żyje. Jest też ryzykiem, które wielu z was, nie wyszło. 
Podczas ślubów, bardzo często można usłyszeć podniosłe kazania na temat małżeństwa, wszyscy się uśmiechają, wzruszają, ale wiemy, że już za przysłowiową chwilę okazuje się, że wcale to nie jest takie łatwe, a wszystkie piękne i okrągłe hasła z kazania ślubnego, stają się odległym ideałem. Podobnie jest z święceniami kapłańskimi, już w pierwszych tygodniach okazuje się, że wcale nie jest tak bajecznie, jak było to oczekiwane.
Właśnie dlatego, że wchodzimy w rzeczywistości tak trudne potrzeba nam modlitwy. Jednak nie takiej, jak to często robimy, kiedy dzieje się źle - prosimy Boga, jak czarodzieja, by poodkręcał nasze złe decyzje, a może nie tyle złe, co niedojrzałe.
Słowem kluczem jest zdanie z Ewangelii: zaproszono na to wesele Jezusa. Zaprosić Jezusa – kolejny piękny tekst do kazania. Co to więc znaczy? Zaprosić Jezusa do swojego małżeństwa, kapłaństwa, życia, to nic innego, jak uwierzyć w to, co pisze Paweł w Liście do Galatów: „Nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej”. Uwierzyć w te dwa zdania, w sposób dosłowny, to zmienić myślenie. Żadne dziecko – w normalnych warunkach – nie prosi rodziców o jedzenie, spanie, bezpieczeństwo czy miłość. Ono po prostu z tego korzysta. Dla nas może znaczyć to tyle, że zamiast prosić Boga – często w magiczny sposób – o zmianę naszych trudności, może warto pytać się o to, jak On jest obecny. Szukać Go i znajdować we wszystkim. Również w tym, co trudne. Syn, dziedzic – żyje dumnie. Nie pyszną dumą, że jestem nie wiadomo kim, ale dzięki dumie, która daje mi siłę do nietracenia godności w każdym położeniu.
Ładnie to brzmi w teorii, trudniej w praktyce, kiedy trudno w żonie, mężu, w swoim codziennym życiu dostrzec nadzieję, ale właśnie na tym polega nasza wiara, że chcemy w sobie obronić swoją godność pomimo wszystko, nie dajemy sobie wyrwać tego, że jesteśmy Jego dziećmi.
Ta czułość, od której rozpocząłem, to również jest coś, co ma nas łączyć z Bogiem. Brak czułości między nami zawsze jest znakiem czegoś złego. I nie wystarczy samo oskarżanie się, że jej nie ma, albo suche stwierdzenie faktu: kiedyś była. Ona nie jest celem sama w sobie, ale jest probierzem tego, co nas łączy: miłość czy strach? Tak samo jest z Bogiem.
Prośmy dziś o dar czułości. Między nami, ale także by ona była obecna w naszej więzi z Bogiem. Kiedy jej brakuje dzieją się złe rzeczy. Chciejmy wszyscy doświadczać prawdziwej wiary i czułości, po to by czynić dobro, nie tylko sobie, w swoich grupach, ale także innym. Czyli być czujnym na potrzeby innych.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5521 dnia: Sierpień 27, 2022, 08:47:23 am »
Ewangelia (Mt 25, 14-30)
Przypowieść o talentach

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:

«Podobnie jest z królestwem niebieskim jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i, rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.

Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.

Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”».

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5522 dnia: Sierpień 28, 2022, 08:37:23 am »

Ewangelia (Łk 14, 1. 7-14)
Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:

«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce.

Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5523 dnia: Sierpień 29, 2022, 08:40:27 am »

Ewangelia (Mk 6, 17-29)
Ścięcie Jana Chrzciciela

Słowa Ewangelii według świętego Marka

Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę.

Jan bowiem wypominał Herodowi: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.

Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei.

Gdy córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: «Proś mię, o co chcesz, a dam ci». Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa».

Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?»

Ta odpowiedziała: «O głowę Jana Chrzciciela».

Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: «Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela».

A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce.

Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2063
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5524 dnia: Sierpień 29, 2022, 08:46:11 am »
Paweł Kosiński SJ

Obraz: Przed oczyma mamy salę, gdzie odbywa się uczta Heroda oraz więzienie, gdzie jest wtrącony Jan Chrzciciel. Patrzę na zachowania osób, słucham tego, co mówią i obserwuję, co robią. Niech ten obraz mnie inspiruje.

Myśl: Historia Jana Chrzciciela jest zapowiedzią losów Jezusa. Będzie ‘pochwycony i związany’, zostanie złożony w grobie jak ziarno do odrodzenia się jako chleb. To jest także los uczniów Pańskich. Naszym powołaniem jest być jak Ten, za którym idziemy, dawać życie, tracić je z ‘powodu Jezusa i Ewangelii’ po to, by je zachować na życie wieczne.

Emocja: Niepokój. Herod odczuwał niepokój, wyrzut sumienia, ale to nie uchroniło go od popełnienia zbrodni. Muszę przyglądać się temu, co mnie niepokoi, ale też uświadamiać sobie, czy jestem posłuszny temu, co słyszę.

Wezwanie: Poproszę o pragnienie miłości Boga ponad swoje życie. Podziękuję za wyrzuty sumienia, które niepokoją, ale też nie pozwalają mi oddalać się zbytnio od Boga.



Grzegorz Kramer

Tak, w biblijnych opowieściach często leje się krew, ktoś jest mordowany. Dziś czytamy (Mk 6, 17-29) o mordzie na Janie Chrzcicielu, kiedy czytam tę historię, przypomina mi się historia Dawida i jego mordu na Chetycie Uriaszu – mężu Batszeby. Oba te mordy mają podobną motywację – pozbycie się kogoś, kto stoi na przeszkodzie do realizacji uczuć.
Warto może dziś zwrócić uwagę na dwie postaci. Na córkę Herodiady i współbiesiadników. 
Młoda dziewczyna konsultuje swoje pytania z matką. Ona idzie zapytać kogoś doświadczonego, komu ufa o zdanie. Samo w sobie jest to dobrym krokiem, warto konsultować, rozmawiać z innymi, przy podejmowaniu ważnych decyzji (a przed taką stanęła młoda dziewczyna). Jednak ta historia mocno pokazuje, że nie konsultuje się ważnych decyzji z ludźmi uwikłanymi w sprawę, o której jest mowa. Nawet jeśli byliby to ludzie najbliżsi. W tej historii widać, jak człowiek może być skrajnie nieobiektywny i wciągnąć do zła nawet swoje dziecko, byleby uzyskać cel. Nieprawdopodobne dziś? A weźmy choćby wszystkie sprawy rozwodowe i konfliktowe między rodzicami, w których manipuluje się dziećmi.
Współbiesiadnicy milczą wobec zła. Niesamowite, że ci dorośli ludzie, widząc w jaką głupotę zanurza się Herod – milczą. Nie ma żadnego głosu sprzeciwu. Albo jest im to wygodne, bo sami chcą się pozbyć Jana, albo żyją w tak potwornym lęku i zależności od Heroda, że nie są w stanie zaryzykować. Są obojętni. Przynajmniej w swoich oczach. Widać na ich przykładzie, że obojętność może znaczyć zgodę na zło, które się dzieje. Obojętność na przemoc w rodzinie sąsiadów, na niesprawiedliwość społeczną, na krzywdę, którą ktoś wyrządza drugiemu w imię Boga, na kradzież czyjejś własności, na człowieka leżącego na ławce. Miliony sytuacji (wielkich i małych), które się pojawiają w naszym życiu każdego dnia. Można milczeć, a można się sprzeciwić.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5525 dnia: Sierpień 30, 2022, 08:01:46 am »

Ewangelia (Łk 4, 31-37)
Uzdrowienie opętanego

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jego było pełne mocy.

A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: «Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boga». Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody.

Wprawiło to wszystkich w zdumienie, i mówili między sobą: «Cóż to za słowo, że z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą».

I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2063
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5526 dnia: Sierpień 30, 2022, 08:42:51 am »
Grzegorz Kramer

To moment na początku publicznej działalności. Jezus decyduje się na to, by po długim życiu w ukryciu działać. Wcześniej czytamy o sprzeciwie ludzi i to tych najbliższych. Nie spodobało się im Jego głoszenie. Dziś historia się zaognia. Do akcji wkracza zły duch. On także wyraża swój sprzeciw. To jest bardzo ważne i symboliczne „spotkanie”. To, że wkracza do akcji na samym początku, pokazuje, że kierunek Jezusa jest jeden – walka o człowieka.
Jezus od samego początku idzie na konfrontację. Wcześniej z ludźmi, z ziomkami, dziś ze złym. Ja robię często inaczej. Próbuję zachować „święty spokój”, nie wchodzić w konfrontacje. I nie chodzi tu o ludzi i jakieś tam dyskusje. Chodzi o ten wymiar, który w dzisiejszej Ewangelii odsłonił się do rdzenia – o wymiar walki duchowej. Kiedy pojawia się trudność, pokusa, słabość, okazja do grzechu, zamiast iść na konfrontację wolę się poddać. Dla „spokoju”, by mnie nie dręczył.
Pojawia się mnóstwo propozycji i usprawiedliwień. Jesteś jeszcze młody, wszyscy tak robią, ty jesteś panem swojego życia, mały grzech nie rozwali przecież świata. Mnóstwo mam takich swoich refrenów, które mają mi usprawiedliwić moje uporczywe trwanie w „świętym spokoju”.
I jeszcze jedno przypomnienie z tej perykopy. Zły nic nie może poza straszeniem. On nie jest, jak to mówią niektórzy: „pała” i idiota. On jest tylko straszydłem. On może straszyć, robić koło siebie szum, krzyk. Dlatego Jezus mówi: „milcz”. Takie jest też jego podchodzenie do człowieka. Zamieszać w emocjach, postraszyć, wyolbrzymić to, co boli. Dlatego nie należy z nim rozmawiać. Trzeba kazać zamilknąć temu, co w nas strachem. By odnieść się do faktów. A fakt jest taki, że Panem jest Jezus. Nie mów o nim, nie rozmawiaj z nim. Każ mu milczeć. I sobie też czasem, kiedy zabierasz się za mówienie o nim.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5527 dnia: Sierpień 31, 2022, 08:24:49 am »

Ewangelia (Łk 4, 38-44)
Liczne uzdrowienia

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Po opuszczeniu synagogi Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona.

I prosili Go za nią.

On, stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała uzdrowiona i usługiwała im.

O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich.

Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: «Ty jesteś Syn Boży!» Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem.

Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich.

Lecz On rzekł do nich: «Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo po to zostałem posłany».

I głosił słowo w synagogach Judei.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2063
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5528 dnia: Sierpień 31, 2022, 08:28:54 am »
Grzegorz Kramer

Jezus odszedł na miejsce pustynne, aby się modlić.
Modlitwa nie jest mówieniem przed Bogiem dla Niego samego. On nie potrzebuje naszego mówienia, ale wie, że człowiek potrzebuje. Więc pierwszy aspekt modlitwy jest taki, że przychodzę do Niego i opowiadam o tym, co się u mnie dzieje. Nie to, co wydaje mi się, że Bóg chce usłyszeć (bo tak mnie wyuczono), ale mówię o tym, co się u mnie dzieje. Bardzo ważna sprawa, żeby modlitwa była czasem opowiadania o realnym życiu.
Często ludzie mają wyrzuty sumienia z powodu tak zwanych rozproszeń, czyli tego wszystkiego, co im w myślach przychodzi podczas modlitwy. Zamiast (często to słowo pada) myśleć o pobożnych sprawach (zastanawiam się zawsze co miałoby to znaczyć), pojawiają się myśli o rodzinie, pracy, pieniądzach, jakichś wydarzeniach, a nawet o seksie. Warto, bardzo warto, zanim to wszystko nazwiemy pokusami i złem, zauważyć, że to wiele tematów, które warto przegadać na modlitwie, warto w końcu się nimi zająć, bo właśnie one są częścią naszego życia, a nie abstrakcyjne myślenie o barokowych aniołkach z ołtarza. 
Trzeba zauważyć, że ważniejsza niż temat, jest sprawa odejścia na miejsce pustynne. Ważne jest podjęcie decyzji, że daję sobie czas na odejście od tego, co jest moim codziennym hałasem. Nie, nie trzeba mieć w domu kaplicy, specjalnego pokoju modlitwy. Nie trzeba jechać do Guadalupe. Zawsze to podkreślam, że można usiąść w pokoju obok, wyjść na balkon, na klatkę schodową, usiąść w parku, czy pojechać do przysłowiowego lasu, a nawet skorzystać z łazienki czy ubikacji. Bóg jest wszędzie. Ważne jest to bym ja wiedział, że to jest teraz moje miejsce pustynne. 
Czasem będzie tak jak w tej Ewangelii. Inni zobaczą, że odchodzę na miejsce pustynne i będą chcieli mnie zatrzymać, bo mnie potrzebują. I trzeba umieć wtedy zrezygnować ze swojej pustyni. Ale UWAGA! Zrezygnować, bo oni mnie potrzebują. Wtedy moją modlitwą staje się moja robota dla nich. I zrezygnować w tym momencie, ale to nie znaczy, że całkiem zrezygnować. Czasem to będzie rezygnacja z 15 minut z moich 30, albo będzie to znaczyło, że wrócę do tej pustyni później. I tu pojawia się kolejny element: dyscyplina. Ja wiem i pamiętam o tym, że zrezygnowałem z pustyni, ale do tego wrócę, bo muszę mieć czas, w którym będę na osobności. Muszę, bo potrzebuję tego ja, nie Bóg. Ja potrzebuję odpocząć (zdystansować się) od codzienności, ja potrzebuję przegadać (nie koniecznie trzeba mówić, ale chcę do tego, co jest moją codziennością wpuścić Boga).  Bóg na serio nie potrzebuje naszych pobożnych wierszyków. Byłoby w naszych relacjach jakąś straszną masakrą gdybyśmy całe życie do tej samej osoby, zawsze o tej samej porze mówili ten sam wierszyk. 
(Łk 4, 38-44)


Paweł Kosiński SJ

Obraz: Oczyma wyobraźni możemy zobaczyć tłumy, które przychodzą do Jezusa po uleczenie, fizyczne i duchowe. Popatrzę na Jezusa, który ‘rozkazuje gorączce’, ‘kładzie ręce’ i ‘uzdrawia’.

Myśl: Jezus jest świadom, że został posłany, by głosić Dobrą Nowinę. Nie pozwala się zatrzymać i ograniczyć w swojej misji. Znaki, które czyni świadczą o Królestwie, ale nie są jego spełnieniem, ale zapowiedzią. Dlatego Jezus ‘gromi’ i nie pozwala mówić duchom, że jest Synem Bożym. Często mylimy w naszym życiu duchowym środki z celami. Zatrzymujemy się na tym, co jest narzędziem do celu, a nie nim samym. Dlatego dobrze jest od czasu do czasu odejść na ‘miejsce pustynne’, by popatrzeć na sprawy z pewnym dystansem.

Emocja: Poszukiwanie cudowności. To jest poważne zagrożenie dla naszej duchowości. Szukamy przeżyć, ‘duchowych fajerwerków’ a zapominamy o tym, co jest celem. Religijność nie powinna być odzierana z głębokich doświadczeń, porywów, ale skoncentrowanie tylko na przeżyciach jest pułapką.

Wezwanie: Stanę przed Panem i poproszę Go o uzdrowienie z tego, co jest moją słabością. Podziękuję Mu za bliskość i troskę o mnie.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5529 dnia: Wrzesień 01, 2022, 07:40:46 am »

Ewangelia (Łk 5, 1-11)
Cudowny połów ryb i powołanie apostołów

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.

Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.

Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.

A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2063
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5530 dnia: Wrzesień 01, 2022, 09:01:26 am »
Grzegorz Kramer SJ

Zastanawiam się, na ile Jezus w tym fragmencie (Łk 5, 1-11) się dobrze bawi. Poranek. Rybacy ciężko pracują, bez skutku. Czujecie, jak oni musieli być wkurzeni? Jezus, którego jeszcze nie znają, pojawia się nad brzegiem z tłumem ludzi, nie pytając o nic, wchodzi do jednej z łodzi, by zrobić miejsce ludziom i być bardziej widzialnym. Nie wierzę, że było im to obojętne. To musiało jeszcze bardziej podkręcić ich emocje. Szymon odpływa trochę od brzegu. To są takie momenty, kiedy robisz coś z zaciśniętymi zębami.
A później Jezus to tylko podkręca. Do gości, którzy całą noc pracowali, wrócili z niczym, chcieli iść odpocząć, a nie mogli, bo władował się im na łódkę obcy człowiek, mówi: „wypłyń raz jeszcze, na głębię i zarzuć sieci”.  Przecież on się na tym znał, on był rybakiem z doświadczeniem. I stąd jego grzeczne, ale zapewne przez zęby, powiedzenie – łowiliśmy i nic z tego nie wyszło. I tu, albo coś w Piotrze się stało, albo naprawdę miał Go już dość. Mówi: „na Twoje słowo zarzucimy sieci”. Zarzucili i stało się coś, co nie powinno się stać. Zaraz po zarzuceniu sieci są pełne. Potrzebują pomocy. Już widzę Jezusa stojącego na brzegu i lekko się uśmiechającego. Dopiął swego. Wiedział, że Piotr już jest „Jego”.
Każdy logicznie myślący facet, gdyby zobaczył, jaką moc ma Jezus, chciałby Go zatrzymać, bo to by się po prostu opłaciło. Jednak okazuje się, że tak obfity połów może przerazić, może wydawać się źródłem ewentualnych kłopotów. Co się musiało dziać w Piotrze? Od tego wkurzenia, że się pojawił ktoś, kto zakłóca porządek, aż do tego cudu - tak, trzeba to nazwać cudem. Reaguje bardzo emocjonalnie. „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. Wypłyń na głęboką wodę, zaufaj, nie daj się otumanić głosom, tym zewnętrznym i wewnętrznym, twoim ograniczeniom, takim czy innym i wypłyń. Wbrew logice człowieka, który zna się przecież na swoim fachu. Piotr dobrze zapamięta ten moment z rwącymi się sieciami. A Jezus później, gdy w podobny sposób spotka się z nimi po swoim Zmartwychwstaniu, też do tego momentu nawiąże. Piszę tyle o tym, bo chcę pokazać, że zwykłym ludziom, w zwykły sposób, w normalnych okolicznościach z emocjami, Pan daje zadanie.
Kiedy my patrzymy na takich ludzi, jak Piotr, w ich pracy, widzimy właśnie tylko tych ludzi, czasem domyślamy się ich historii życiowej. Jezus, widząc Piotra, widział więcej - to, do czego ten został stworzony. Nie mamy pojęcia, kim naprawdę jesteśmy. Piotr też myślał o sobie jak o rybaku. Widział to, czego się nauczył. A Jezus widział więcej. Dlatego właśnie powiedziałem na początku, że On się dobrze bawi. Bo widzi więcej. Bo widzi to, że Piotr odkryje pewnego dnia, że bycie rybakiem, to co dziś dla niego jest osią życia, za jakiś czas stanie się tylko wspomnieniem, wstępem do czegoś, co jest prawdziwym sposobem na życie.
Zobacz coś więcej niż twoje łódki. Zobacz uśmiech Jezusa nad sobą i idź. „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim”.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5531 dnia: Wrzesień 02, 2022, 08:00:25 am »

Ewangelia (Łk 5, 33-39)
Nowość nauki Jezusa

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Faryzeusze i uczeni w Piśmie rzekli do Jezusa:

«Uczniowie Jana dużo poszczą i modły odprawiają, podobnie też uczniowie faryzeuszów; natomiast Twoi jedzą i piją».

A Jezus rzekł do nich: «Czy możecie nakłonić gości weselnych do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, i wtedy, w owe dni, będą pościli».

Opowiedział im też przypowieść: «Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego.

Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki, i samo wycieknie, i bukłaki przepadną. Lecz młode wino należy wlewać do nowych bukłaków. Kto się napił starego, nie chce potem młodego – mówi bowiem: „Stare jest lepsze”».

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2063
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5532 dnia: Wrzesień 02, 2022, 09:00:37 am »
Grzegorz Kramer SJ
 
Jezus opowiadał tę przypowieść (Łk 5, 33-39) ludziom, którzy nie chcieli się otworzyć na nowość Jego przesłania. Mówił do ludzi, którzy upatrywali zbawienia w starym ‘systemie’. Byli, jak to się dziś mówi „betonami”. Jemu chodziło o nowość. Nazywamy to Nowym Testamentem.
Ta nowość musi się wyrażać w moim życiu każdego dnia, w mocnym sercu, które nie boi się pragnąć, szukać i rozwijać się. To niewlewanie wina do starych bukłaków, czy nieprzyszywanie łaty do starych spodni z nowego materiału, to nic innego, jak niewchodzenie do tego, co zostawiłem „wczoraj”. Na każdym poziomie. Nawet jeśli przecież pójdę do tej samej pracy, obudzę się przy tej samej kobiecie, spotkam tego samego współbrata co wczoraj, to muszę nam wszystkim dać szansę.
Ta nowość polega też na patrzeniu na rzeczywistość w inny sposób, niż robią to ludzie nie znający Chrystusa. Nie mogę patrzeć na cokolwiek na tym świecie, a szczególnie na człowieka i widzieć tylko tyle, ile widzi niewierzący. To nie miałoby sensu. Przyszywać sobie łatkę „chrześcijanin” i widzieć dokładnie to samo, co inni.
Chrześcijanin to ten, co żyje nowym życiem. To nie jest łatwe życie na czyjś rachunek. Ono kosztuje tyle samo, co życie każdego innego człowieka, ale jest przepełnione nadzieją, która nie ma nic wspólnego z ckliwymi uczuciami. Ona jest przekonaniem, że moje życie jest opowieścią. Ono się ciągle staje, na nowo. Nie jest powrotem do tego, co było, ale pójściem do przodu.
Być człowiekiem nowych bukłaków to być człowiekiem, który żyje swoją opowieścią na pełnych obrotach i równocześnie opowiada ją Bogu (to jest modlitwa) i innym (to jest świadectwo). Pan Bóg i ludzie nie chcą słyszeć „pobożności”. On i oni chcą usłyszeć, zobaczyć bohatera, który ma pasję swojego życia. Oni chcą zobaczyć człowieka, który ma nadzieję nawet w sytuacjach i sprawach, w których inni stawiają na drugim przysłowiowy krzyżyk. Chrześcijanin to człowiek, który będzie bronił godności ludzkiej nie tylko ofiary, ale także sprawcy. Czasem wbrew deklaracjom tego ostatniego. Chrześcijanin jest po prostu inny od starego sposobu myślenia, decydowania i działania, ale pamięta, że z niego wyrósł.
Daj szansę. Bogu. Drugiemu. Sobie.


Paweł Kosiński SJ

Obraz: W tym fragmencie ewangelii mamy kilka obrazów, do których warto się odwołać: wesele i radość gości z obecności pana młodego; stare ubranie i łaty; młode wino i stare bukłaki. Wybiorę to, co do mnie teraz bardziej przemawia i nasycę się tym widokiem.

Myśl: Chrześcijaństwo przynosi ‘nowość’, przeskok jakościowy. Nauczanie Jezusa nie jest jakąś kontynuacją starego, ale czymś całkowicie nowym, niezgodnym z przeszłością. Dlatego jakiekolwiek kompromisy nie są możliwe. ‘Nowością’ chrześcijaństwa jest Jezus, relacja z Osobą, Bogiem. Nie przepisy, przykazania, posty, ale kochanie Boga całym sercem i umysłem. To jest prawdziwa godność człowieka.

Emocja: Porównywanie się. To jest częsty błąd ludzi wierzących. Narzucamy sobie ‘współzawodnictwo’ w ilościach postów, pokut, modlitw czy uczynków. Zapominamy, jednak, że osobistej, żywej, głębokiej relacji z Bogiem nie da się porównać, wymierzyć i sparametryzować. Celem powinna być indywidualna całość.

Wezwanie: Poproszę o zdolność przyjęcia tego indywidualnego zaproszenia do pełni. Podziękuję za wezwanie do bycia blisko Oblubieńca sercem, umysłem i wolą.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5533 dnia: Wrzesień 03, 2022, 09:48:54 am »

Ewangelia (Łk 6, 1-5)
Chrystus jest Panem szabatu

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

W pewien szabat Jezus przechodził wśród zbóż, a uczniowie zrywali kłosy i jedli, wykruszając ziarna rękami.

Niektórzy zaś z faryzeuszów mówili: «Czemu czynicie to, czego nie wolno w szabat?»

Wtedy Jezus, odpowiadając im, rzekł: «Nawet tego nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy poczuł głód, on i jego ludzie? Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dał swoim ludziom? Chociaż samym tylko kapłanom wolno je spożywać».

I dodał: «Syn Człowieczy jest Panem także szabatu».

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3871
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #5534 dnia: Wrzesień 04, 2022, 09:06:47 am »

Ewangelia (Łk 14, 25-33)
Kto nie wyrzeka się wszystkiego, nie może być uczniem Jezusa

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.

Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.

Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».