Komentarz do Ewangelii na Wielki Czwartek (J 13,1-15)
Paweł Kosiński SJ
Obraz: Obmycie nóg apostołom ma miejsce przed Paschą. Jesteśmy w Wieczerniku razem ze wszystkimi uczniami. Oczyma wyobraźni zobaczę Jezusa przepasanego prześcieradłem, jak pochyla się przed nimi, nikogo nie wykluczając, by obmyć ich stopy. Posłucham wyjaśnienia tego gestu przez samego Jezusa.
Myśl: Jezus wstaje od wieczerzy. Tym samym słowem określamy zmartwychwstanie. Umywa uczniom nogi jak sługa. To gest gościnności i serdecznego przyjęcia. Jezus ukazuje przez ten gest szaloną miłość Boga do człowieka. Piotr nie chce, by Jezus mu umył nogi. Chce innego Chrystusa, bo ma inne o Nim wyobrażenie. Nie rozumie tego, co Jezus czyni. Nie akceptuje Go jako sługi, buntuje się przeciwko temu, by Pan mu służył, nie pojmuje darmowej miłości Boga. Ciągle chce na nią zasługiwać. Jezus zostawia polecenie swoim uczniom, aby nawzajem ‘umywali sobie nogi’. To nie jest nakaz moralny, przykazanie, ale osobiste doświadczenie spotkania z Panem i naśladowanie Go.
Emocja: "Nie będziesz mi nóg umywał!". Piotr buntuje się, by Jezus mu służył, nie chce, by Chrystus oddał za niego życie. To on chce dać swoje życie za Pana. Jest to subtelna pokusa samowystarczalności, odrzucenie Jezusowej logiki bycia ostatnim i sługą wszystkich.
Wezwanie: Poproszę o łaskę zgody na to, by Syn Boży "obmył mi nogi". Podziękuję za braci i siostry, którzy są dla mnie przykładem miłości i służby na wzór Jezusa. W chwili refleksji zapytam sam siebie, jak reaguję na to, że Chrystus umywa mi nogi?
Grzegorz Kramer SJ
Dziś dzielę się z Wami kazaniem z 2019 roku. Jako proboszcz powiedziałem je do swojej Parafii. Może, ktoś, coś tu znajdzie dla siebie.
Dobrego Wielkiego Czwartku.
„Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”. Najważniejsza sprawa dziś, to umycie nóg, bez tego nie zrozumiemy Ojca, Jego Syna Jezusa i wiejącego jak chce Ducha.
Wierzcie mi, że wiele osób mnie pytało, czy w tym roku też będzie dziwne umycie nóg, tak jak w zeszłym roku (wtedy przeszedłem przez cały kościół i umywałem nogi „przypadkowym” ludziom, jak mnie natchnęło, klękałem przed osobą i pytałem, czy mogę). Wiem, że w zeszłym roku cały chór się modlił, żebym do nich nie przyszedł z misą. W tym roku zrobimy inaczej. Postawimy dwie ławki na środku i zaproszę chętnych. Mężczyzn, kobiety i dzieci. Kto będzie chciał, niech podejdzie do umycia. Niech te osoby będą tymi, którzy w imieniu wszystkich powiedzą: „Panie umyj mi nogi, bardzo tego potrzebuję, potrzebuję byś mnie zbawił”.
Kiedy Jan, który był najbliżej Jezusa podczas wieczerzy, a więc widział bardzo dobrze, co się wydarzyło w wieczerniku, pisze swoją Ewangelię, to nie notuje słów przeistoczenia, ale opisuje właśnie umycie nóg. Pokazuje, nie w słowach, ale w czynie, czym dla Jezusa jest Eucharystia i czym ma być dla nas. Ona jest służbą, nie rytuałem.
On się uniżył. Stał się człowiekiem i uklęknął przed swoimi uczniami, również tymi dwoma, z których jeden Go sprzedał, a drugi w panice powiedział: „nie znam tego człowieka”. Uklęknął, umył brudne nogi, a później dodał: i wy tak czyńcie. Szczerze powiem, że umyć nogi, nawet obcej osobie, nie jest tak trudno. To można nawet ładnie zagrać. Trudniej jest kochać, nie złorzeczyć, kogoś, kto nie jest mi przyjacielem.
Jednak, by tak żyć trzeba najpierw przeżyć Eucharystię. A co to znaczy, ją przeżyć? No właśnie pozwolić Jezusowi, by mi usłużył. Nie jesteśmy tu, by coś Bogu dać. Naszego skupienia, naszej pobożności, naszej ofiary. Jesteśmy tu, bo to Bóg chce dać nam coś ważnego: chce nam usłużyć. Gdy gubimy w Eucharystii tę istotę, to zaczynamy wymyślać różnego rodzaju protezy. Jedni się skupiają na tym, co nazywamy ceremoniałem, inni nad swoją koncentracją, jeszcze inni na tym, że tak bardzo się im nudzi, a ci najbardziej pobożni nad ofiarą, którą składają.
Istotą jest zawsze to: Bóg uniża się przed nami i myje nam nogi. Kiedy to się dzieje, kiedy bierzemy się za to na poważnie, to musi pojawić się moment, w którym jak Piotr zapytamy: Panie, co Ty robisz? Wtedy Pan mówi: kocham cię, jesteś dla mnie ważny, wiem, że jesteś udręczony swoim życiem, i dlatego chcę ci teraz, tutaj podczas Eucharystii, przypomnieć, że jesteś dla mnie ważny.
Nauczyliśmy się w dzieciństwie strasznego zdania: „Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze”. I choć wielu z nas mocno czuje, że to zdanie nie działa dobrze, to jest nam ono wygodne, bo pokazuje boga, którego stworzyliśmy na nasze potrzeby i na miarę nas samych. Boga, który jest interesowny jak człowiek. Tak, On jest sprawiedliwy, tak, za dobro wynagradza, bo się cieszy naszym dobrem, a na zło naszego życia ma, nie karę, ale lekarstwo, które dziś dostaniemy: Swojego Syna. I to się właśnie dzieje w Eucharystii – Bóg myje nasze brudy, nasze słabości, grzechy, winy. To tutaj, na Eucharystii dokonuje się sprawiedliwość – zło zostaje zniszczone. Zostaje dobroć Boga.
Pozwólmy sobie umyć nogi. Pozwólmy na to, by Jezus nam usłużył na tej i każdej innej Eucharystii. Pozwólmy sobie na to, by się dziś Bogiem, który jest najmniejszy pośród nas, nie gorszyć. I to właśnie jest „wielką tajemnicą wiary”, to że Bóg staje się najmniejszym wśród nas. Po co to? Byśmy mogli zostawać wywyższeni w niebie, byśmy w niebie mogli panować z Bogiem, siedzieć na tronie. Dlatego Bóg uniżył siebie. Dlatego Bóg mówi: róbcie, to co ja zrobiłem: służcie.
To jest bardzo ważne, by zgodzić się na to, że Bóg chce nam usłużyć, nie my Jemu, ale On – nam. Jeśli się na to w naszych głowach, sercach nie zgodzimy, to usłyszymy to, co Piotr: „nie będziesz miał udziału ze Mną”. Nie dlatego, że Jezus się obraża, ale dlatego, że sprzeciw Piotra mówi: nie potrzebuję Cię Jezu, jako Zbawiciela. Sam jestem dla siebie Bogiem.
Zobaczcie, że Jezus każe nam robić to na swoją pamiątkę. Nie tylko ubrać śliczne ornaty, wziąć kawałek chleba i odrobinę wina i „odprawić” Mszę Świętą. Każe nam myć sobie – nawzajem nogi. Zniżyć się do poziomu naszych brudów i je sobie nawzajem myć. „To czyńcie na moją pamiątkę” - to nie są magiczne słowa, ustanawiające sakrament kapłaństwa. Jezus to mówi do wszystkich nas. Mamy sobie w Eucharystii i po niej, służyć. Tak jak On.
Czytaliśmy fragment z listu do Koryntian, jednak bardzo okrojony. Gdybyśmy go przeczytali w całości, byłoby bardzo niemiło. Paweł w nim wręcz krzyczy, że kiedy Koryntianie zbierają się na Eucharystię, to nie ma wśród nich Eucharystii. To jest ciężki tekst, bo Paweł mówi, że robią tylko rytuały. Paweł mówi, że przychodzą różni: jeden głodny, drugi najedzony, trzeci pijany. Nie widzą potrzeb drugiego, swoich słabości. Każdy przychodzi zrobić obrzęd. Paweł mówi – nie ma wtedy Eucharystii.
To jest problem księży i wszystkich nas. Wiecie, ile razy wśród nas (księży) można usłyszeć teksty o Eucharystii, jak o kolejnej robocie? „Ile dziś odprawiałeś? Mam do odprawienia jeszcze jedną, dwie”. A ile wśród nas wszystkich, można usłyszeć: mamy obowiązek mszy. Zastanawiamy się, czy Eucharystia jest ważna, kiedy się spóźniamy i do jakiego momentu można. Albo czy ilość rozproszeń nie sprawiła, że źle się modliliśmy. Istota jest w czymś innym: w umyciu nam nóg przez Jezusa i czynieniu tego na jego pamiątkę.
Eucharystia jest służbą Boga wobec nas. Jest początkiem naszej służby dla innych.
Jezus ogołaca się, wyrzeka się bycia Bogiem i staje się kimś, kim nie był – człowiekiem. Stał się niewolnikiem człowieka. Taki jest nasz Bóg. I to nie jest teatr jednego wieczoru. To jest obraz całej wieczności: Bóg jest naszym sługą na wieki. Tak jest napisane: „będzie im usługiwał”.
Dziś też przeżywamy ustanowienie tego to, co nazywamy prezbiteratem - przewodniczeniem wspólnocie. W tym roku zrezygnujemy ze zwyczaju, do którego się mocno przyzwyczailiśmy. Do życzeń i kwiatków dla księży. Za to bardzo chcę Was prosić byście mieli odwagę przychodzić do nas z upomnieniem, że nie myjemy nóg w naszej wspólnocie, że widzicie, że nasze życie nie jest zgodne z tym, co głosimy.
Przepraszam, w swoim imieniu i moich Braci. Za złe słowa, za oschłość, za bylejakość, za to, że często chowamy się za pięknym zdaniem: „mam wiele obowiązków”, za nasze wygodne i bezpieczne życie.
Niech Ci, którzy mają pragnienie obmycia nóg, wyjdą na środek. Jeśli nikt nie wyjdzie – odczytajmy to także za znak, w którym zobaczymy naszą nie-gotowość i potrzebę zbawienie.