Grzegorz Kramer SJ
Dzisiejsza Ewangelia choć śliczna, jest bardzo niebezpieczna. Można pójść na „łatwiznę” i odczytać z niej, że Jezus nas szantażuje: „jak mnie kochasz, to będziesz robił, co powiedziałem”. Dodatkowo mówi o przyjaciołach, którzy wiedzą, co robi ich Przyjaciel.
Kontekst jest taki, że te zdania padają w Wieczerniku, gdzie apostołowie kompletnie nie rozumieją, co On robi i wcale nie będą wierni – wszyscy uciekną. A jednak nazywa ich przyjaciółmi. Robi to „na wyrost”. Ta Ewangelia mówi o tym, że miłość Boga i do Boga da nam moc robienia dobrych rzeczy, ale nie na odwrót. Granica jest bardzo subtelna, ale Bóg nie jest kolejną osobą, która żądałaby od nas „dowodu miłości”. To byłoby absurdalne.
Każdego dnia, kiedy wstaję pytam się samego siebie: Kramer, a czy ty jeszcze w Nim trwasz, czy jesteś już tylko pasożytem, żyjącym swoim życiem, ale czerpiącym z Jego soków? I nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Bo ani na pewno nie jestem całkowicie grzybem, ale też nie jestem, nie potrafię być całkowicie wszczepionym w krzew.
To On mnie pierwszy umiłował. I to jest moja polisa bezpieczeństwa. Od Niego pochodzą soki, od Niego pochodzi życie i siła. Nie ode mnie. Naprawdę, bez kokieterii – ja – bez Niego, nic uczynić nie mogę i nie potrafię. I to nie jest przenośnia. Wszystko, co robię, opieram na Nim. Jezus nie tylko pokazuje, że koniecznością dla owocnego życia, jest trwanie w Nim, ale odsłania po raz kolejny prawdę o naszym sercu. Ono potrzebuje być we wspólnocie z Nim
Obraz krzewu winnego może niektórych zasmucać, bo przecież jesteśmy tylko zależnymi szczepami. Jasne, że od Boga, który jest Miłością, ale zależnymi, niesamodzielnymi. I to jest przypomnienie nam, kto tu jest Bogiem.
Jednak jest w tym obrazie jeszcze coś, w nas płyną boskie soki. To sprawia, że możemy być odważni, bo jesteśmy jedno z Bogiem. W naszych żyłach płynie Jego Krew. Trwanie w Nim ma być naszą radością, jeśli kogoś to smuci, to trzeba zacząć odkrywać w sobie Jego Krew. To nie jest ładny obrazek, to sprawia, że masz godność królewską, to sprawia, że nie musisz się bać, poddawać strachom, kompleksom i innym takim pasożytom.
Warto też chyba wspomnieć o tym, że choć wszystkie szczepy trwają w jednym pniu, to różnią się między sobą. Różnie są naświetlane słońcem, różni ich odległość od korzenia, różnej wielkości i ilości wydają owoce, czasem niektóre szybciej usychają. Trzeba o tym pamiętać dla… swojego serca, żeby za szybko nie dostać zawału. Jeśli jest w nas pokusa, prowadzenia każdego taką samą drogą, ubierania każdego w takie samo ubranko, to jest to działanie diabelskie. Po co się denerwować, wkurzać i jątrzyć, nie mówiąc już o szukaniu diabła, kiedy widzę, że ktoś inaczej przeżywa Boga? Ważne jest to, co mówi Jezus dalej – trwanie w Nim i umiejętność oddawania życia za drugiego.
Wiele razy słyszałem, jak obraz odcinania suchych gałązek, którym posługuje się Jezus w przypowieści o winnym krzewie, ludzie traktują jako kolejny, który można wykorzystać przeciw tym, których uważają za grzeszników. Warto jednak ocenę innych zostawić Bogu, a zobaczyć, że można (i trzeba) ten obraz zastosować do siebie samego. Mam nawrócić tego, którego nawrócić jest najtrudniej - siebie.
Słowo: J 15, 1-8