Grzegorz Kramer SJ
Homilia na dziś (tylko tekst).
Gdy Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z siedmiorgiem swoich dzieci, umierali przed swoim domem widzieli ciała siedmiorga Żydów, zabitych tuż przed nimi. Tych samych Żydów, którym przez miesiące chcieli stworzyć bezpieczny dom na przetrwanie. Nie udało się, a do tego zostali zabici oni sami i ich dzieci. Uratowali człowieczeństwo, choć śmierć poniosło tyle osób. Od dziś mamy ich w Kościele jako błogosławionych. Uratowali człowieczeństwo, a więc czułość, bliskość, nadzieję, dobroć, miłość po prostu.
Kluczem do zrozumienia dzisiejszych czytań mogą być słowa: odpowiedzialność, upomnienie i działanie.
W pierwszym czytaniu Słowo mówi: „ciebie wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu”. Bóg najpierw zwraca się bezpośrednio do nas: ja i ty, mamy słuchać i przestrzegać, to jest punkt wyjścia. Kiedy Pan zwraca się do występnego, że ma się zmienić, to przede wszystkim mówi do nas. Dlatego, że to my mamy pokazać, że trzeba się zmienić, że warto się zmienić, że warto żyć z Bogiem, że warto ocalać człowieczeństwo. W ten sposób ma wyglądać pierwsze napomnienie. Moim przykładem, moim życiem.
Paweł powie, że podstawą upominania jest miłość. Nie może nią być chęć bycia lepszym od innych, pragnienie udowodnienia innym, że się mylą, czy w końcu zwykła złośliwość. Tylko miłość, tylko ona nie wyrządza krzywdy bliźniemu. Doskonale wiemy, że miłość może być bardzo egoistyczna, taka skierowana na siebie i swój interes. Wtedy łatwo upominać. Jednak to nie upomnienie, a zadbanie o swój interes, który może przez drugiego być zagrożony.
Samo napominanie nie jest sprawą prostą. Można zostać posądzonym o brak poszanowania wolności, o wtrącanie się do nieswoich spraw. Upominanie jest sprawą delikatną, dlatego Jezus mówi o pewnych zasadach. Najpierw rozmowa w cztery oczy. Gdy ktoś nas zrani, zgrzeszy przeciw nam, najłatwiej przychodzi nam rozmawiać o tym z kimś innym. Ładnie to nazywamy: pożalić się, tymczasem obmawiamy, wyrabiamy w kimś trzecim opinię (niekoniecznie pozytywną) o tym, kto nas zdradził. A Jezus mówi: idź pogadaj z tym człowiekiem w cztery oczy. Idź, sam się zepnij i powiedz mu, co cię boli. Jeśli to nie poskutkuje, podejmij kolejny krok. Krok świadków. Nie bierz na świadka kogoś, kogo wcześniej negatywnie do krzywdziciela nastawiłeś, ale kogoś bezstronnego, niezaangażowanego. Dopiero kolejnym krokiem jest doniesienie wspólnocie. To doniesienie wspólnocie, można też rozumieć w sensie odpowiedzialności całej społeczności za jakieś wydarzenie.
Inna postawa, która może się w nas pojawić, to obojętność. Wygodna postawa, która pod płaszczykiem szanowania wolności i niezależności innych, pozwala nam, schować się w wygodnym nienarażaniu się. Tymczasem, tak naprawdę, nie chcemy wziąć odpowiedzialności za kogoś. Może ze strachu, że kiedy ja odważę się kogoś upomnieć, to ten ktoś, zada mi proste pytanie: a ty jak żyjesz, jesteś idealny? Może upomnienie kogoś każe, mi samemu, zadać pytanie o jakość mojego życia. Więc żeby nie ruszać, w sobie, spraw niewygodnych, przymykam oko na zło.
Napominanie jest wyrazem mojej troski o drugiego. Jest wyrazem miłości do niego, nie do siebie. Warto dziś o tym pomyśleć, jak to jest z tą naszą wspólnotowością, właśnie w takich trudnych sprawach? Oczywiście można się bronić banalnym pytaniem: co ja mogę? Tylko wtedy nic się nie zmieni. W rodzinach można zwalać na rodziców, to przecież oni są dorośli, w szkołach zwalać na nauczycieli, bo to im się płaci, we wspólnocie na odpowiedzialnych, w skali kraju na polityków.
Wiktoria i Józef nie umyli rąk, nie schowali się w myśleniu, że mają swoje życie prywatne, że najpierw liczy się ich życie i bezpieczeństwo. Zaryzykowali swoje dobre życie, by pomóc innym. Nie szukali śmierci, kochali życie, jednak wartością nadrzędną nie było ono, ale miłość.
Może nie będziemy, oby nie, musieli stawać przed takim dylematem jak oni, ale możemy być nieobojętnymi wobec krzywdy innych. A jednym z narzędzi do niebycia obojętnym jest napominanie tych, którzy krzywdzą. Rodzica, który krzyczy czy bije swoje dziecko, sąsiada lub sąsiadkę, który znęca się nad partnerem czy małżonkiem. A ile jest takich sytuacji, kiedy łatwo ze znajomymi rozmawiamy o czyimś statusie związku, orientacji seksualnej czy innych sprawach, a nie dostrzegamy leżącego pod naszym domem człowieka, czy kogoś, kto potrzebuje drobnej rzeczy, choćby przepuszczenia go w kolejce. A zobaczcie, ile jest w przestrzeni kościoła naszych przepychanek: kto lepiej się modli, kto bardziej zamanifestuje swoją pobożność przy przyjmowaniu komunii.
Tak, Jezus kończy Ewangelię słowami: „jeśli nie posłucha niech ci będzie jak poganin i celnik”. Uwaga! Tu nie chodzi o to, że mamy go przekreślić. Poganin i celnik, to ten, któremu mamy ogłosić Ewangelię. Mamy go przekonać o tym, że Jezus jest kimś, za kim na nowo warto pójść. Nie zwalniajmy się szybko od tego.
Słowo:
https://www.paulus.org.pl/czytania?data=2023-9-10