Księga Wyjścia 23,20-23.
Tak mówi Pan: «Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem.
Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim.
Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie.
Mój anioł poprzedzi cię i zaprowadzi do Amoryty, Chetyty, Peryzzyty, Kananejczyka, Chiwwity, Jebusyty, i Ja ich wygładzę».
Grzegorz Kramer SJ
Anioł nie jest miłym stworzonkiem z dziecięcych obrazków. Jest tym, kogo Bóg postawił obok każdego z nas, by nas strzegł, a nie by był miłym nimfem z baśni. To ktoś, kogo trzeba słuchać, bo jest głosem Boga. Mamy chyba z nimi problem przez różne publikacje, rzeźby i filmy, w których próbuje się ich „wcisnąć” w ludzki wygląd. Tymczasem są bytami niecielesnymi.
W tekście z Księgi Wyjścia jest między innymi mowa o słuchaniu anioła. Św. Ignacy rozwinie to w swoich regułach o rozeznawaniu duchów. Mówi w nich o tym, że człowiek jest poddawany trzem rodzajom „bodźców”. Nasza natura oraz duchy: dobre (Bóg i Jego Aniołowie) i złe (szatan i jego aniołowie). I właśnie w kontekście walki duchowej trzeba mówić o Aniołach.
Bóg posyła swojego Anioła, by nam dodawał odwagi i wspierał nas. I bynajmniej nie na sposób hollywoodzki, by dawać nam emocjonalne ciepełko. Wręcz przeciwnie – Anioł Pana ma nas niepokoić, pobudzać do myślenia i działania. To właśnie zły anioł chce, byśmy mieli święty spokój. Dlatego też św. Paweł powie, że diabeł często przybiera postać anioła światłości. Cała więc sztuka polega na umiejętności nauczenia się rozpoznawania tych głosów. Różnica jest subtelna. Tak jak Anioł nie jest ślicznym nimfem, tak i zły nie jest stworem z rogami. Nie można więc ich zobaczyć, można usłyszeć. Głosy mają podobne, bo jak wiemy diabeł jest dobrym naśladowcą. Nie tworzy niczego nowego, ale potrafi genialnie naśladować i udawać.
Ostatnie zdanie z I czytania, uważam za świetny obraz tego, jak powinien żyć chrześcijanin. „Mój anioł poprzedzi cię i zaprowadzi do Amoryty, Chetyty, Peryzzyty, Kananejczyka, Chiwwity, Jebusyty, a Ja ich wygładzę” – czytamy tam. Dziś te wyliczone narody, to nikt inny jak nasz odwieczny wróg – diabeł. Bóg mówi, że nas do niego zaprowadzi, nie mamy unikać konfrontacji, bać się go, udawać, że go nie ma, wręcz przeciwnie: mamy wejść do jego kraju. Tak naprawdę mamy tam tylko wejść. Bo poprowadzi nas Anioł Pana, a zgładzeniem wroga zajmie się sam Bóg. Nie my. By ta misja się powiodła, trzeba spełnić tylko jeden warunek – słuchać. Nauczyć się słuchać. Nie wymądrzać, snuć teorie spiskowe i pseudo duchowe, ale wykorzystać naturalną broń – rozum - do nauki słuchania.
A Ewangelia jest dopełnieniem tego myślenia o Aniołach. Jest inaczej, niż to sobie zazwyczaj wymyślamy. Bo przecież uznajemy za ważniejszych ludzi dorosłych, dzieci są mało istotne, a te całkiem najmniejsze w ogóle nie są dla niektórych ludźmi. A Jezus mówi inaczej. To one są największe i najważniejsze.
Weź dziś pogadaj ze swoim Aniołem, ale nie na zasadzie litanii, przed czym ma cię strzec, ale niech cię nauczy rozeznawać głosy. Jak już znajdziesz z Nim kontakt, będzie znaczyło, że pierwsza lekcja świetnie ci poszła.