Grzegorz Kramer SJ
Wewnętrzna wojna królestwa dzieje się w nas.
Królestwo wewnętrznie skłócone, nie mające jedności, a więc żyjące różnymi sprawami, które kłócą się ze sobą, nie może się ostać, po prostu samo się rozpadnie, bez względu na to, jak królowie owego królestwa będą się nawzajem oszukiwać. Warto zobaczyć, jak pracujemy nad grzechami i słabościami, bo często ludzie walczą tak naprawdę ze sobą, zamiast nad sobą z miłością i łagodnością pracować.
Są ludzie, którzy widzą dzieła Boga i twierdzą, że to diabeł. Jest w nas taka przewrotność, że kiedy doświadczymy działania Pana, a czujemy, że ono mogłoby nas do czegoś obligować, to wtedy wolimy powiedzieć, że mi się wydawało, że to taki duchowy żart, że OK. zgadzam się, ale później i tak coś wymyślimy, by usprawiedliwić swoje lenistwo. Byle się nie przyznać wprost, że Jezus mnie wzywa do czegoś. I to wkurza Pana najbardziej, takie nasze kręcenie, takie nasze szukanie dziury w całym, takie nasze malkontenctwo; denerwuje, bo daje temu wyraz w tym, co obrazowo pokazuje później.
Kiedy mocno doświadczamy Boga i zły od nas ucieka, to grozi nam usypianie naszej czujności. Jest nam dobrze, wszystko się kręci. Tymczasem zły odchodzi na moment, by później wrócić z kompanami. By zaatakować znów, ale już z większą mocą. A my się nagle budzimy „z ręką w nocniku” – „Stan takiego człowieka jest jeszcze gorszy”. Podobnie jest w naszym świecie uczuć. Dobry stan, oby trwał jak najdłużej, usypia czasem nasz rozum. Wydaje się nam, że zawsze będziemy się czuć dobrze.
„Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze całą broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda”. Zostaliśmy niesamowicie obdarowani. Mamy Boga, mamy przyjaciół, możliwości wzrostu, rozmowy, rozumienia tego, co się z nami dzieje. Jesteśmy mocarzami. Ale ktoś, kto dużo otrzymuje, w pewnym momencie tłuścieje. Je, je, je i tyje. Przestaje dbać o siebie, bo już nie musi, już wszystko ma. I to jest jego koniec. Bo przestaje czuwać. Wtedy przychodzi nieprzyjaciel i wszystko grabi. Nie zostawia nic.
(Łk 11, 15-26)
Paweł Kosiński SJ
Obraz: Jezus jest w drodze do Jerozolimy. Dokonuje niezwykłych znaków, wyrzuca złe duchy. Oczyma wyobraźni zobaczę Pana, który jest otoczony tłumem. Przyjrzę się ludziom i otoczeniu. Posłucham słów Jezusa. Wczuję się w narastający spór, ‘wystawianie na próbę’.
Myśl: Najważniejszy w tym fragmencie jest werset przypominający nam o tym, że kto nie jest z Jezusem, występuje przeciwko Niemu, a kto z Nim nie współpracuje w gromadzeniu, ten przyczynia się do rozpraszania. Kiedy jestem z Panem, działam pod wpływem Ducha Świętego, jestem dzieckiem w królestwie Bożym. Kiedy nie jestem z Jezusem, występuję przeciwko Niemu, staję się niewolnikiem ducha niemego, nie mogę wypowiedzieć słowa, które wyzwala i buduje. To jedno z ważniejszych kryteriów ‘rozeznawania duchów’ – ‘być z Nim’ albo ‘z dala od Niego’.
Emocja: „Siedem innych duchów”. Celem nie jest ‘wysprzątanie’, asceza, umartwienie, ale ‘bycie z Nim’. To jest także ważny wskaźnik naszego życia duchowego: na czym mi zależy, na co zwracam uwagę. ‘Pustka wnętrza’ jest niebezpieczna, jest zaproszeniem dla ‘złego ducha’.
Wezwanie: Poproszę o łaskę uwolnienia od ducha niemego. Podziękuję za doświadczenie wolności i bycia w sprawach Pana.
Zaplanuję sobie czas na rachunek sumienia – rozeznanie duchów.