Autor Wątek: Droga  (Przeczytany 667424 razy)

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6375 dnia: Styczeń 25, 2024, 10:01:23 am »
Grzegorz Kramer SJ

Tak, wiem, że w Dziejach Apostolskich nie ma nic o koniu czy osiołku, w ogóle o żadnym zwierzęciu. Szaweł upadł. Mógł więc upaść jak każdy człowiek idący, ale mógł też spaść ze zwierzęcia. Współcześnie może wypadłby z samochodu? Ważne, że upadł, bo oślepiła go światłość. Człowiek, który był przekonany, że jest oświecony (wie o Bogu, religii tak dużo, że daje sobie prawo do przemocowego działania w stosunku do przeciwników), został oświecony prawdziwym światłem, które go powaliło.
Dla mnie to ważna wskazówka, że jeśli uważam się za wierzącego to muszę pozwalać na to, żeby mnie mój Pan zwalał z nóg na ziemię. Kiedy mocno stoję na nogach swoich racji i wizji, zawsze wtedy jest duże niebezpieczeństwo użycia z mojej strony przemocy wobec drugiego.
Historia Pawła świetnie pokazuje, że Bóg lubi rozwalać nasze plany i wizje życia, które tworzymy. Jego historia, ale i innych ludzi pokazuje, że Bóg nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swego. Nie wiem, czy światłość była od Boga, czy to po prostu zwykłe słońce i ku temu bardziej bym się skłaniał. Bóg wykorzystuje różne sytuacje, by nas powalić. Ilu ludzi w końcu jest w stanie usłyszeć głos Boga, kiedy coś powali ich z wygodnego konia? Śmierć, choroba, bankructwo czy zwykła zrypka. Nie mówię, że Bóg przyciska sobie jakieś magiczne klawisze i zsyła nam różne trudności. Bliższe jest mi myślenie, że On po prostu wykorzystuje różne sytuacje, by do nas dotrzeć.
Prawdziwe nawrócenie całkowicie zmienia życie. Ono ma swoje konsekwencje w naszej codzienności. Nie tylko w naszym sercu, umyśle, ale w decyzjach i działaniu.
A w Ewangelii padają słowa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Łatwo wziąć ten tekst w sposób urzędowy, właśnie Szawłowy - pójść do człowieka i powiedzieć: musisz przyjąć chrzest, jak nie to będziesz potępiony. Ja ten tekst rozumiem na sposób Pawłowy (człowieka po zmianie). On jest wypowiedziany do ewangelizatorów: zróbcie wszystko, co możliwe, nie odpuszczajcie (sobie) zbyt łatwo głoszenia Ewangelii, bo cena jest bardzo wysoka.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6376 dnia: Styczeń 26, 2024, 09:09:17 am »

Ewangelia (Łk 10, 1-9)
Żniwo wielkie, ale robotników mało

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich:

«Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie.

Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi. Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże».

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6377 dnia: Styczeń 26, 2024, 10:51:15 am »
Grzegorz Kramer
poerdtSsnol8hu00401ag76iu8i2m0 06u4563311t810mcf2h3cn071at4g  ·
Chrystus powiedział, że mamy prosić o nowych robotników. Tu nie chodzi o to przecież, że z jednej strony mówi: „proście, a może wam dam, albo ilu sobie uprosicie, tylu będzie”. To byłaby kolejna zagrywka silniejszego ze słabszym. Dla mnie to jest raczej kwestia tego, że ten tekst każe mi otworzyć swoje serce na świadomość tego, że nie jestem w tej robocie sam, to jest wielka sprawa, a właścicielem plonów jest Ktoś inny i nie ja siałem - to nie jest mój prywatny folwark, ani też nie jest to mój ogródeczek, w którym mam się okopać ze swoją wizją. Mam zrobić swoją robotę.
Ewangelia nie jest tekstem do rozważania. Ona jest Słowem, które się robi. Kiedy jej nie robię, ona umiera, staje się pustym frazesem, jeszcze jednym podręcznikiem pt.: "Jak żyć?". Jak ją robić? Iść przed siebie i głosić POKÓJ, głosić, czyli robić. Drugim zadaniem jest głoszenie Królestwa Bożego, nie słowami, ale uzdrowieniami.
Jezus już stwierdził, że pójdziemy "jak owce między wilki", a więc naszym zadaniem nie jest pokazywanie palcem, kto wilkiem jest. To już zrobił Jezus, my mamy inne zadanie. Wielu z nas traci mnóstwo czasu na identyfikacje wilka. Dziś wielu chrześcijan lepiej potrafi identyfikować wilka niż Boga, organizuje się specjalne sesje i kursy, które pod pięknym hasłem: rozeznawanie duchowe, poświęcają 95% czasu na opisywanie tego, jak wygląda wilk. Tymczasem zadanie ucznia Jezusa polega na ogłaszaniu Królestwa Bożego, czyli mówieniu, pokazywaniu innym Boga w konkretach, nie w ideach. Bóg jest jeden. Nie ma dwóch Bogów: dobrego i złego. Zły nie jest kimś, kogo obecność mamy ogłaszać.
Ta Ewangelia zaczyna się od ważnego ustawienia sprawy. To Pan ustala, kogo posłać. Praktyka pokazuje, że wielu z tych, których On wyznaczył, w pewnym momencie zaczyna się zachowywać tak, jakby to oni byli pierwsi, a Pan tylko obdarzał ich mocą do czynienia znaków. Warto pamiętać o innym kawałku Ewangelii, kiedy Jezus mówi do tych, co czynili wielkie znaki w Jego Imię: nie znam was.
Uzdrawiać ludzi można na dwa sposoby. Zresztą tak jak On to robił: dosłownie, z dolegliwości fizycznych, ale także odpuszczając grzechy. Mamy moc uzdrawiania innych z chorób, które oni nam zadali i które my im zadajemy. Mamy moc uzdrawiania ludzi przez to, że nie dokopiemy im po raz kolejny w imię prawdy, Boga, czy religijnych dogmatów. Mamy moc uzdrawiać ludzi, czyli polepszać jakość ich życia. Nie ma sensu modlitwa o uzdrowienie kogoś z choroby, jeśli "równocześnie" kogoś kopiemy.
Wszystko wynika z tego, jakie doświadczenie Boga mamy osobiście. Jeśli jest to Bóg, którego się lękamy, to takiego samego ogłosimy światu. Nie mamy się lękać Miłości, w niej nie ma lęku. Głosić Dobrą Nowinę nie znaczy tylko głosić miłe słówka, stawiać wymagania, ale głosić Jego Słowo, nie swoje.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6378 dnia: Styczeń 27, 2024, 09:20:54 am »

Ewangelia (Mk 4, 35-41)
Jezus ucisza burzę

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

Owego dnia, gdy zapadł wieczór, Jezus rzekł do swoich uczniów: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.

A nagle zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała wodą. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On, powstawszy, zgromił wicher i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!» Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.

Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary!» Oni zlękli się bardzo i mówili między sobą: «Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6379 dnia: Styczeń 28, 2024, 10:34:50 am »

Ewangelia (Mk 1, 21-28)
Jezus naucza jak ten, który ma władzę

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

W Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.

Był właśnie w ich synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: «Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boga».

Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego! » Wtedy duch nieczysty zaczął nim miotać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego.

A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: «Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne». I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6380 dnia: Styczeń 29, 2024, 10:07:13 am »

Ewangelia (Mk 5, 1-20)
Uwolnienie opętanego w Gerazie

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

Jezus i uczniowie Jego przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków. Gdy wysiadł z łodzi, zaraz wyszedł Mu naprzeciw z grobowców człowiek opętany przez ducha nieczystego. Mieszkał on stale w grobowcach i nikt już nawet łańcuchem nie mógł go związać. Często bowiem nakładano mu pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą w grobowcach i po górach krzyczał i tłukł się kamieniami.

Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i zawołał wniebogłosy: «Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!» Powiedział mu bowiem: «Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka». I zapytał go: «Jak ci na imię?» Odpowiedział Mu: «Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu». I zaczął prosić Go usilnie, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy.

A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosiły Go więc złe duchy: «Poślij nas w świnie, żebyśmy mogli w nie wejść». I pozwolił im. Tak, wyszedłszy, duchy nieczyste weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze. Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli o tym w mieście i po osiedlach.

A ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie „legion”, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic.

Gdy wsiadał do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł przy Nim zostać. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiedz im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą». Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus mu uczynił, a wszyscy się dziwili.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6381 dnia: Styczeń 29, 2024, 10:09:45 am »
Grzegorz Kramer SJ

Komentarz do Słowa.
Szkoda mi tych świń z dzisiejszej Ewangelii. Świnie to całkiem miłe (i smaczne) stworzenia, które nie wiedzieć dlaczego stały się dla niektórych z nas, synonimem wcielonego zła. W sumie po lekturze tej perykopy już możemy się trochę domyślać. 
Ten wątek ze świniami pokazuje, jaki jest diabeł - jest zachłanny, on „musi” coś mieć, posiadać, być panem, ale też trudno mu być ze sobą samym. Najpierw pokazuje kłamstwo, że Bóg czegoś chce, a później zdradza samego siebie, że jest zachłanny. Ta zachłanność go gubi - świnie doprowadzone do szaleństwa rzucają się ze skarpy. 
Bóg ani nie potrzebuje rozgłosu, ani nie potrzebuje tego, byśmy Mu coś dawali, a już na pewno nie „musi” posiadać. I bynajmniej nie dlatego, że wszystko do Niego należy. On nie ma tych przymusów, bo jest miłością, a ona nigdy niczego nie chce. A przecież ciągle, my - chrześcijanie powtarzamy, że Go naśladujemy. Może dziś warto ćwiczyć tę cechę Boga, że musi mieć, że potrafi dobrze przeżywać Siebie samego.
Szkoda mi tych świń, bo stały się obrazem tego, co się dzieje, kiedy słuchamy złego ducha. Ktoś lub coś koło nas staje się ofiarą.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6382 dnia: Styczeń 30, 2024, 08:49:08 am »

Ewangelia (Mk 5, 21-43)
Wskrzeszenie córki Jaira i uzdrowienie kobiety

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg jeziora Genezaret, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.

A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.

A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła.

Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».

Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.

Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia.

Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6383 dnia: Styczeń 30, 2024, 09:57:51 am »
Grzegorz Kramer SJ

Ta kobieta bardzo cierpi, nie tylko fizyczne, według Prawa była nieczysta, wiele rzeczy było jej zabronionych. Cierpi fizycznie, psychicznie i duchowo od 12 lat, więc od zawsze. Jest zdeterminowana, odwiedziła wielu lekarzy i nic się nie zmieniło. Dotyka się z determinacją, nie tylko z wiarą, ale właśnie z determinacją i zostaje natychmiast uzdrowiona. Może trzeba czasem sobie przypomnieć, że wiara to nie jest system myślowy, że wiara potrzebuje także znaków, gestów i uczuć. Dlatego Bóg daje Ducha, żebyśmy nie tylko przeżywali wszystko rozumowo, ale poszli na żywioł, nie zamykali wszystkiego w kanonach i przepisach. Duch wieje, gdzie i jak chce, a więc nie mam prawa mówić Mu, że gdzieś może, a gdzieś nie może działać.
Kto się mnie dotknął? – pyta Jezus. On jest świadomy. Jednak w tej historii jest coś niesamowitego. On, kiedy się dowiaduje, kto się Go dotknął, wcale nie krzyczy. Mówi: „twoja wiara cię uzdrowiła”. Właśnie. Nieważne jest, dlaczego z Bogiem zaczynamy, ważne, dlaczego przy Nim zostajemy. Nawet z takiego magicznego traktowania Boga, On ma moc uczynić coś wielkiego.
Jair, człowiek znaczący. Jednak zdarza się w jego życiu coś, co każe mu zapomnieć o konwenansach, o swojej pozycji. Cierpienie dziecka. Są takie sytuacje, w których nie obchodzą nas opinie, którymi na co dzień się przejmujemy. Przychodzi do Jezusa, jakiegoś nauczyciela i on, przełożony synagogi, pada przed Nim. I prosi by przyszedł, bo córeczka mu umiera.
Jezus dochodzi do domu Jaira. Zastaje tłum zgromadzony przy zwłokach. Płaczą. Jednak zanim tam dotrą, słyszą słowa: „po co trudzisz Nauczyciela, ona już umarła”. Wielu jest takich koło nas, ba, nawet w nas są takie głosy, co mówią: „nie ma sensu”. Jest sens. Nie wiemy, czy Jair działał w szoku po tej wiadomości, czy jeszcze bardziej wierzył, ale nie mówi Jezusowi, by zrezygnował. Idą dalej. „Nie bój się, wierz tylko”. Ile razy w takim momencie tracimy wiarę? Coś się sypie, a my podkulamy ogon i pozwalamy, by lęk ogarniał wszystko. Nie mówię tego z wyrzutem, ale byśmy sobie przypomnieli jak łatwo można dać się nabrać.
Naśmiewali się z Niego. Pobożni ludzie zapewne odczuwają, po usłyszeniu tego zdania, swoiste oburzenie na tych, co się śmieją. Ale zobaczcie, czy i nasza reakcja nie byłaby taka? Mogli poczuć się źle, bo mogli pomyśleć, że Jezus z nich kpi. Widzi nieżywą dziewczynkę i się pyta, czemu płaczą? Zapewne niejeden pomyślał: „gdyby Tobie umarło dziecko, to byś się głupio nie pytał”. Jednak w tym czysto ludzkim odruchu, który można usprawiedliwić, zapewne – jak to w życiu – jest i drugie dno. Naśmiewanie się z Boga. Łatwo wyznawać idę Boga wtedy, kiedy sobie radzimy. Kiedy wszystko jakoś się kręci. Kiedy krótko mówiąc, wiara nas nic nie kosztuje. Wtedy można jakoś na Boga się zgodzić. Jednak, kiedy stajemy przed decyzjami granicznymi, jak wtedy właśnie u Jaira, to łatwo przejść na drugą stronę. Wyśmiać Boga i wszystko to, co On proponuje. Śmiech wcale nie musi być dosłowny. Nasze kompromisy, nasze poluzowanie w małych rzeczach, usprawiedliwianie słabości. Po prostu nietraktowanie Boga poważnie. To jest śmiech z Boga. Bo my wiemy lepiej. Oni wiedzieli lepiej, my wiemy lepiej, oni się śmiali i my się śmiejemy. Tylko ojciec córeczki wierzył.
Chciałbym zwrócić uwagę tylko na jedną cechę Jezusa, która w tych tekstach się pojawia. Wrażliwość. Nie delikatność, ale wrażliwość. Wrażliwy na ból drugiego, wrażliwy, bo czuje dotknięcie i wrażliwy, bo po wskrzeszeniu dziewczynki każe ją nakarmić. On nie chce się zajmować tylko Twoją duszą. Jego interesuje całe Twoje życie. Tylko Mu pozwól do niego wejść.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6384 dnia: Styczeń 31, 2024, 09:05:27 am »

Ewangelia (Mk 6, 1-6)
Jezus lekceważony w Nazarecie

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim.

A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony».

I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6385 dnia: Styczeń 31, 2024, 09:45:37 am »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (31 stycznia 2024 r.)

Obraz: Jezus wraca znad Jeziora Galilejskiego, z Kafarnaum, gdzie działał, do swego rodzinnego Nazaretu. Przychodzi do swoich, ale oni "powątpiewają" o Nim. Przyjrzę się tym spotkaniom. Posłucham tego, co mówią ludzie i sam Jezus. Zatrzymam się nad tym, co przyciągnie moją uwagę.

Myśl: Przyjrzę się ludziom, którzy z podziwem patrzą na Jezusa i są zadziwieni Jego mądrością. Zobaczę też tych, którzy powątpiewają w Niego i lekceważą Jego działanie. Nam czasami wydaje się, że gdybyśmy mogli spotkać Jezusa osobiście, być świadkami Jego nauczania i cudów, uwierzylibyśmy Mu! To jest nieprawda. Współcześni Jezusa widzieli Go, słyszeli i właśnie dlatego Go odrzucili. My jesteśmy "mistrzami" w kreowaniu oczekiwań, wymyślamy naszych "bohaterów", "bogów" na miarę naszych fantazji. Wiara nie jest jednak przyjęciem Boga, jak Go sobie wyobrażamy, lecz zgodą na to, że Bóg, którego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jest człowiekiem w Jezusie.

Emocja: "Powątpiewać o Nim". Możemy wiedzieć wszystko o Jezusie: co robił, mówił, kim był. Ale to nie wystarczy, by spotkać się z Nim. Zwątpienie jest kamieniem, o który się potykamy. To jest choroba naszej wyobraźni. Nie chcemy uwierzyć w Niego, jaki jest. Chcemy wpasować Go w nasze wyobrażenia. Nie różnimy się od Jego sąsiadów i krewnych.

Wezwanie: Poproszę o łaskę wiary w to, że wielkość i moc Boga jest widoczna w Jego staniu się człowiekiem. Podziękuję za Jego człowieczeństwo, które sprawia, że mogę "dotknąć" Jego Bóstwa. Uczynię jakiś gest uszanowania i pokory.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6386 dnia: Luty 01, 2024, 08:59:15 am »

Ewangelia (Mk 6, 7-13)
Rozesłanie Dwunastu

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien».

I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich».

Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6387 dnia: Luty 01, 2024, 10:14:47 am »
Grzegorz Kramer SJ

W moim życiu jest mnóstwo hałasu: ludzie, muzyka, Internet, media, czasem już gubię się w tym harmidrze. Niby wiem, że to wszystko można wyłączyć, a jednak jest różnie. I właśnie w takim mętliku bardzo lubię pójść do konfesjonału. Zostawić to wszystko i wejść z Nim, w INNY (?) świat, w którym mogę zostawić cały ten szum i posłuchać historii ludzi, którzy próbują do Niego wracać. Łapię wtedy dystans, bo okazuje się, że to wszystko, co dzieje się w tym całym hałasie i ruchu, choć bardzo ważne i dobre, staje się niczym w porównaniu z Nim. Spada do rangi środka, nie celu - porządkuje się.
Myślę, że każdy z nas ma swoje święte Miasto, taką rzeczywistość, która nie tyle jest ucieczką od codzienności, ale jest wejściem w istotę tego, czym naprawdę jest życie. To może być bardzo intymne bycie z małżonkiem, rozmowa z drugim człowiekiem, który jest „mój”, to może być spotkanie z pacjentem, czytanie książki, ale przede wszystkim to jest Eucharystia i modlitwa. Odejście od wszystkiego, po to by spotkać Boga.
Jezus wysyła po dwóch. Myślę, że to nie jest tylko kwestia tego, że w dwóch jest raźniej, potrzebujemy drugiego człowieka. Drugi człowiek, we wspólnym zadaniu jest też dobrą szkołą siebie samego i pokory. Łatwo „gwiazdorzyć”, kiedy się jest samemu. Drugi uczy prawdziwego, codziennego dialogu, odkrywania swoich słabości i mobilizuje do pracy.
Potrzebujemy współpracy innych, od poziomu codziennych, prozaicznych spraw, gdzie opieramy się na pomocy i pracy innych ludzi (sklepy, komunikacja itp.) do naszych osobistych relacji i zadań. Jezus wysyłając ich po dwóch doskonale wiedział, jakie jest ludzkie serce. Wiedział, że choć jest często egoistyczne, tak naprawdę potrzebuje, by mieć do kogo otworzyć gębę.
Wysyła nas w drużynie. Wiesz, kto jest twoją drużyną? Nie szukaj ludzi, których sobie dobierasz. Jezus wysłał apostołów po tym jak sam ich dobrał. Zobacz wkoło ciebie, kogo tobie dobiera, nie kogo ty chcesz. Był świadomy tego, że wysyła ich na wojnę. Głoszenie Ewangelii, mówienie o Bogu to jest wojna. To nie jest klasyczne nauczanie wiedzy czy technik o tym, jak lepiej żyć. To jest głoszenie Słowa, które stało się Ciałem – Jezusa. To jest wojna ze złym duchem. Nie z drugim człowiekiem, bo człowiekowi mamy głosić Ewangelię. Nie można pomylić go z wrogiem. Głoszenie Zmartwychwstałego Pana to nie jest katecheza w przedszkolu z dzieciakami. To jest, jak mówi ten tekst, wyrzucanie złych duchów i uzdrawianie chorych. Jeśli to się nie dzieje w naszym życiu, trzeba się pytać siebie samego i tych, z którymi jestem posłany, o to, czy głosimy Jezusa, czy siebie?
Po to nas Jezus zabiera w miejsca ciche i oderwane od codziennego zgiełku, byśmy później poszli z powrotem do tych miejsc z Dobrą Nowiną. Jeśli będziemy chcieli od razu wyjść, to pójdziemy na wojnę, ale to nie będzie wojna o Niego, ale o siebie. O swoje wartości, o swoje poczucie bezpieczeństwa. Bez osobistego spotkania z Panem, każde nasze głoszenie będzie walką z człowiekiem, który myśli inaczej, a nie z diabłem, który jest prawdziwym przeciwnikiem.
Nie dziw się, kiedy cię nie przyjmą. On to przewidział. Owszem, dał możliwość strząśnięcia pyłu z nóg, ale zauważ, że Ewangelista nie odnotował takiego przypadku, wręcz przeciwnie, zanotował to, że oni robili cuda. A więc najpierw zrób cud, a dopiero później (ewentualnie) zabieraj się za strząsanie pyłu z nóg.

ryszard

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 3868
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6388 dnia: Luty 02, 2024, 09:01:52 am »
Ewangelia (Łk 2, 22-32)

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby przedstawić Go Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.

A żył w Jeruzalem człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela; a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Z natchnienia więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:

«Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu

w pokoju, według Twojego słowa.

Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,

które przygotowałeś wobec wszystkich narodów:

światło na oświecenie pogan

i chwałę ludu Twego, Izraela».

pawel

  • Użytkownik
  • *****
  • Wiadomości: 2060
    • Zobacz profil
Odp: Droga
« Odpowiedź #6389 dnia: Luty 02, 2024, 09:18:03 am »
Grzegorz Kramer SJ

Warto wrócić do istoty tego święta. To Jezus jest ofiarowany w świątyni Ojcu. To Bóg poświęca się dla nas, my jedynie możemy przyjmować Jego poświęcenie. Co najfajniejsze, był zwykły rytuał, w każdej żydowskiej rodzinie. Może właśnie do tego trzeba wrócić, że Jezus poświęca się dla nas, ale nie robi z tego wielkiego „halo”, On po prostu nas kocha. A w miłości nie chodzi o wielkie słowa i deklaracje, ale o bycie przy drugim. W tym, co dziś świętujemy, chodzi o to, byśmy odkryli (na nowo), że należymy do Abby, do Tatusia, że jesteśmy kochani. A ofiarowanie się Jemu, wraz z Jezusem, to nie akt naszego „poświęcenia”, ale przyjęcie Jego poświęcenia dla nas. Nie, to nie jest wywyższaniem się Boga nad człowiekiem, to zabezpieczenie przed naszą ludzką i głupią pychą, której się wydaje, że niektórzy są lepsi.