Grzegorz Kramer SJ
Trudna Ewangelia jest na dziś.
Jezus ostro traktuje kobietę. Przynajmniej z perspektywy naszych, europejskich relacji z XXI w. Jednak tak zapewne ówcześni Żydzi widzieli pogan – byli właśnie jak psy, jak ktoś kto nie jest równy panom.
Ona musiała czuć, że nie jest dla Jezusa psem, że On jej tak nie traktuje, dlatego w swojej rozpaczy, z wiarą przychodzi do Niego. Przecież schował się w jakimś domu, zapewne szukał spokoju, a ona go zakłóca, a jednak ją przyjął, rozmawia z nią. To może być taki moment, s którym włącza się mechanizm w naszym życiu, kiedy wszystko mi mówi, że jestem psem. Ludzie, wydarzenia, pamięć, grzechy, słabości. On zawsze patrzy inaczej.
Ona jest bezczelna. Jezus nawiązując do tego, że Żydzi nazywali nie swoich – psami, sama siebie porównuje do szczenięcia. A więc nie jest kimś, kto się obraża, ale pamięta, że ma cel, że jest przed nią zadanie – zdrowie córeczki. Tak widzę ten fragment: cokolwiek się dzieje, pamiętaj o celu, bądź bezczelny, nie daj się zbić z tropu.
Niesamowite jest to, że ona jest poganką, a przychodzi z wielką wiarą do Jezusa. Ta jej wiara nie spełniała kryteriów, które często stawiamy sobie i innym w chrześcijaństwie i Kościele. Zaryzykowałbym, że to trochę wiara magiczna (jak u kobiety, które dotknęła szat Jezusa), ważne, że w swojej beznadziejnej sytuacji przychodzi do Jezusa. To się liczy.
Jezus, choć pokazuje, że najpierw przyszedł do Żydów, to jednak przez uzdrowienie pogańskiego dziecka, pokazuje, że przyszedł do wszystkich. Mamy iść do wszystkich. To jak wiemy wcale nie jest takie proste. Bo skoro Ewangelia to Dobra Nowina i mam ją ogłosić każdemu, również temu, którego uważam za poganina, to muszę często schować swoje urazy do kieszeni.
Ba! Ona – poganka dostrzegła w Jezusie coś, czego nie dostrzegli Jego ziomkowie – pobożni Żydzi. Jak często my – pobożni chrześcijanie nie widzimy w Jezusie nadziei, którą przeczuwają ludzie niewierzący, albo według nas niegodni ze względu na swój grzech. I ostatnia myśl. Czasem my – wierzący – wyciągamy ten tekst o psach, by kogoś poniżyć, powiedzieć mu gdzie jest jego – niewierzącego – miejsce. Warto zobaczyć i trzeba to zrobić, że Jezus uzdrowił jednak córeczkę. Jak już kogoś nazwiemy psem, to uzdrówmy mu dziecko…
Bez względu na to czy żyjemy z kimś czy sami, warto zauważyć ważne słowo: opuszcza. Żeby być szczęśliwym zbudować coś, co daje radość, ale i cierpienie – trzeba opuścić. Podjąć decyzję o wędrówce, to się wiąże z bólem, z decyzją, z wyborem. Ona też musiała podjąć decyzję, zaryzykować, wyruszyć. I osiągnęła cel. Wielu z nas pozostaje, nie rusza.