Grzegorz Kramer SJ
Chyba najłatwiej (mi) byłoby wziąć ten dzisiejszy fragment Ewangelii i przeczytać go w kluczu: jestem lepszy od „tych faryzeuszów”. Bo przecież zawsze znałbym sobie jakieś przykłady, które potwierdziłyby mi tezę, że moja sprawiedliwość jest lepsza od innych. Tymczasem klucz jest inny. To Słowo ma mnie prowadzić do nawrócenia, do zmiany mojego myślenia, nie innych.
Najłatwiej przychodzi mi wymagać podnoszenia poprzeczki od innych. To inni powinni być lepsi, bardziej sprawiedliwi, mądrzejsi, najlepiej tacy, jak ja.
A prawda jest taka, ż owszem nikogo nie zabijam, ale mój gniew opanowuje wiele dziedzin życia. Jadę samochodem czy rowerem, to zawsze znajdę sobie kogoś kto mnie wkurza. I zaś zapominam, że to ja się wkurzam. Idę do szkoły, zawsze znajdzie się jakieś dziecko, które budzi we mnie złość, zapominam, że to ja się złoszczę. Czytam komentarze w necie, o sobie i innych, najchętniej wystrzelałbym połowę komentujących. Tak, to ja mam problem z gniewem, i innymi uczuciami, które często prowadzą do osądu.
A potem idę się modlić, odprawiać Mszę.
I znów Jezus, mówiąc o więzieniu, nie straszy piekłem. Wyprzedza nas wszystkich w myśleniu i pokazuje, jak bardzo człowiek zagniewany „siedzi w więzieniu”. Więzieniu sowich myśli, wewnętrznych dialogów, smutku, ostatecznie lęku. Przebaczenie nie jest konieczne tylko wierzącym. Ono jest w istocie bardzo ludzkim zabiegiem. Ono jest potrzebne… mi, nie mojemu przeciwnikowi. To ja, przebaczając, odpuszczam najpierw sobie. Uwalniam swoje wewnętrzne „ja” z więzienia. Jasne, my - chrześcijanie, oprócz tej egoistycznej motywacji, mamy też inną. Jezus pokazał nam sobą, jak bardzo przebaczenie przerywa łańcuch zła.