Grzegorz Kramer SJ
To jak bardzo coś złego stało się w Kościele, mówi zdanie, które bardzo często można usłyszeć z naszych, katolickich ust: niech idzie swoją drogą, nikt na siłę nie będzie jej/jego tutaj trzymał.
W opowieści o zagubionej owcy, nie ma nic o tym, czy ta owca chciała lub nie chciała być w stadzie. Istotą jest to, że pasterz chce i ją znajduje. Logika w Królestwie jest inna niż tak, którą żyjemy na co dzień. Również w zakonach, tzw. Kapłaństwie czy w ogóle, w Kościele. Tu niestety, wygrywa utylitaryzm. Chcesz, jesteś użyteczny, możesz być z nami. Ktoś odchodzi ze wspólnoty, z zakonu, kapłaństwa, mówimy: niech idzie swoją drogą, nie chce, nie musi tu być, nie będzie nam psuł wizerunku. Albo mówimy inaczej, kiedy wychodzi jakieś duże zło człowieka: on na pewno nie był katolikiem.
Tymczasem dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam „inną” logikę. Ten, który jest najmniejszy, czyli najmniej znaczy, najmniej na niego zwraca się uwagę, ten jest najważniejszy i trzeba go szukać. Już to kiedyś pisałem, „przez łzy mnie śmieszy” to, co można zaobserwować na kościelnych imprezach. One się nie różnią niczym od tych, które są w świecie. Zawsze obsługiwani, dostrzegani są ci, którzy mają większe tytuły, później reszta. Tytułomania, stołki, kariera, rozwój, to wszystko ma się bardzo dobrze w Kościele. Wbrew temu, co czytamy, choćby dziś. Innym zjawiskiem, które mnie niezmiennie „cieszy” jest to, że są w necie ludzie, którzy o księżach myślących jak oni, potrafią mówić: „ksiądz”, „wielebny ksiądz”, a o tych, którzy myślą inaczej (w ich mniemaniu - źle) od nich, mówią po imieniu, obraźliwym pseudonimie, z pogardą.
To, oczywiście nie jest choroby tylko „systemu”, to choroba, która toczy każdego człowieka. Bo, my wszyscy lubimy wykorzystywać innych do realizacji naszych celów.