Grzegorz Kramer SJ
Tym razem czytam fragment Ewangelii, jako ten, o którym Jezus mówi. Zasiadłem na „katedrze Mojżesza”, tak się stało, że zostałem zakonnikiem, a później księdzem. Wiele osób mnie słucha, czyta i rozmawia ze mną o swoim najintymniejszym życiu. Oj, bardzo lubię, kiedy ludzie mnie chwalą, kiedy mnie dostrzegają i kiedy mówią o mnie dobre słowa. Czasem bardzo lubię uświadamiać sobie dobro, które dzieje się przez moją pracę. Jest wiele momentów w mojej pracy, kiedy łapię się na tym, że zapominam o prostej prawdzie: jestem tylko osiołkiem, na którym Pan jedzie do Jerozolimy. Wydaje mi się, że oklaski i okrzyki są na moją cześć. Wydaje mi się w takich momentach, że jestem kimś pierwszym, wielkim, kimś kto jest ojcem, nauczycielem.
Na szczęście Bóg znalazł na mnie sposób. Moje słabości i grzechy. Nie, On nie przychodzi z potępieniem, czy gnojeniem mnie, w momentach, kiedy spadam. Wręcz przeciwnie, uwodzi mnie wtedy, słodzi mi, przypominając mi, że życie z Nim daje pokój. Nie ma lepszej drogi do Boga niż ta, która biegnie przez uświadomienie sobie swojej słabości i grzechu. Wtedy jak nigdy, człowiek potrzebuje Zbawiciela - Kogoś, kto przychodzi nie tyle z moralnością, co z wciąganiem w Życie. Ten bolesny dynamizm jest potrzebny każdemu chrześcijaninowi, bez niego stajemy się pustymi nauczycielami, którzy pasą tylko swojego „ego”.
Bądź nauczycielem, ojcem, mistrzem, ale tylko wtedy, kiedy pamiętasz o tym, że zostałeś sam pochwycony i że to, kim dziś jesteś, że znasz Pana, że masz odwagę o Nim mówić innym – jest łaską. Inaczej staniesz się pośmiewiskiem dla innych i co więcej – Pan na to pozwoli.
Jestem na „katedrze”, ale to znaczy, że jestem taki sam, jak ci, którzy na niej nie są. Ja wiem, że nie może być ona dla mnie trampoliną, bo i owszem wyskok jest miły, ale upadek bolesny.
Są jednak i ci, którzy nie są na „katedrze”. Proszę was – nie patrzcie na tych, co na niej są – inaczej. Nie stwarzajcie aury inności tych, którzy zasiadają. Bardzo nam się w kościele rozpanoszyło to myślenie, że święceni, to inna kasta. Nie! To tacy sami ludzie, jak inni i nie należy w żaden sposób mówić o ich szczególności. Owszem mają swoje zadanie do spełnienia, ale jest ono tak samo ważne, jak to, które ma ojciec i matka.