Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - pawel

Strony: 1 ... 3 4 [5] 6 7 ... 129
61
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 31, 2024, 09:45:37 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (31 stycznia 2024 r.)

Obraz: Jezus wraca znad Jeziora Galilejskiego, z Kafarnaum, gdzie działał, do swego rodzinnego Nazaretu. Przychodzi do swoich, ale oni "powątpiewają" o Nim. Przyjrzę się tym spotkaniom. Posłucham tego, co mówią ludzie i sam Jezus. Zatrzymam się nad tym, co przyciągnie moją uwagę.

Myśl: Przyjrzę się ludziom, którzy z podziwem patrzą na Jezusa i są zadziwieni Jego mądrością. Zobaczę też tych, którzy powątpiewają w Niego i lekceważą Jego działanie. Nam czasami wydaje się, że gdybyśmy mogli spotkać Jezusa osobiście, być świadkami Jego nauczania i cudów, uwierzylibyśmy Mu! To jest nieprawda. Współcześni Jezusa widzieli Go, słyszeli i właśnie dlatego Go odrzucili. My jesteśmy "mistrzami" w kreowaniu oczekiwań, wymyślamy naszych "bohaterów", "bogów" na miarę naszych fantazji. Wiara nie jest jednak przyjęciem Boga, jak Go sobie wyobrażamy, lecz zgodą na to, że Bóg, którego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jest człowiekiem w Jezusie.

Emocja: "Powątpiewać o Nim". Możemy wiedzieć wszystko o Jezusie: co robił, mówił, kim był. Ale to nie wystarczy, by spotkać się z Nim. Zwątpienie jest kamieniem, o który się potykamy. To jest choroba naszej wyobraźni. Nie chcemy uwierzyć w Niego, jaki jest. Chcemy wpasować Go w nasze wyobrażenia. Nie różnimy się od Jego sąsiadów i krewnych.

Wezwanie: Poproszę o łaskę wiary w to, że wielkość i moc Boga jest widoczna w Jego staniu się człowiekiem. Podziękuję za Jego człowieczeństwo, które sprawia, że mogę "dotknąć" Jego Bóstwa. Uczynię jakiś gest uszanowania i pokory.

62
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 30, 2024, 09:57:51 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Ta kobieta bardzo cierpi, nie tylko fizyczne, według Prawa była nieczysta, wiele rzeczy było jej zabronionych. Cierpi fizycznie, psychicznie i duchowo od 12 lat, więc od zawsze. Jest zdeterminowana, odwiedziła wielu lekarzy i nic się nie zmieniło. Dotyka się z determinacją, nie tylko z wiarą, ale właśnie z determinacją i zostaje natychmiast uzdrowiona. Może trzeba czasem sobie przypomnieć, że wiara to nie jest system myślowy, że wiara potrzebuje także znaków, gestów i uczuć. Dlatego Bóg daje Ducha, żebyśmy nie tylko przeżywali wszystko rozumowo, ale poszli na żywioł, nie zamykali wszystkiego w kanonach i przepisach. Duch wieje, gdzie i jak chce, a więc nie mam prawa mówić Mu, że gdzieś może, a gdzieś nie może działać.
Kto się mnie dotknął? – pyta Jezus. On jest świadomy. Jednak w tej historii jest coś niesamowitego. On, kiedy się dowiaduje, kto się Go dotknął, wcale nie krzyczy. Mówi: „twoja wiara cię uzdrowiła”. Właśnie. Nieważne jest, dlaczego z Bogiem zaczynamy, ważne, dlaczego przy Nim zostajemy. Nawet z takiego magicznego traktowania Boga, On ma moc uczynić coś wielkiego.
Jair, człowiek znaczący. Jednak zdarza się w jego życiu coś, co każe mu zapomnieć o konwenansach, o swojej pozycji. Cierpienie dziecka. Są takie sytuacje, w których nie obchodzą nas opinie, którymi na co dzień się przejmujemy. Przychodzi do Jezusa, jakiegoś nauczyciela i on, przełożony synagogi, pada przed Nim. I prosi by przyszedł, bo córeczka mu umiera.
Jezus dochodzi do domu Jaira. Zastaje tłum zgromadzony przy zwłokach. Płaczą. Jednak zanim tam dotrą, słyszą słowa: „po co trudzisz Nauczyciela, ona już umarła”. Wielu jest takich koło nas, ba, nawet w nas są takie głosy, co mówią: „nie ma sensu”. Jest sens. Nie wiemy, czy Jair działał w szoku po tej wiadomości, czy jeszcze bardziej wierzył, ale nie mówi Jezusowi, by zrezygnował. Idą dalej. „Nie bój się, wierz tylko”. Ile razy w takim momencie tracimy wiarę? Coś się sypie, a my podkulamy ogon i pozwalamy, by lęk ogarniał wszystko. Nie mówię tego z wyrzutem, ale byśmy sobie przypomnieli jak łatwo można dać się nabrać.
Naśmiewali się z Niego. Pobożni ludzie zapewne odczuwają, po usłyszeniu tego zdania, swoiste oburzenie na tych, co się śmieją. Ale zobaczcie, czy i nasza reakcja nie byłaby taka? Mogli poczuć się źle, bo mogli pomyśleć, że Jezus z nich kpi. Widzi nieżywą dziewczynkę i się pyta, czemu płaczą? Zapewne niejeden pomyślał: „gdyby Tobie umarło dziecko, to byś się głupio nie pytał”. Jednak w tym czysto ludzkim odruchu, który można usprawiedliwić, zapewne – jak to w życiu – jest i drugie dno. Naśmiewanie się z Boga. Łatwo wyznawać idę Boga wtedy, kiedy sobie radzimy. Kiedy wszystko jakoś się kręci. Kiedy krótko mówiąc, wiara nas nic nie kosztuje. Wtedy można jakoś na Boga się zgodzić. Jednak, kiedy stajemy przed decyzjami granicznymi, jak wtedy właśnie u Jaira, to łatwo przejść na drugą stronę. Wyśmiać Boga i wszystko to, co On proponuje. Śmiech wcale nie musi być dosłowny. Nasze kompromisy, nasze poluzowanie w małych rzeczach, usprawiedliwianie słabości. Po prostu nietraktowanie Boga poważnie. To jest śmiech z Boga. Bo my wiemy lepiej. Oni wiedzieli lepiej, my wiemy lepiej, oni się śmiali i my się śmiejemy. Tylko ojciec córeczki wierzył.
Chciałbym zwrócić uwagę tylko na jedną cechę Jezusa, która w tych tekstach się pojawia. Wrażliwość. Nie delikatność, ale wrażliwość. Wrażliwy na ból drugiego, wrażliwy, bo czuje dotknięcie i wrażliwy, bo po wskrzeszeniu dziewczynki każe ją nakarmić. On nie chce się zajmować tylko Twoją duszą. Jego interesuje całe Twoje życie. Tylko Mu pozwól do niego wejść.

63
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 29, 2024, 10:09:45 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Komentarz do Słowa.
Szkoda mi tych świń z dzisiejszej Ewangelii. Świnie to całkiem miłe (i smaczne) stworzenia, które nie wiedzieć dlaczego stały się dla niektórych z nas, synonimem wcielonego zła. W sumie po lekturze tej perykopy już możemy się trochę domyślać. 
Ten wątek ze świniami pokazuje, jaki jest diabeł - jest zachłanny, on „musi” coś mieć, posiadać, być panem, ale też trudno mu być ze sobą samym. Najpierw pokazuje kłamstwo, że Bóg czegoś chce, a później zdradza samego siebie, że jest zachłanny. Ta zachłanność go gubi - świnie doprowadzone do szaleństwa rzucają się ze skarpy. 
Bóg ani nie potrzebuje rozgłosu, ani nie potrzebuje tego, byśmy Mu coś dawali, a już na pewno nie „musi” posiadać. I bynajmniej nie dlatego, że wszystko do Niego należy. On nie ma tych przymusów, bo jest miłością, a ona nigdy niczego nie chce. A przecież ciągle, my - chrześcijanie powtarzamy, że Go naśladujemy. Może dziś warto ćwiczyć tę cechę Boga, że musi mieć, że potrafi dobrze przeżywać Siebie samego.
Szkoda mi tych świń, bo stały się obrazem tego, co się dzieje, kiedy słuchamy złego ducha. Ktoś lub coś koło nas staje się ofiarą.

64
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 26, 2024, 10:51:15 am  »
Grzegorz Kramer
poerdtSsnol8hu00401ag76iu8i2m0 06u4563311t810mcf2h3cn071at4g  ·
Chrystus powiedział, że mamy prosić o nowych robotników. Tu nie chodzi o to przecież, że z jednej strony mówi: „proście, a może wam dam, albo ilu sobie uprosicie, tylu będzie”. To byłaby kolejna zagrywka silniejszego ze słabszym. Dla mnie to jest raczej kwestia tego, że ten tekst każe mi otworzyć swoje serce na świadomość tego, że nie jestem w tej robocie sam, to jest wielka sprawa, a właścicielem plonów jest Ktoś inny i nie ja siałem - to nie jest mój prywatny folwark, ani też nie jest to mój ogródeczek, w którym mam się okopać ze swoją wizją. Mam zrobić swoją robotę.
Ewangelia nie jest tekstem do rozważania. Ona jest Słowem, które się robi. Kiedy jej nie robię, ona umiera, staje się pustym frazesem, jeszcze jednym podręcznikiem pt.: "Jak żyć?". Jak ją robić? Iść przed siebie i głosić POKÓJ, głosić, czyli robić. Drugim zadaniem jest głoszenie Królestwa Bożego, nie słowami, ale uzdrowieniami.
Jezus już stwierdził, że pójdziemy "jak owce między wilki", a więc naszym zadaniem nie jest pokazywanie palcem, kto wilkiem jest. To już zrobił Jezus, my mamy inne zadanie. Wielu z nas traci mnóstwo czasu na identyfikacje wilka. Dziś wielu chrześcijan lepiej potrafi identyfikować wilka niż Boga, organizuje się specjalne sesje i kursy, które pod pięknym hasłem: rozeznawanie duchowe, poświęcają 95% czasu na opisywanie tego, jak wygląda wilk. Tymczasem zadanie ucznia Jezusa polega na ogłaszaniu Królestwa Bożego, czyli mówieniu, pokazywaniu innym Boga w konkretach, nie w ideach. Bóg jest jeden. Nie ma dwóch Bogów: dobrego i złego. Zły nie jest kimś, kogo obecność mamy ogłaszać.
Ta Ewangelia zaczyna się od ważnego ustawienia sprawy. To Pan ustala, kogo posłać. Praktyka pokazuje, że wielu z tych, których On wyznaczył, w pewnym momencie zaczyna się zachowywać tak, jakby to oni byli pierwsi, a Pan tylko obdarzał ich mocą do czynienia znaków. Warto pamiętać o innym kawałku Ewangelii, kiedy Jezus mówi do tych, co czynili wielkie znaki w Jego Imię: nie znam was.
Uzdrawiać ludzi można na dwa sposoby. Zresztą tak jak On to robił: dosłownie, z dolegliwości fizycznych, ale także odpuszczając grzechy. Mamy moc uzdrawiania innych z chorób, które oni nam zadali i które my im zadajemy. Mamy moc uzdrawiania ludzi przez to, że nie dokopiemy im po raz kolejny w imię prawdy, Boga, czy religijnych dogmatów. Mamy moc uzdrawiać ludzi, czyli polepszać jakość ich życia. Nie ma sensu modlitwa o uzdrowienie kogoś z choroby, jeśli "równocześnie" kogoś kopiemy.
Wszystko wynika z tego, jakie doświadczenie Boga mamy osobiście. Jeśli jest to Bóg, którego się lękamy, to takiego samego ogłosimy światu. Nie mamy się lękać Miłości, w niej nie ma lęku. Głosić Dobrą Nowinę nie znaczy tylko głosić miłe słówka, stawiać wymagania, ale głosić Jego Słowo, nie swoje.

65
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 25, 2024, 10:01:23 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Tak, wiem, że w Dziejach Apostolskich nie ma nic o koniu czy osiołku, w ogóle o żadnym zwierzęciu. Szaweł upadł. Mógł więc upaść jak każdy człowiek idący, ale mógł też spaść ze zwierzęcia. Współcześnie może wypadłby z samochodu? Ważne, że upadł, bo oślepiła go światłość. Człowiek, który był przekonany, że jest oświecony (wie o Bogu, religii tak dużo, że daje sobie prawo do przemocowego działania w stosunku do przeciwników), został oświecony prawdziwym światłem, które go powaliło.
Dla mnie to ważna wskazówka, że jeśli uważam się za wierzącego to muszę pozwalać na to, żeby mnie mój Pan zwalał z nóg na ziemię. Kiedy mocno stoję na nogach swoich racji i wizji, zawsze wtedy jest duże niebezpieczeństwo użycia z mojej strony przemocy wobec drugiego.
Historia Pawła świetnie pokazuje, że Bóg lubi rozwalać nasze plany i wizje życia, które tworzymy. Jego historia, ale i innych ludzi pokazuje, że Bóg nie cofnie się przed niczym, by dopiąć swego. Nie wiem, czy światłość była od Boga, czy to po prostu zwykłe słońce i ku temu bardziej bym się skłaniał. Bóg wykorzystuje różne sytuacje, by nas powalić. Ilu ludzi w końcu jest w stanie usłyszeć głos Boga, kiedy coś powali ich z wygodnego konia? Śmierć, choroba, bankructwo czy zwykła zrypka. Nie mówię, że Bóg przyciska sobie jakieś magiczne klawisze i zsyła nam różne trudności. Bliższe jest mi myślenie, że On po prostu wykorzystuje różne sytuacje, by do nas dotrzeć.
Prawdziwe nawrócenie całkowicie zmienia życie. Ono ma swoje konsekwencje w naszej codzienności. Nie tylko w naszym sercu, umyśle, ale w decyzjach i działaniu.
A w Ewangelii padają słowa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Łatwo wziąć ten tekst w sposób urzędowy, właśnie Szawłowy - pójść do człowieka i powiedzieć: musisz przyjąć chrzest, jak nie to będziesz potępiony. Ja ten tekst rozumiem na sposób Pawłowy (człowieka po zmianie). On jest wypowiedziany do ewangelizatorów: zróbcie wszystko, co możliwe, nie odpuszczajcie (sobie) zbyt łatwo głoszenia Ewangelii, bo cena jest bardzo wysoka.

66
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 24, 2024, 10:23:11 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Chyba najprostsze i zarazem niezbyt polotne, co możemy zrobić z tą przypowieścią, o siewcy, to zrobić z niej narzędzie samooceny. Polega ono na klasycznym moralizatorskim pytaniu, które ma wzbudzić poczucie winy: „jakim rodzajem gleby jesteś”. Oczywiście, w domyśle, odpowiedź powinna brzmieć: najgorszym.
Jednak ta przypowieść jest o Siewcy, o Bogu, który jest hojny i rzuca swoje ziarno wszędzie. Podobny jest do pasterza, który zostawia 99 owiec, by szukać jednej. Ryzykuje swoje owce i ziarno, mając nadzieję i wiarę w człowieka. To nawet fajna i przyjemna interpretacja dla nas. Jednak nie na tym koniec.
Często powtarzamy, że chcemy Boga naśladować, do końca nie wiemy, co by to miało być. Jedną z takich możliwości jest naśladowanie Go w hojności siania dobrego słowa. Oczywiście nie mam na myśli chodzenia przez ulice miasta i krzyczenia pozytywnych słów. Taki performers może i byłby dobry, ale to raczej kwestii jakiejś akcyjności.
Zobaczcie, ta przypowieść jest pytaniem o to, czy chcę naśladować Boga w wychodzeniu do każdego człowieka. Do wroga, do pijaka na ulicy, do narodowca albo człowieka z drugiej strony barykady, do chorego i samotnego, do znienawidzonego szefa, do człowieka, który mnie zranił, do tego, którego działanie w przeszłości sprawiło, że dziś mnie paraliżuje w codziennym życiu? Lista może być bardzo długa, ale skoro Siewca sieje dla nich, a ja chcę Go naśladować, to nie mogę tego wątku ominąć.
Nie, nie róbcie sobie zabiegu z poczuciem winy, że jesteś słabą glebą, to tanie i słabe. Chrześcijaństwo nie jest budowaniem poczucia winy i oskarżaniem. Ono jest Życiem, jest dynamiczne i jest sianiem, nawet tam, gdzie inni już nie chcą. Ludzie, spoza Kościoła i w nim, mają tendencje do przekreślania, wydania wyroku i wyrzucenia poza swój nawias tych, których nie chcą, albo ich wyrzucenie jest dla nich wygodne. Siewca sieje wszędzie. Tak naprawdę Jezus nie mówi w tej przypowieści, że to ziarno, które wydało plon stukrotny jest lepsze od tego, co wydało owoc trzydziestokrotny. Pokazuje jedynie, że nie każde miało szansę wzrastać w takich samych warunkach. I czasem, na serio, popatrzyć na te różne warunki, nie tylko jako na naszą winę i nasze wybory, ale na coś bardziej obiektywnego, niezależnego od ziarna, od człowieka. Ba! My to robimy, zawsze wtedy, kiedy chcemy siebie usprawiedliwić.
I jeszcze jedno. Różnorodność gleby pokazuje również coś bardzo oczywistego: Boga, który do mnie mówi, mogę spotkać wszędzie, w każdym kontekście.

67
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 23, 2024, 10:00:57 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Gdy czytam Ewangelię taka jak ta na dziś (https://www.paulus.org.pl/czytania?data=2024-1-23), odnoszę wrażenie, że czasem (współczesne) chrześcijaństwo ma kłopot z Jezusem. Bardzo często przeżywamy chrześcijaństwo jako moralność, redukując je do prostego pytania: jak mam się zachować? No i uczymy od maleńkości ludzi tego na przykład, że mają szanować swoich rodziców, mają ich zawsze słuchać. W skrajnych przypadkach dochodzi do tego, że ludzi 40-letni (kobiety i mężczyźni) spowiadają się z tego, że "nie słuchali rodziców (najczęściej mamusi)".
Patrzymy dziś na dorosłego Jezusa, który bardzo nie ładnie zachowuje się wobec swojej rodziny, w tym mamy. Zawsze przy tej Ewangelii zastanawiam się nad taką sytuacją, że przyjeżdża do mnie moja mama, ja prowadzę jakiś wykład, ktoś szepce mi na ucho: twoja mama przyjechała, a ja odpowiadam pytaniem Jezusa: a któż jest moją matką? Jak znam moją mamę byłaby niezła rozróba;-)
Ta scena pokazuje mi, że chrześcijaństwo to nie jest schemat do odtwarzania. To nie jest tak, że jesteś chrześcijaninem i "musisz słuchać mamusi do końca życia". Wiemy, że Maryja była bardzo ważna w życiu Jezusa - posłuchał jej w Kanie, pod krzyżem zatroszczył się o jej przyszłość, a jednak Jezus w relacji do Matki myśli, ma swój sposób bycia. Patrząc szerzej - Maryja też w tej relacji jest kimś kto się uczy być otwartym na no, co przyniesie kolejny dzień. Jest otwarta na nowość. To zaczęło się w dniu zwiastowania - kiedy wszystkie ludzkie schematy przestały mieć rację bytu.
Może to jest jakieś zadanie na dziś. Nie tyle czekać na "mityczną wolę Bożą", ona zawsze jest jedna: byśmy byli święci, ale w tym, co się dziś będzie działo, chcieć szukać Boga, który jest w każdym wydarzeniu z nami. Dobrym (często niestety kojarzonym tylko z przyjemnym) i złym (często niestety kojarzonym tylko z nieprzyjemnym).

68
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 22, 2024, 12:12:17 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Dzisiejsze oskarżenia wobec wielu chrześcijan o satanizm (współpracę ze złym duchem) nie jest czymś nowym. Swego czasu, również Jezusa oskarżono o to, że działa pod wpływem złego ducha. Pobożni ludzie, którzy mieli wizję tego, jak powinien działać Jezus, nie mogąc wcisnąć Go w żaden znany im schemat działania, a widząc Jego dzieła, wytłumaczyli Jego fenomen, sobie i innym, działaniem złego ducha.
Ile razy w swoim życiu już słyszałem, że jestem współpracownikiem złego, tylko dlatego, że mówiłem i działałem inaczej niż tego się spodziewano. Oczywiście to oskarżenie nie jest wypowiedziane wprost: jesteś satanistą, ono zawsze ma ukryte formy: twoje działanie jest podejrzane, prowadzisz do podziałów (równocześnie ci sami ludzie podkreślają, że chrześcijaństwo jest znakiem sprzeciwu), inni są bardziej wierzący od ciebie (bardziej księżowscy), twoja nauka nie jest jednoznaczna (ile razy Jezusa chciano przycisnąć do ściany, a On nie odpowiadał wprost). Jezus używa obrazu mocarza, którego można okraść. To ważny obraz, bo z jednej strony mam być czujny i nikogo, kto jest wrogiem, do wnętrza siebie nie wpuszczać. A jednak zdarzają się sytuacje, kiedy do wnętrza wkrada się ktoś, kogo uznajemy za przyjaciela. Ufamy komuś, powierzamy mu swoje życie, swoje intymne sprawy, a ostatecznie o nas wiąże, ograbia i zostawia na pastwę losu. Przeżyłem to, kiedy pozwoliłem na to, by ten, którego uznawałem za przyjaciela, wykorzystał moje słabości. Związał, ograbił, wypluł i zostawił.
Piszę o sobie, ale tylko po to, by pokazać pewien mechanizm, który może działać w dwie strony: można być oskarżonym, ale można również oskarżać. Warto zobaczyć, że w wielu naszych potyczkach i dyskusjach wcale nie chodzi o Boga, ale o nasze dobre samopoczucie wynikające z tego, że lubimy mieć przewagę. Warto zobaczyć, że aby to dobre samopoczucie osiągnąć jesteśmy w stanie drugiego oskarżyć o satanizm. Jezusa też oskarżono.
Tylko Bóg zna nasze prawdziwe motywacje. My bardzo często się mylimy patrząc na innych.

69
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 19, 2024, 12:39:56 pm  »
Grzegorz Kramer SJ

Przez kilka poprzednich dni czytaliśmy Ewangelie, w których Jezus stawał wobec tłumów. Tłum jest masą niezidentyfikowanych twarzy i osobowości. Tłum jest „czymś”, z czym trudno nawiązać relację osobistą, niepowtarzalną, tłum jest trudno cokolwiek nauczyć czy dać mu konkretne zadanie. W dzisiejszym fragmencie zmieniają się okoliczności.
Jezus przywołał na górę tych, których sam chciał. Bóg jest Bogiem i robi co chce. Jest w tym absolutnie wolny. Wprawdzie Ewangelia mówi o tym, że Jezus powołał, kogo chciał, ale nie mówi, jaką miał relację z pozostałymi i co oni dla Niego znaczyli. Wspominam o tym, bo to świetny punkt zaczepienia, by sobie przypomnieć o prostej prawdzie: każdy z nas ma swoją drogę z i do Boga. I żadna z nich nie jest lepsza, choć czasem możemy mieć takie wrażenie. Tu, na marginesie można zauważyć, że Bóg wybiera do zadań, ale nie robi castingu, kto jest lepszy. Te wybory (biblijne, ale i współczesne) są dobrym testem jak my patrzymy na siebie i Boga. Na ile wybór kogoś innego daje mi radość i wolność, a na ile jest utwierdzaniem siebie w swoich kompleksach?
Wybiera uczniów do Trzech konkretnych zadań.
1. Do towarzystwa. On nie chce być i działać sam. Jako Bóg jest Trójcą, odwieczną wspólnotą Trzech Osób, jako człowiek jest podobny do nas i wie, że w Jego Sercu jest ten sam komunikat, który jest w sercu każdego z nas: potrzebuję innych ludzi. Po drugie potrzebuje towarzyszy w swojej pracy, chce ich uczyć, dać im część swojej władzy. To bycie z Nim jest pierwszym etapem życia duchowego, nie można przeskakiwać tego etapu, skracać, myśleć, że jest mniej istotny. Myślę, że dla apostołów to musiało być trudne, bo wcześniej byli w tłumie, który był świadkiem cudów Jezusa. Mężczyźni tak mają, że kiedy są świadkami czegoś spektakularnego - też tak chcą. Zapewne, kiedy ich wybrał, było w nich takie przekonanie, że teraz pójdą robić podobne rzeczy. Tymczasem - najpierw mieli Mu towarzyszyć.
2. Do głoszenia nauki. To nic innego jak to, co dziś nazywamy ewangelizacją - głoszeniem Dobrej Nowiny, obwieszczaniem Królestwa Bożego. Królestwo Boże to nie katechizm, definicje i dogmaty. To świadectwo spotkania Boga, który mnie wybawia z mojego bagna. Człowiek, który wcześniej nie poświęcił swojego czasu na to, by Jezusowi potowarzyszyć, nie może iść głosić królestwa. Wielu pójdzie i zaczną gadać, nie o Królestwie, ale swoich - jego wizjach. Będą dużo mówili o swoich frustracjach i o tym, czego nie doświadczyli. Nauka Boża to nie jest moralizatorstwo, bo i chrześcijaństwo nim nie jest, ona jest dzieleniem się doświadczeniem spotkania z Jezusem - Bogiem Żywym.
3. Do wypędzenia złych duchów. Wspólnota, którą zebrał Jezus, to nie są zajęcia dla początkujących egzorcystów. Warto przypomnieć, że ta władza jest dana każdemu na mocy chrztu. Mamy władzę nad złym duchem. Możemy go wyrzucać - bez specjalnego pozwolenia - ze swojego życia i serca. Człowiek, który wie, że jest powołany imiennie przez Jezusa, który spędza z Nim czas, taki człowiek jest silny i nie boi się złego. Władza nad złym to nie jest kolejny hollywoodzki horror z krzyżami, ale codzienna walka duchowa o swoje chrześcijaństwo.

70
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 18, 2024, 09:20:40 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (czwartek, 18.01.2024 r.)

Obraz: Rozpoczynamy trzecią część Ewangelii św. Marka. Ewangelista w tym obszernym wprowadzeniu opisuje działalność Jezusa. Oczyma wyobraźni zobaczę te miejsca, okolice, tłumy ludzi, chorych, którzy ‘cisną się’ na Jezusa. Wśród tych miejsc są też te ‘moje’.

Myśl: Po coraz bardziej agresywnych sporach z Żydami, Jezus ‘oddalił się’ w stronę jeziora. Nie tylko po to, żeby ‘zejść z oczu’ swoim prześladowcom, ale po to, żeby objawić się pełniej ‘przyjaciołom’, którzy wraz z uczniami tłumnie szli za Nim. Wokół Jezusa gromadzi się i kształtuje ‘nowy lud’. To podkreśla wspólnotowy charakter Dobrej Nowiny. Nie idziemy za Panem w pojedynkę, w oderwaniu od innych i każdy skoncentrowany na sobie. Idziemy razem jako wspólnota wyzwolona i obdarzona życiem przez Boga. Ta wspólnota jest złożona z ubogich i odrzuconych, którzy doświadczają wykluczenia i potrafią ‘przyjąć’ zbawienie.

Emocja: Docenić to, co małe i słabe. Jezusa przyjmują i idą za Nim słabi, grzeszni i ubodzy. Możni i uczeni Go odrzucają. Jezus chce, aby nie tyle potężna ‘łódź’ lecz ‘łódka’ (mała wspólnota, odrobina zaczynu) była dla Niego gotowa. W niej się zachowa smak życia Panem. Tą łódką będzie dwunastu apostołów, których za chwilę Jezus wybierze.

Wezwanie: Poproszę o łaskę zrozumienia, że Pan nie oczekuje ode mnie doskonałości i samowystarczalności, ale ufności w Jego miłość. Podziękuję za doświadczenie wspólnoty należącej do Pana. Uczynię jakiś gest uszanowania i ukorzenia się.

71
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 17, 2024, 11:49:48 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Czytamy dziś, że Jezus spojrzał na wszystkich z gniewem. Syn Dobrego Ojca wpada w gniew przeciw pobożnym bandytom, których oburzyło uzdrowienie w szabat. Mieli przed sobą cierpiącego człowieka, a skupili się na prawie.
Takie postawy ciągle mają miejsce wśród pobożnych ludzi. Wielu jest takich, którzy WIEDZĄ, jak ma wyglądać droga między Bogiem i człowiekiem. Wielu jest takich, którzy uważają, że jeśli zrobisz dokładnie tak, jak Ci oni powiedzą – będziesz owieczką, która podoba się Panu Bogu. Jest dużą pokusą chcieć mówić ludziom, jak mają wybierać, jak mają żyć, czego mają nie robić, zasłaniając się wolą Boga i tekstem: zawsze tak było.
Co z tego Synu Dawida, że jesteś Bogiem i możesz uzdrawiać, ale nie wolno Ci tego robić w szabat. Nie wolno Ci Boże działać poza ramami, które my wyznaczymy.
Ciekawe, że większość sporów Jezus ma z ludźmi religijnymi, z tymi, którzy wierzyli w Boga i Go wyznawali. Mnie nie chodzi o to, że mamy traktować religię jako coś złego. Chodzi o to, co Biblia nazywa metanoia - zmianą myślenia, każdego z nas. I tych, co w tym siedzą i tych, co mówią, że żadna wspólnota nie jest potrzebna. Każdego dnia na nowo musimy zmieniać swoje myślenie, korygować je, dostrajać. Jeśli pewnego dnia powiemy sobie: już mam dobre myślenie o Bogu i Kościele, ja już wiem, jak to ma wyglądać, to jest to pierwszy dzień, w którym zaczniemy śledzić Boga, by Go pochwycić na dobru. A wtedy spotkamy Boga, który się wkurzy.
Jezus całe swoje życie walczył z udawaniem i głupotą pobożnych ludzi. Zaryzykujmy, nie bójmy się tego, że ludzie mogą pomyśleć coś złego o Kościele i o naszych wspólnotach. Jeśli tak myślą, to jest to dobry powód do tego, by się w tych wspólnotach nawrócić. Każde unikanie prawdy o naszej słabości, by nie doprowadzić do tego, że może ludzie się odwrócą, jest stawianiem granicy Bogu. Naprawdę przestajemy wierzyć w Wszechmoc Boga, jeśli się o to boimy. Co z tego, że ludzie zostaną w Kościele, jeśli w Nim nie spotkają Żywego Boga? A wierzę, że jeśli Go w Kościele spotkają, to w nim też zostaną.
Odpowiedź Jezusa na zarzut faryzeuszy jest prosta i zasadnicza. Odpowiada pytaniem. Z ich wydumanego problemu, przechodzi do zasadniczej sprawy – do życia. Ile w naszej apologetyce Kościoła i naszym sposobie wyznawania Boga i myślenia jest walki o życie człowieka, a ile w tym wszystkim jest tylko ochrony starych bukłaków, które wczoraj były dobre, a dziś są stare?

72
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 16, 2024, 09:33:31 am  »
Paweł Kosiński SJ

Komentarz do Ewangelii (16 stycznia 2024)

Obraz: Trwa i pogłębia się spór Jezusa i wspólnoty zgromadzonej wokół Niego z faryzeuszami. Oczyma wyobraźni zobaczę pole dojrzałych kłosów. Prawo zabraniało w szabat dłuższego chodzenia i pracy - a więc także żniw. Posłucham rozmowy z Panem. Przyjrzę się swoim odczuciom.

Myśl: Zachowanie przepisów szabatowych jest samo w sobie dobre i jest nie tylko nakazanym prawem, ale i darem. Dlatego "zawłaszczenie" szabatu przez legalistyczne, pozbawione miłości do Ojca, który jest "Panem szabatu", formalistyczne wypełnianie przepisów jest nadużyciem. Jezus ukazuje go w relacji do człowieka. Szabat został ustanowiony dla człowieka, jest "wartością funkcjonalną" na służbie człowiekowi. Odrzucony jest zatem „wszelki moralizm i formalizm, wszelki legalizm i jurydyzm, wszelki rytualizm i dogmatyzm”, które absolutyzują normę bez odniesienia do dobra dla człowieka.

Emocja: Prawo i wolność. Wszystkie religie świata zmagają się z tym dylematem: prawo i wierność czy wolność i miłość. Pokładając zbyt wielkie nadzieje w przepisach i normach, nie otrzymujemy zbawienia ‘od’ Boga, ale przez ‘wierność’. Jezus przekracza ‘bałwochwalstwo litery’, prowadząc nas do wolności Ducha Bożego.

Wezwanie: Poproszę o łaskę wierności zasadom, przepełnioną miłością do człowieka. Podziękuję Panu za wyzwolenie nas z formalizmu i spętania przepisami prawa.  Zaplanuję sobie czas na rachunek sumienia, czas rozeznawania.

73
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 15, 2024, 09:47:32 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Być człowiekiem nowych bukłaków to być człowiekiem, który żyje swoją opowieścią na pełnych obrotach i równocześnie opowiada ją Bogu (to jest modlitwa) i innym (to jest świadectwo). Pan Bóg i ludzie nie chcą słyszeć „pobożności”. On i oni chcą usłyszeć, zobaczyć bohatera, który ma pasję swojego życia. Oni chcą zobaczyć człowieka, który ma nadzieję nawet w sytuacjach i sprawach, w których inni stawiają na drugim przysłowiowy krzyżyk. Chrześcijanin to człowiek, który będzie bronił godności ludzkiej nie tylko ofiary, ale także sprawcy. Czasem wbrew deklaracjom tego ostatniego. Chrześcijanin jest po prostu inny od starego sposobu myślenia, decydowania i działania, ale pamięta, że z niego wyrósł.
Nowe bukłaki to wino, które musuje, to wino, które nie jest długo leżakowane w piwnicy tradycji i konwenansów, ale to jest świeże życie. Jasne, że taki styl życia to też niebezpieczeństwo, bo można przesadzić, za dużo nalać i wszystko może się rozlecieć. "Wentylem bezpieczeństwa" jest szczerość wobec siebie, ale i co jakiś czas solidna i szczera rozmowa z drugim człowiekiem. Daj szansę. Bogu. Drugiemu. Sobie.
Bóg jest tym, który jest początkiem i końcem, który kładzie na nas swoją rękę, to nie jest ograniczenie naszej wolności, ale to jest coś, co daje poczucie bezpieczeństwa, że w tej wolności nie pozabijam innych i siebie.

74
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 12, 2024, 10:26:08 am  »
Grzegorz Kramer SJ

Warto zwrócić uwagę na czterech przyjaciół paralityka. Ten mężczyzna, nie był w stanie podejść do Jezusa. Potrzebował ludzi. Potrzebował wspólnoty. Mógł nawet o Jezusie słyszeć, ale bez nich nie doszłoby do spotkania i uzdrowienia. Ludzie są ważni na naszej drodze do Boga.
Po pierwsze, kiedy jest źle, mówią nam, że On jest w pobliżu. Po drugie, prawdziwy przyjaciel zrobi wszystko, byś się z Nim zobaczył. Nie jest obojętny na to, kiedy jest Ci źle, czy kiedy chorujesz.
Tych czterech to obraz wspólnoty Kościoła. Choć czasem nam się wydaje, że wystarczę "ja i Bóg", to w rzeczywistości potrzebujemy wspólnoty. Gdy ktoś przeżywa trudniejszy czas, w ogóle jest „trudniejszym człowiekiem”, to się często od niego izolujemy i od razu dorabiamy ideologię, szczególnie w naszych plotkach. Nie dzieje się tak dlatego, że jesteśmy źli, ale dlatego, że się boimy. Opanowuje nas strach, bo lubimy nasze schemaciki. Dobry jest ten, kto myśli i zachowuje się jak ja. Inni są zagrożeniem. Lepiej obracać się w swoim sosie, w którym jestem bezpieczny. Wspominam o tym nie dlatego, że chrześcijanin tak nie postępuje, ale dlatego, że jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Jak ci czterej za swojego chorego przyjaciela. Ta odpowiedzialność przejawia się na dwu poziomach. Pierwszy – za to, jakimi ludźmi jesteśmy, drugi – za nasze wspólne zbawienie.
Jezus mówi, że ma władzę odpuszczania grzechów. Ty też ją masz - władzę odpuszczania grzechów komuś, kto ci zawinił. Ten człowiek był w nędznej sytuacji, niektórzy z nas też są w takiej. Źle się czują psychicznie, duchowo i fizycznie. Chcą poddać się rezygnacji, bo już nie czują tak jak kiedyś - swojego małżeństwa, powołania, pracy. Wolimy dołączyć do innych bohaterów z Ewangelii, którzy stawiają zarzut Jezusowi: Dlaczego On jada z grzesznikami?
To problem ciągle aktualny. Jednym z najczęstszych zdań, które pada na kolędzie jest to: a nasi sąsiedzi to was nie przyjmą oni są niewierzący. Księża bardzo często, w swoim gronie, bardzo miło mówią o ludziach mocno związanych z Kościołem, potrafią usprawiedliwiać ich słabości, gorzej nam idzie z tymi spoza Kościoła.
Nieustannie grozi nam identyfikacja tylko z „naszymi”, otaczanie się tymi, którzy nas utwierdzają, są tacy jak my. I choć to wypływa z naszej natury, to jednak Jezus uczy czegoś na przekór – bycia z tymi, którzy są inni, nie zasługują, są grzeszni – mówiąc krótko.
Nawet tutaj, w mediach społecznościowych, księża i wierzący siedzą w swoim gronie, to nawet nie jest złe, ale bardzo często przeciwko tym, którzy są spoza Kościoła, ale rozumieją ten Kościół inaczej. Wtedy włącza się nam – księżom i innym wierzącym – chore poczucie walki o wartości i Boga. Tak naprawdę chodzi tylko o stary problem: „dlaczego On jada z grzesznikami”? On z nimi jadał, bo wiedział, miał nadzieję, że podejście z miłością, wejście do ich świata (tym jest wspólny posiłek) jest szansą na pozyskanie ich dla Ojca.
Lubię oglądać zdjęcia z różnych imprez kościelnych, zawsze mnie bawią. Najpierw liturgia: blisko ołtarza są zawsze notable, dalej cała ‘reszta’, a później posiłki: przy jednym stole duchowieństwo, a przy innych cała reszta. Nawet na wielkich wigiliach z ubogimi to się zdarza – jest stół z proboszczem, biskupem, wokół świta i gdzieś dalej ubodzy.
Jeść z grzesznikami, nie ze swoimi, odpuszczać grzechy, to jest sposób Jezusa. Bardzo trudny, bo łamiący moją naturalną potrzebę poczucia bezpieczeństwa, którą ładnie ubieram w szatki religijności.

75
Droga / Odp: Droga
« dnia: Styczeń 11, 2024, 09:39:32 am  »
Paweł Kosiński SJ

Obraz: Sytuacja trędowatych w starożytności była bardzo trudna. Oczyma wyobraźni zobaczę człowieka chorego na trąd, który błaga o uzdrowienie. Jezus go dotyka, choć było to zakazane, i oczyszcza go z trądu. Przyjrzę się tej sytuacji, swoim skojarzeniom i odczuciom.
Reklama

Myśl: Trąd w starożytności był nieuleczalną chorobą i był wielkim zagrożeniem społecznym. Mimo zakazów kontaktu z chorymi, Jezus uzdrawia trędowatego. Jest to "znak mesjański", ukazujący moc Boga. W tłumaczeniach mamy, że Jezus "ulitował się" nad trędowatym, ale to słowo w oryginale oznacza raczej, że Pan "rozgniewał się". Trędowaci byli odizolowani społecznie. Jezus wyraża "gniew" wobec opętania, zniewolenia przez demona, w jakim jest człowiek. Nie tylko "współczuje", ale pokazuje, że Jego posłannictwem jest walka z tym, co odrzuca Boga i sprzeciwia się Jego planom. To jest początek działalności i Jezus nie chce, żeby ludzie widzieli w Nim tylko "cudotwórcę", bo odrzucą Go jako cierpiącego sługę Jahwe.



Św. Jan Chryzostom (ok. 345–407)
kapłan w Antiochii, potem biskup Konstantynopola, doktor Kościoła
Homilia 25 do Mateusza, 1-2 (© Evangelizo.org)

Chrystus przyszedł, aby uzdrowić nas z trądu grzechu
„Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić» (Mt 8,1-2)”.
Wielka była dyskrecja i wiara tego, który podszedł do Niego w ten sposób. Starał się nie przerywać nauczania Jezusa, nie przechodził przez tłum, który słuchał; ale czekał na odpowiedni moment i podszedł do Pana, gdy ten zszedł. Nie zwrócił się do Niego w banalny sposób, ale z wielką żarliwością, padając na kolana, jak mówi inny ewangelista, z głęboką wiarą i dokładnym pojęciem o Chrystusie. Nie powiedział: „Jeśli prosisz Boga” lub „Jeśli się modlisz”, ale „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Nie powiedział też: „Panie, oczyść mnie”, ale powierzył Mu się całkowicie, czyniąc Go panem swojego uzdrowienia i świadcząc o Jego wszechmocy.
Jezus nie odpowiedział: „Bądź oczyszczony”, ale: „Chcę, bądź oczyszczony” (Mt 8,3). Tymi słowami chciał umocnić wszystkich ludzi i trędowatego w przekonaniu o swojej mocy; dlatego powiedział: „Chcę”. […]
Dlaczego, skoro wystarczyło chcieć i mówić, żeby oczyścić, dotknął go ręką? Wydaje mi się, że nie miał innego powodu, jak tylko pokazać przez to, że nie był pod Prawem, ale ponad nim, i że stał się nieczysty przez kontakt z trądem; wręcz przeciwnie, ciało trędowatego zostało oczyszczone przez tę najświętszą rękę. Chrystus nie przyszedł tylko po to, by leczyć ciała, ale by podnieść dusze do świętości i nauczyć nas, że jedynym trądem, którego należy się obawiać, jest grzech.

Emocja: "Chcę, bądź oczyszczony". Gest-dotyk i słowo są "aluzją" do sakramentów, które są zbawczym działaniem Boga. Uzdrowienie trędowatego zachęca do refleksji nad praktyką sakramentów w życiu wierzącego, żeby były prawdziwym a nie pozornym (zewnętrznym) połączeniem gestu i słowa.

Wezwanie: Poproszę o łaskę uzdrowienia z tego, co jest moim "trądem". Podziękuję za tych, którzy pomagają mi uwolnić się od moich grzechów. Zaplanuję sobie czas na adorację Najświętszego Sakramentu, nawet jeśli online.

Strony: 1 ... 3 4 [5] 6 7 ... 129